Rozdział 12.

234 7 0
                                    

  Brian pov.

  *godzinę wcześniej*
 
  -Mam lepszy pomysł - odzywa się Peter.- robimy imprezę u mnie...u nas .- poprawia się widząc minę Genny.
  -Mogę zaprosić Liv i Nicka?- pyta .
  -No pewnie. Zwłaszcza Nicka.
  Nie mam zielonego pojęcia kim jest ta dwójka Ale wiem że są przyjaciółmi Gen. A jej przyjaciele to moi przyjaciele.
  -No Okej.- mówi Chaz. - To skoro robimy imprezę tutaj to musimy jechać po zapasy piwa i żarcia. Co wy na to?
  -Jasne. Zadzwonię do Tobiasa i pojedziemy jego autem bo ma większy bagażnik.
  -Jedźcie bez nas.- odzywa się Genny. Bree potakuje głową.
  - Czemu?- pytam.
  Dziewczyna patrzy na mnie z wyrzutem. Unosi brwi i opiera dłoń na biodrze. Wydyma wargi. Bree powtarza jej ruchy. Marszcze brwi. Do się dzieje?
  -Ehhhhh...- wzdycha Bree.- Faceci.
  -Tak, dokładnie- Śmieje się Gen.
  -Słuchaj skarbie.- zwraca się do mnie Bree.- Myślisz że to jak cudownie wyglądamy to zasługa paru minut? No to się mylisz.
  Unisze brwi . Nic nie rozumiem. No są ładne. Zwłaszcza Genny. Ale o tym jej jeszcze nie powiem. Ale to nie zmienia faktu że w ogóle nie wiem o co chodzi.
  -Dobra Bree nie męczmy już go dłużej.- śmieje się Gen. Jeju jaki ona ma piękny śmiech.- Słuchaj Brian, Bree chodzi o to że potrzebujemy czasu na przygotowanie się. A mamy bardzo dużo do zrobienia. Po za tym muszę zadzwonić do Nicka i Liv więc mam kolejne minuty w plecy. Rozumiesz?
  Kiwam głową. Więc o to chodziło. No tak. Ale jak mogłem na to wpaść. Wyglądają zajebiście. Nie muszą się ani przebierać ani poprawiać. Wzdycham głęboko. Nigdy nie zrozumiem kobiet.
  -Dobra czas leci, chłopaki.- mówi Peter wchodząc do pokoju. Kiedy on u licha stąd wyszedł?!- Dzwoniłem do Tobiasa. Mamy być gotowi za pół minuty. Czyli już. Więc jak? IdZiemy?
  Kiwamy z Chazem głowami i wychodzimy za chłopakiem przed dom. Ledwie opuszczamy budynek podjeżdża na podjazd Ford Mondeo. Wysiada z niego wysoki blondyn w okularach przeciwsłonecznych. Na oko ma jakieś 1,80 cm. Czyli jest nieco wyższy ode mnie (ja mam jakieś 1,75cm).
  Peter podbiega do niego i witają się męskim uściskiem. Spoglądam na Chaza a on na mnie.  Jest tak samo zmieszany jak ja. Po chwili wraca do nas Pet z Tobiasem.
  -Chłopaki to jest Tobias, ale mówcie mu Tob.- przedstawia go chłopak. - Tob to są Brian i Chaz. Nie wiem jak do nich mówić.
  Wybuchamy śmiechem i wsiadamy do samochodu.
  Po piętnastu minutach jesteśmy w tym samym markecie, w którym byliśmy z dziewczynami. Robimy szybkie zakupy, na które składają się jedynie alkohol i jakieś chipsy, orzeszki ipt.
  Po pół godzinie jesteśmy z powrotem w domu. Wchodzimy do domu i wolamy dziewczyny. Nikt nam nie odpowiada jedynie słychać muzykę. Adam Lambert. Mój ulubiony.
  Wchodzimy do kuchni i zostawiamy rzeczy na stole. Po chwili Tob wymienia spojrzenie z Peterem i oboje biegną na górę. Ja i Chaz robimy to samo. Chcemy wiedzieć o ci chodzi chłopakom. Kiedy ich doganiamy wszyscy wchodzimy do pokoju Genny i Tob zaczyna śpiewać ostatnią zwrotkę. Cała naszą trójka do niego dołącza i po chwili lezymy na dywanie śmiejąc się do utraty tchu.
  Przerywa nam telefon Genny...
 
