#15

1.8K 89 5
                                    

Cała rozdygotana podleciałam do łóżka z Itachim, chwyciłam chłopaka za dłoń widząc jak na jego twarzy malował się ból i cierpienie. Stojąca obok mnie Konan, telepała się. Wszystko jej z rąk leciało. To nie był najlepszy pomysł by tu była. Ignorując mężczyznę spojrzałam na Hidana.

-Zabierz ją stąd. - Kiwnęłam na niebieskowłosą, która zaraz szybko zaprotestowała. - I przyjdź tutaj. Potrzebna mi będzie pomoc.

Siwowłosy pełny powagi pokiwał głową i zabrał moją bratową. Gdy tylko drzwi zamknęły się, a ja zostałam z Itachim sama... miałam ochotę się rozpłakać. Jego stan był ciężki, ale pomogę mu choćbym miała stracić całą chakrę. Spojrzałam jeszcze raz na ciało mężczyzny i olałam wszystkie jego rany, mimo tego, że się rzucał po łóżku z bólu. Najpierw musiałam poczekać na Hidana, który musiał mi pomóc. Sama nie dam rady. Znalazłam wkoło łóżka cały medyczny sprzęt potrzebny do pomocy. Będąc kilkakrotnie w Konoha, członkowie Akatsuki kradli z mojego gabinetu różne pomoce medyczne. Sięgnęłam szybko po worek z powietrzem i rurką, który musiał trzymać Hidan. Ja nie chciałam tworzyć klona, który by mi tylko zabierał energię. Gdy usłyszałam za sobą trzask drzwi i cichy, ale łapczywy oddech, odwróciłam się.

-Jestem.

-Dobrze. Poczekaj sekundkę.

Teraz mogłam zabrać się do roboty. Szybko rozpyliłam nad ciałem gaz usypiający i po chwili jęki Itachiego zniknęły. Wreszcie nastała cisza. Szybko otworzyłam jego usta i wepchnęłam do nich rurkę. Rozkazałam usiąść Hidanowi koło głowy mojego chłopaka.

-Musisz naciskać ten woreczek w takich odstępach czasowych jakbyś oddychał. Najlepiej naciskaj go, gdy wydychasz lub wdychasz powietrze. Swoim rytmem, rozumiesz?

-Tak.

Pełny powagi rozpoczął wykonywanie czynności. W pierwszej chwili należało zabrać się za udrożnienie jego dróg oddechowych. Teraz, gdy leżał spokojny, a jego klatka piersiowa unosiła się równomiernie mogłam ze spokojem – względnym – uleczać jego rany. Najpierw zabrałam się za jego klatkę piersiową. Nie była najbardziej ranna z całego ciała, ale to najwrażliwsza część, no i najważniejsza. Wyleczyłam ją całą w zaledwie dwie minuty. Teraz należało się wziąć za te kłucia na rękach i nogach. Nie wiedziałam czym je zadano, ale nie należały do „najprzyjemniejszych”. Nabrałam sporą ilość powietrza do ust i zaczęłam je leczyć. Nie mogłam także pozwolić na to, by wdało się zakażenie. Bałam się, że mógł stracić za dużo krwi, a nie mieliśmy jej tu ani trochę. Dlaczego nie wpadłam na to, by zmagazynować jej tu choć odrobinę? Głupia ja!

~Dobra, Haruno! Poobwiniasz się później.

Krzyknęła moja podświadomość, studząc mnie.

Na ramionach naliczyłam się tych ran około trzech. Sporo czasu zajęło mi wyleczenie ich, a na nogach miał ich o wiele więcej. Pociągnęłam nosem i przesunęłam się w stronę nóg. Uchiha leżał nago, zakryty tam gdzie powinien jedynie niewielkim kawałkiem materiału. Był cały we krwi, podobnie jak wcześniej Hidan. Boże, ale... Tyle miałam pytań! Kto go tak urządził?

~Kto? Ty się jeszcze pytasz kto? To chyba jasne skoro to Hidan go przyniósł, a nie jego „towarzysz”...

No tak. Przecież poszedł na misję z Tobim, który... chyba nie wrócił skoro... To że nie wrócił to raczej pewniak. Właśnie.

Jeszcze raz spojrzałam na rany, do których śmiało mogłabym włożyć palec. Tak szerokie były. Oczywiście najgorsze było to, że spora część z nich przechodziła na wylot. Nie mogłam sobie wyobrazić narzędzia, którego użyto.

Gdy pozbyłam się tych najgorszych kłuć, spojrzałam na pomagającego mi Hidana. Jego mina była poważna jak nigdy, do tego był tak spięty, że przez te kilkanaście minut siedział w jednej pozycji. Nawet nie drgnął.

Drużyna Siódma i Akatsuki [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz