*Rozdział 4*

5.8K 546 105
                                    

Narrator

Marinette kroczyła dumnie opustoszałymi ulicami miasta. Minęła zaledwie chwila od ostatniego ataku. To wystarczyło aby każdy, nawet najmniejszy paryżanin uciekał na sam jej widok. Na jej twarzy można było zobaczyć złośliwy uśmiech.

Opętana wyciągnęła dłoń, z której po chwili wyleciały czarne motyle. Coraz bardziej zatracała się w swoich czynach. W tym samym czasie, Władca Ciem zaczynał tracić nad nią kontrole.

***

Adrien jako Czarny Kot ze łzami w oczach obserwował poczynania swojej ukochanej. Cały czas nie mógł uwierzyć, że nie był w stanie zauważyć swojej miłości. Był zły na samego siebie za to co jej zrobił. Wiedział jednak, że jeśli się podda już nigdy jej nie zobaczy.

Wiedział, że musi działać.

Przeskoczył z jednego dachu na drugi. Biegł jak najszybciej aby nie dopuścić do żadnej tragedii. Zeskoczył z dachu i wylądował tuż przed Marinette. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

Adrien na chwilę wstrzymał oddech. Bał się, że tak banalnym czynem może ją wystraszyć lub sprowokować.

- Nadal nie odpuszczasz? - spytała z kpiną w głosie.

- Marinette, błagam walcz - wyszeptał pozwalając łzom popłynąć.

- Dla kogo mam niby walczyć?! Straciłam wszystkich, na których mi zależało! Straciłam rodzinę, przyjaciółkę oraz chłopaka, którego kochałam! Będę niszczyła to miasto, aż zostanie z niego sam popiół! Zniszczę to miasto zakochanych, a ty będziesz na to patrzył! - krzyknęła.

Adrien przez chwilę miał wrażenie, że to mówi Marinette.

- Jeśli nie chcesz walczyć dla nich, walcz dla MNIE. Pomogę ci. RAZEM przez to przejdziemy - oznajmił.

Marinette przez chwilę stała i patrzyła na niego. Czarny Kot miał błagał w duchu aby te słowa do niej dotarły.

- Kłamiesz! - krzyknęła.

Adrien nie sądził, że te słowa mogą ja tak zaboleć.

Marinette nie mogła się dłużej powstrzymać. Akuma w jej sercu zaczęła odpierać jej resztki zdrowego rozsądku. Dziewczyna wywołała czarne motyle i stworzyła z nich broń, taką samą jak kij Adriena.

W jej oczach zobaczył złość i nienawiść. Nie zdążył zareagować, kiedy opętana zamachnęła się kijem, tym samym uderzając w niego. Adrien uderzył plecami o ścianę jakiegoś budynku. Wiedział, ze nie da rady z nią walczyć. Podniósł się i schował w jakiejś uliczce, tak aby go nie zobaczyła.

- Gdzie jesteś, tchórzu?!

Adrien szybko się przemienił. Ukrył się w cieniu i upadł na wilgotną posadzkę. Po jego twarzy spływały gorące łzy.

Adrien

Czułem się jak śmieć. Naprawdę wierzyłem, że moje słowa dotrą do niej. Sądziłem, że dzięki temu zechce walczyć. Jednak się myliłem.

- Adrien, nie załamuj się. Nie możesz pozwolić aby ciebie też opętał - rzekł Plagg.

-Wiem - mruknąłem.

Starałem się uspokoić. Wstałem i otarłem łzy.

- Brawo, młody. A teraz wracajmy bo jestem głodny.

Lekko się uśmiechnąłem i udałem do domu.

*****

Przepraszam, że rozdział krótki. Mam wycieczkę. Nie dość, że nie śpię od 4 rano to jeszcze pisze ten rozdział w autobusie. Co jest naprawdę trudne bo wszędzie latają cukierki i żelki.

Czytasz komentuj.

OpętanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz