W tymczasowym mieszkaniu Sakury i Itachiego, w kuchni był mały szum. Pani Uchiha gotowała obiad, a Itachi siedział przy stole i popijał kawę. Atmosfera była przyjemna, spokojna i zawierała coś co ciężko było nazwać. Była między nimi chemia, która ciągnęła ich do siebie niczym magnes.
Ciemne tęczówki mężczyzny pożerały ukochaną, przesuwały się od jasnych, zmierzwionych włosów, przez smukłą talię, na której znajdowała się jego ciemna koszula, poprzez jędrne pośladki, które mężczyzna uwielbiał dotykać aż do długich, gładkich nóg. Uwielbiał ją całą. Był nią tak nienasycony, że aż sam siebie nie rozumiał.
-Myślisz, że dadzą nam dzisiaj spokój?
-Wątpię. Jak wczoraj nie chcieli dać... Obstawiam, że Konan będzie chciała się spotkać.
-Uważam, że powinniśmy uciec. Zaszyć się na jakiś czas, tylko we dwójkę - wymamrotał niskim głosem, łapiąc Sakurę od tyłu. Mocno ją do siebie przytulił, a ustami zjechał na szyję. Jej zapach i aksamitny głos doprowadzały go do szaleństwa.
-Skąd ci taki pomysł do głowy przyszedł? - Zapytała zaciekawiona. W pierwszej chwili wydało się jej to idiotyczne i egoistyczne, ale im dłużej o tym myślała... Tym bardziej pragnęła zniknąć.
-Miesiąc miodowy... Mówi ci to coś?
Sakura zamarła z łyżką w dłoni. Całkowicie zapomniała, że mogliby się gdzieś udać pod takim pretekstem.
-Kusisz, Itachi... - powiedziała i odepchnęła męża. - Siadaj przy stole, podaję już obiad.
Podczas posiłku była całkowita cisza. Małżonkowie nie odzywali się do siebie, a w okolicy nie mieli żadnych sąsiadów. Spożywali posiłek, lecz ich myśli znajdowały się w zupełnie innych światach. Itachi zastanawiał się co ich czeka... co się zmieni... jak będzie wyglądało ich wspólne życie w Konoha...
Sakura natomiast rozważała propozycję męża. Czuła pewien dreszczyk na myśl, że ich dwójka miałaby się gdzieś udać. Gdzieś z dala od znajomych, możliwe nawet, że z dala od kogokolwiek. Jednak jedna myśl nie pozwalała jej zgodzić się z nim. Bała się, że ich pomysł może wydać się ludziom egoistyczny. W końcu wioska nie stanęła całkowicie na nogach po wojnie.
-Przepraszam, że przeszkadzamy... ale otwarte było, to weszliśmy.
To zdanie oderwało młode małżeństwo z zadumy. W drzwiach kuchennych stała para, która w niedługim czasie spodziewała się dziecka. Pani domu zerwała się na równe nogi z szerokim uśmiechem na ustach.
-Konan, skarbie!
-Witaj. Jak się czujesz?
-To chyba ja powinnam zadać to pytanie. Siadajcie. - Wskazała na krzesła wokół stołu. - Chcecie coś jeść, pić?
-Najwyżej herbaty - odezwała się łagodnym głosem i usiadła na odsuniętym przez chłopka krześle. - Przestańcie mnie traktować jak chorą, mówiłam wam już.
-A ja ile razy mam powtarzać, że jestem medykiem i powinnaś się do takich pytań z mojej strony przyzwyczaić?
Niebieskowłosa nie wiedząc co powiedzieć, wystawiła przyjaciółce język.
-Bardzo dojrzale...
-Co byliście tacy zamyśleni? Ja obstawiałam, że przez dwa dni was z łóżka nie wyciągniemy.
-Za dużo na głowie jest... Musimy sporo rzeczy jeszcze załatwić, żeby mieć spokój. Między innymi ja muszę skoczyć do szpitala i dowiedzieć się jak sprawy tam stoją.
-Rozumiem. - Tym razem odezwał się Yahiko.
-A wy co planujecie? - zapytał Uchiha, patrząc uważnie na szwagra.

CZYTASZ
Drużyna Siódma i Akatsuki [ZAKOŃCZONE]
Fanfic"-Dlatego właśnie chciałam wyruszyć jak najszybciej... By uwolnić się od tych debili. -O Boże... Jak wyjedziecie... Będę musiał się sam z nimi użerać."