*teraz*
 
  Genny i Peter wyszli z domu a my patrzymy po sobie. Nikt nie wie co powiedzieć a ciszą jest strasznie niezręczna.
  -Więc...- zaczyna Tob.
  -Więc...- powtarza Bree.
  -Bree- odzywam się.- mogę zadać ci pytanie?
  Dziewczyna kiwa głową.
  -Czy podobne sytuacje już się zdarzały?
  Bree spuszcza głowę dając mi tym samym odpowiedź. Szkoda że nie pojechałem z nimi. Jak usłyszałem co mówi ta mała dziewczynka i zobaczyłem łzy Genny, to chciałem zabić gościa własnoręcznie. A do tego okazuje się że takie rzeczy się zdarzały.
  -Nie powinnam wam o tym mówić, ale tak. Carter okropnie traktuje Genny. W ogóle jej nie szanuje. Ubliża jej cały czas, traktuje jak śmiecia. Ostatnio Gen się mu postawiła i strasznie się wkurzyl. Pewnie dlatego nagadał takich rzeczy Amy.
  Kiwam głową i znowu zapada niezręczna cisza.
  -Dobra róbmy co mamy do zrobienia, bo zaraz oni wrócą i tak się to skończy ze się wkurza i będzie chujnia.- odzywa się po chwili Tob. Wszyscy przytakują i schodzimy  na dół.

  Genny pov.
  Stajemy pod drzwiami mojego starego domu. Peter unosi dłoń i puka w drzwi. Nie jest to normalne pukanie. Peter po prostu wali w te drzwi. Dźwięk roznosi się po całej klatce schodowej. Po chwili otwiera nam ten dupek.
  -Co tu chcecie gówniarze?!- pyta wkurzony.
  Peter kładzie mu dłonie na ramionach i mocno popycha na ścianę. Wykorzystuje moment i szybko wchodzę do mieszkania, zamykając wcześniej drzwi. Po co dawać sąsiadom powód do plotek?
  -Amy?- krzyczę. Po chwili dziewczynka wychodzi ze swojego pokoju. Za mną słyszę jak Peter szarpie się z Carterem. Postanawiam zabrać stąd Amy. Podbiegam do niej i biorę ją na ręce.
  -Jeżeli jeszcze raz coś takiego odpierdolisz to nie ręczę za siebie złamasie!- wrzeszczy Pet.
  Przyspieszam i po chwili znajduje się w pokoju siostry. Saddam ją na łóżku i podchodzę do drzwi i zamykam je. Teraz z kolei nie chce alby Amy miała powód do strachu przed bratem. Wracam do łóżka i siadam obok siostry .
  - Amy skarbie.- mówię spokojnie. - Wiesz że cię kocham najbardziej na świecie, prawda?
  Kiwa głową.
  -To dlaczego pomyslalas że to ci mówi twój tata to prawda?
  -Bo wyjechalas i nawet się ze mną nie pożegnałaś.
  -Kochanie, miałam zamiar się jeszcze zobaczyć Ale coś mi wypadło. Przepraszam. Kocham cię bardzo . Pamiętaj o tym.
-  Dobrze. Ja ciebie też kocham- odpowiada.
  -A teraz myślę że powinnam już jechać zanim twój brat i tata bardziej się pokloca.
  Dziewczynka kiwa głową i przytula mnie.
  -A gdzie jest mama? - pytam.
  - Tu jestem.- wchodzi do pokoju i patrzy na mnie wkurzona. - możesz mi powiedzieć co się tutaj wyprawia:!?!
  -Już ci mówię. Twój mąż nagadał Amy ze juz jej nie kocham więc przyjechaliśmy to wyjaśnić. Ale już wychodzimy. - ostatni raz przytulam siostrę i wstaje. Podchodzę do mamy, którą też przytulam.- Uwazaj na siebie  i jedzcie ostrożnie, dobra?
  Kiwa głową a ja wracam do przedpokoju. Peter ma rozcieta wargę, ale tak to nic mu nie jest.
  -Wychodzimy. - mówię i po prostu opuszczam mieszkanie.

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz