Rozdział 6.

314 7 0
                                    

  Brian pov .
  -A może chcesz się jutro ze mną zabrać do szkoły?- pyta blondyna.
  Coooo? Tego sie nie spodziewałem. Chcę mnie podwiesc? W sumie czemu nie? Jak się spędzi z nią trochę czasu to naprawdę zajebista z niej dziewczyna. Może się zakumplujemy kto wie?
  -Ymmm...- udaje ze się zastanawiam. Odpowiedź już oczywiście znam. Pewka że z nią pojadę. Co mi szkodzi?- A o której wyjezdżamy?
Dziewczyna zastanawia się chwilę . Chyba liczy ile czasu zajmie nam droga do szkoły. Po chwili spogląda na mnie i uśmiecha się lekko. Odwzajemniam gest.
  -Zakończenie jest na 11 więc myślę że tak ok. 10:30 będzie w porządku, prawda?
  Kiwam głową na tak i znowu się uśmiecham. Wpadam na pewien pomysł.
  -Daj mi swój telefon.- mówię. Dziewczyna patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Wzdycham.- Chcę ci wpisać mój numer i wziąć sobie twój. - tłumaczę. Genny unosi brew.
  -A skąd ta pewność, że chce dać ci mój numer?- zbija mnie tym pytaniem z pantałyku. Po chwili Genny głośno się śmieje i znika w pokoju. Zaraz jednak wraca z telefonem w ręce. Podaje mi go a ja wpisuje szybko swój numer a potem Dzwonię do siebie żeby nie musieć wpisywać jej numeru. Oddaje dziewczynie komórkę a ona chowa ją do kieszeni jeansów. Uśmiecha się do mnie a ja przeskakuje przez balkony i po chwili jestem już w swoim pokoju. Spoglądam przez okno. Genny stoi przy barierce i patrzy w dół na trawnik i ulicę. Po chwili wzdycha głęboko, a mi przypominają się jej słowa w kawiarni:
  'W ogóle miałam przyjechać dopiero w niedzielę Ale...sytuacja...zmusiła mnie do zrobienia tego już dziś.'
  Chciałem wtedy spytać co to za 'sytuacja', ale wszedł ten tępak z kawą . Kładę rękę na klamce drzwi balkonowych i już chce wyjść do niej i spytać co ona tak naprawdę tu robi Ale ona odwraca się i znika w pokoju. Zasłania rolety i już jej nie widzę. Postanawiam wziąć prysznic i położyć się spać. Na szczęście jutro będę mógł sobie pospać. Jak wymyślam tak robię i po około 15 min jestem już w łóżku i niemal od razu odpływam do krainy Morfeusza. Ostatni obraz jaki widzę to smutna twarz Genny i postanawiam z nią jutro pogadać.

***
Genny pov.
  Stoję przy barierce balkonu i patrzę w przestrzeń. Myślę o tym co obecnie dzieje się w moim życiu. Muszę jutro pojechać do domu i pożegnać Amy . Czuję napływające do oczu łzy. Dlaczego mój brat mnie nie przywitał? Czemu zamknął się w pokoju zaraz po moim przyjeździe? Wzdycham ciężko i wracam do pokoju. Zamykam drzwi balkonowe i zasłaniam rolety. Nie chcę żeby Brian widział jak płaczę.
  Decyduje się pójść do pokoju Petera i spytać o co mu chodzi do cholery!? Po chwili stoję przed drzwiami jego sypialni i delikatnie pukam.
  -Proszę!- krzyczy Peter. Od kiedy jest tak oficjalnie?
  -Emmm...hej.- mówię i wchodzę do pokoju. Mój brat siedzi przy biurku i przegląda jakieś papiery. Chyba się uczy. Odwraca się w moją stronę i lekko się uśmiecha.
  -Chciałaś coś?- pyta a we mnie krew się buzuje.
  -Tak, kurwa!- krzyczę.- Chciałam wiedzieć czemu jesteś takim dupkiem, Peter?!
  -Słownictwo, Genny.- no nie wierzę ! Czepia się tego ze przeklinam?!
  -Wiesz gdzie to mam?- pytam a chłopak ewidentnie się wkurza. Postanawiam się trochę uspokoić bo skończy się na tym że wywali mnie z domu.- Dlaczego nawet się ze mną nie przywitałeś? I w ogóle wcale cię nie interesuje co się ze mną dzieje? Peter ty się nigdy tak nie zachowywales coś się dzieje?
  Peter wzdycha ciężko. Wstaje i podchodzi do mnie. Po sekundzie zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku. Uśmiecham się szeroko. To jest Peter jakiego znam.
  -Sory sis.- mowi i się ode mnie odsuwa. - Byłem trochę zestresowany wiesz egzaminy i te sprawy...poza tym widziałem że ten chłopak obok ci pomagał więc już się nie mieszalem a teraz myślałem że już śpisz więc stwierdziłem że przywitaj się jutro. A i jak chciałem do Cb przyjść to ty gdzieś poszłaś, młoda damo.- dodaje surowym głosem jakiego używał nasz tata, kiedy mama mówiła że wcale nas nie opieprza. Oboje wybuchamy śmiechem.
  -Dobra wybaczam.- mówię.- A wyszłam na kawę z Brianem, tym z domu obok, bo pomógł mi z bagażem, durniu.
-Ej- wykrzykuje - tylko nie durniu! Fajny ten Brian?
  -Taaa nawet fajny.-odpowiadam.- Chodziliśmy razem do przedszkola a potem kontakt się urwał a teraz jesteśmy razem w klasie. To znaczy do jutra. Ale teraz tu mieszkam więc kto wie?
  Peter tylko kiwa głową i porusza dziwnie brwiami. Uderzam go w ramię i  zaczynamy się śmiać.
  -Dobra idę spać.- mówię kiedy już się uspokajamy. - obudź mnie jutro o 9 ok?
  -Ziomek, ja będę wtedy spał.- jęczy Peter.- ustaw sobie budzik czy coś.
  Wzdycham i przewracam oczami. Idiota. Zamykam za sobą drzwi i idę do swojego pokoju. Ochota na płacz mi przeszła więc odsłaniam rolety . Kładę się do łóżka w koszulce i bieliźnie. Nie mam siły ani na prysznic ani na pizame. Po chwili zasypiam. Ostatnią moją myślą jest to że muszę powiedzieć Peterowi o tym iż przyjeżdża do nas Bree. Chyba nie powinno być z tym problemu no ale kto tam wie...?

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz