Rozdział 5.

394 9 0
                                    

Genny pov.
-Genny!- krzyczy dobrze znany mi głos. Odwracam się i to co widzę przekracza wszelkie moje wyobrażenia. Brian! Wypuszczam torebkę z rąk. Chłopak podchodzi do płotu z wielkim uśmiechem na ustach. Podnoszę torebkę z ziemi i odwzajemniam uśmiech.
-No hej, Brian!- uśmiecham się . - Co tu robisz?
Chłopak odwraca się w stronę domu a potem znowu spogląda na mnie.
-Ja?- pyta.- Mieszkam tutaj. Powiedz lepiej co TY tu robisz.
Wzdycham. Gorzej być nie mogło. Będę musiała znosić jego towarzystwo przez całe wakacje. Na te myśl płacze w środku. Nie jest tak że go nie lubię czy coś. Ja po prostu...Nie wiem nie chce żeby tu był.
Znowu wzdycham i postanawiam odpowiedzieć.
-Wprowadzam się do brata. Na wakacje.-dodaje smutno. - Mam prośbę.
Wpadam na pewien pomysł. Jak już tu jesteś, Brian, to przydaj się na coś .
-Okej?- chłopak przygląda mi się podejrzliwie. Uśmiecham się szeroko i podchodzę do niego.
-Widać że mój brat, Peter nie pali się do tego żeby pomóc mi z bagażami wiec czy możesz go zastąpić?- uśmiecham się słodko. - a potem zapraszam na kawę. Ja stawiam.
Chłopak myśli chwile Ale potem kiwa głową i przeskakuje niski płotek.
  ***
Siedzimy w kawiarni i czekamy aż kelner przyniesie nam nasze zamówienia. Z walizkami uporaliśmy się w kilkanaście minut. Brian obiecał, że pomoże mi się potem rozpakować. Jestem w szoku,bo w szkole zachowuje się jak ostatni dupek, a tu proszę takie coś. Mój brat zamknął się w swoim pokoju i nawet się ze mną nie przywitał. Będę musiała się dowiedzieć o co chodzi.
  -Więc wprowadzasz się do brata?- przerywa moje rozmyślania Brian.
  -No tak.- odpowiadam.- Na całe wakacje. Może dłużej. W ogóle miałam przyjechać dopiero w niedzielę Ale...sytuacja...zmusiła mnie do zrobienia tego już dziś.
  Chłopak marszczy brwi. Wydaje mi się że chce spytać jaka 'sytuacja' Ale na moje szczęście przychodzi kelner i stawia na stole nasze kawy. Wzięłam Cappuccino a Brian zwykła czarną. Biorę kubek do ręki i dmucham na napój. Znowu zatapiam się w myślach.
  Zastanawiam się co u mojej siostry Amy. Ciekawe jak zareaguje, gdy wróci ze szkoły i zobaczy że mnie nie ma. Nawet się z nią nie pożegnałam. Wzdycham ciężko co przykuwa uwagę Chłopaka. Posyła mi pytajace spojrzenie Ale ja tylko krecę głową i biorę łyk cappuccino. Jednak chłopak nie daje za wygraną.
  -O czym myślisz?- pyta.
  -O wszystkim. O moim rodzeństwie i nadchodzących dwóch miechach.
  - I co wymyśliłaś?
  W zasadzie to dziwne że tak razem rozmawiamy. Jak starzy przyjaciele. Postanawiam spytać skąd ta zmiana.
  -Słuchaj Brian.- mówię i unosze jedną brew. - Co z tobą jest nie tak?
  Kurczę nie tak to miało zabrzmieć. Ale trudno. Zobaczymy co będzie. Chyba muszę się z nim dogadać skoro czeka mnie mieszkanie koło niego tak długo.
  -Co ze mną...słucham?!?!- pyta chyba lekko wkurzony. - O co chodzi ? O te akcje w stołówce? Boże serio o coś takiego się czepiać, Kurde dziewczyno...
  -Ale spokojnie Brian- śmieje się. Chłopak patrzy na mnie jak na wariatkę. - Chodziło mi raczej o to, że w szkole zachowujesz się jak dupek a w tej chwili jesteś naprawdę miłym człowiekiem. Jak to z tobą jest, co?
  Brian uśmiecha się delikatnie bokiem ust. Kiwa lekko głową i patrzy na mnie w błyskiem w oku.
  -Nie wiem. A jak to z tobą jest. Już nie zachowujesz się jak taka tępa lala.
  Śmieje się głośno przez co zwracam na nas uwagę innych ludzi w kawiarni. Natychmiast się uspokajam ale na mojej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Biorę łyk kawy i rozważam słowa Briana. Nie jestem tępą lalą!
  -Ehh- wzdycham. - Chyba oboje udajemy kogoś kim nie jesteśmy .
  Brian uśmiecha się i kiwa głową. Dopijam kawę i patrzę pytająco na chłopaka. Kiwa mi głową. Kładę pieniądze za kawę do przyniesionej wcześniej przez kelnera skórzanej zakładki i wychodzimy.
 
