Zamurowało mnie.
Nie wiedziałam jakim cudem ten pręt przebił mnie na wylot. Przecież powinien odbić się od tego, który trzymam... Co jest? Spojrzałam jeszcze raz na metal przechodzący przez mój brzuch. Czarny kawałek żelaza był gdzieniegdzie poplamiony krwią. Nie chciałam widzieć, jak to wyglądało z tyłu. Pewnie sto razy gorzej. Dzięki Buddo, że przeszło pod żebrami i ominęło wątrobę, żołądek i trzustkę... Pewnie Yahiko celował tak, żeby w razie czego, nie uszkodzić ważnych organów. Jego przezorność. Widocznie starsze rodzeństwo miało swój instynkt. Nagle brat znalazł się koło mnie, tak jak sekundę później Itachi.
-Dlaczego tego nie odbiłaś? - Otępiała spojrzałam w oczy rudowłosego. Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam w szoku. Mój wzrok utknął na broni, którą trzymałam w dłoni. Dopiero teraz zorientowałam się, że koniec pręta leżał na podłodze. Widocznie niedobrze skupiłam elementy żelaza, przez co inna, aczkolwiek podobna broń, z łatwością ją uszkodziła. Cholera! A już myślałam, że tak dobrze mi pójdzie. No oczywiście coś musiało się schrzanić! Zawsze tak było z nowymi technikami... Eh. Już można by powiedzieć, że mi idealnie idzie i wtedy... Pieprzy się.
-Sakura.
Nic nie mówiąc, rzuciłam trzymaną rzecz pod nogi i złapałam za pręt Yahiko. W prawej dłoni skumulowałam medyczną chakrę, którą powoli wpuszczałam w ciało. Szczypało jak cholera, ale nie wolno mi było przestać. Nie teraz, gdy zaczęłam odnawiać komórki. Cała dłoń była ochlapana czerwoną posoką, która brudziła wszystko dookoła. Zaraz mocnym ruchem wyrwałam metal z ciała. Krew chlusnęła po podłodze, jednak już nie w takiej ilości jak na początku. Co to się dzieje... Ech. Yahiko podniósł moją "broń", która się wygięła.
-Cooo?! - Spojrzałam zszokowana na to coś. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To było wręcz niewiarygodne. Jakim, ja się pytam cudem, to wygięło się??
-Dla... Dlaczego? - zapytałam stawiając krok do przodu i mocno gestykulując. Rana w brzuchu była już całkowicie zagojona, ale za to dały o sobie znać "obręcze" na nodze i ramieniu. Poza tym kolczyk w wardze też pobolewał. Ach... Znowu się nad sobą użalałam.
-Użyłaś za mało chakry i w dziwny sposób ją przelałaś... Gdy tylko puściłaś metal, powinien on się rozsypać na drobne cząstki... Przynajmniej na tym poziomie kontroli... - mówił braciszek, uważnie przyglądając się mojej niedoszłej broni. - A on nadal jest w kupie. - Obracał moją „własność” i bacznie się jej przyglądał. Zmarszczone brwi sugerowały, że nie bardzo wiedział dlaczego jest tak, a nie inaczej.
Dziwne... Sama postanowiłam wszcząć dochodzenie. Hmmm. Gdy ją uderzysz nie wytrzymuje, a gdy ją puścisz nie rozsypuje się.
Dla... Czekaj! Czy ja...? Poczułam jak mi policzki płoną... Już widziałam swoją czerwoną twarz. Usta mi zadrżały. Boże jaką ja byłam kretynką...
-Co jest?
Wzrok Itachiego był badawczy... Czasami mam wrażenie, że jest w stanie zobaczyć co skrywa moja dusza... I co gorsza, ma na to wielką ochotę. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
-Hmmm.. - Tensei również zaczął mi się przyglądać. Westchnęłam i spuściłam głowę. Buddo! Co za upokorzenie.
-Ja użyłam medycznej chakry - wyznałam, rozglądając się po sali. Co jak co, ale teraz nie chciałam patrzeć na twarze bliskich mi osób, którzy się ze mnie nabijają.
-Dlaczego to zrobiłaś? - spokojny głos brata dodał mi otuchy.
-Nie wiem, z przyzwyczajenia. To taki odruch - mruknęłam i udałam się do wyjścia.

CZYTASZ
Drużyna Siódma i Akatsuki [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction"-Dlatego właśnie chciałam wyruszyć jak najszybciej... By uwolnić się od tych debili. -O Boże... Jak wyjedziecie... Będę musiał się sam z nimi użerać."