  Po około dziesięciu minutach spaceru dochodzimy do domu mojego brata. Tak jak obiecał Brian idzie ze mną do pokoju żeby pomóc mi się rozpakować. I bardzo dobrze bo wzięłam z domu wszystkie moje rzeczy. Nie chcę już wrócić do domu. Jestem pełnoletnia. W wakacje znajdę pracę i zarobie na wynajem mieszkania. Może nawet mama albo Peter pomogą mi trochę finansowo .
  -No proszę - mruczy Brian.- Co my tu mamy...
  Podchodzę do chłopaka i spoglądam mu przez ramię. O cholera!! Moja bielizna! Przechodzę obok Briana i wyrywam mu karton z rąk. Potem podchodzę do szafy i zaczynam rozkładać bieliznę w szufladach. Chłopak w tym czasie wiesza na wieszakach oddzielone wcześniej przeze mnie ubrania do powieszenia. Kiedy oboje kończymy podchodzę do łóżka i biorę wieszaki. Wieszam rzeczy w szafie a potem wkładam do niej resztę ubrań.
  I pracujemy tak już dwie godziny. Cały czas się śmiejemy i opowiadamy sobie co się u nas działo przez te wszystkie lata. Brian poza szkołą jest naprawdę fajnym i zabawnym chlopakiem. Kto wie może się zakumplujemy?
  Jest około dwudziestej drugiej, kiedy kończymy . Pokój, Kiedy nie ma już w nim samych kartonów i walizek, wygląda naprawdę świetnie. Ściany mają kolor szary a wszystkie meble są białe. Pokój jest bardzo duży. Chyba największy na piętrze i dziwi mnie ze brat mi go odstąpił. Na wprost drzwi znajdują się okna i balkon. Na lewo od drzwi na całej ścianie stoi szafa i komody oraz mała toaletka i krzesełko. Naprzeciwko nich znajduje się okromne łóżko, mogące pomieścić śmiało dwie osoby (a może nawet i trzy?), a obok szafka nocna. Na lewo jest mała komoda z telewizorem, dekoderem i odtwarzaczem DVD. Na prawo z kolei , biurko z krzeslem a nad nimi kilka półek na książki i inne ładne drobiazgi.
  Na środku pokoju leży futrzasty dywan na którym obecnie siedzimy z Brianem i przegladamy moje albumy ze zdjęciami. W sumie nie wiem czemu mu je pokazałam. Chyba nawet Bree ich nie widziała. W ogóle nie wiem po co je wzięłam, skoro chciałam zostawić za sobą wszystkie wspomnienia i całe moje życie. Odsunąć się od rodziny. Jedynymi osobami, które miały by do mnie dostęp są Bree, Nick, Liv, Peter i sporadycznie Amy. Teraz chyba powiększe grono o Briana i może nawet Chaza? Kto wie.
  Zamykam ostatni już album. Brian patrzy na godzinę i krzywi się. Spoglądam mu przez ramię. 00:12! Kiedy czas tak szybko zleciał?!
  Brian podnosi się z dywanu a ja powtarzam jego ruch. Stoimy tak chwilę, chyba nie do końca wiedząc jak się pożegnać. W końcu chłopak przytula mnie lekko i żegna się.
  -No to widzimy się jutro, Genny.
  Uśmiecham się.
  -Odprowadze cię do drzwi.-proponuję. Na co chłopak śmieje się głośno. Posyłam mu zdezorientowane spojrzenie i Brian przestaje się śmiać. Jednak uśmiech nie znika z jego ust.
  -Sory.- mówi. I znowu się śmieje. Tym razem jednak szybko się uspokaja. Bierze mnie za rękę i prowadzi w stronę balkonu. Patrzę na niego z pytaniem w oczach.
  - Widzisz pokój naprzeciw?- pyta. Kiwam głową. - Jest mój.
   Aaaa...dobra teraz rozumiem. Przejdzie przez balkony, co w sumie nie jest aż tak niebezpieczne bo niemal się ze sobą stykają. Przerwa między mini wynosi jakieś 10-15 cm. Uśmiecham się do chłopaka.
  -Wiesz co?- pytam Briana, bo nagle wpada mi do głowy pewien pomysł. Kiwa głową na znak żebym kontynuowała.- A może chcesz się jutro ze mną zabrać do szkoły?

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz