Brunetka postukuje nerwowo palcami o kolana. Spogląda na elektroniczny zegarek, a małe cyferki wskazują, że jest już zdecydowanie zbyt późno. Rozgląda się dookoła, jednak po chwili jej wzrok ponownie skupia się na drodze. Jeszcze tylko kilka przecznic, pociesza w myślach samą siebie.
Samochód zatrzymuje się przed dużym, eleganckim domem, a ona wypada z niego w pośpiechu, rzucając tacie jedynie szybkie podziękowanie za podwiezienie. Naciska dzwonek i już po chwili widzi w progu uśmiechniętą panią Valente. Wymienia z nią grzecznościowe powitanie i kiedy już jest w środku, wbiega po schodach, o mało co się nie przewracając. Na szczęście w jakiś cudowny sposób udaje jej się utrzymać równowagę.
Kiedy wpada do pokoju, zastaje przyjaciółkę siedzącą na łóżku, z telefonem w ręku. Ta początkowo jej nie zauważa lecz słysząc głośne trzaśnięcie drzwi, odwraca się w jej stronę. Nieco zdezorientowana jej niespodziewaną wizytą, posyła dziewczynie pytające spojrzenie.
- Za niecałą godzinę jestem umówiona z Ramiro – mówi, ciężko osuwając się po drewnianej powierzchni.
- Co?! Jak to?! - Luna gwałtownie się podnosi i szybko podchodzi do brunetki.
- Teoretycznie rzecz biorąc mam spotkać się z nim za jakieś czterdzieści pięć minut, ale w praktyce zostało...
- Nina!
- Przepraszam, Luna. Obiecuję, że wszystko ci jutro opowiem, ale czy mogłabyś mi pomóc się przygotować? - pyta zdenerwowana.
Meksykanka przez moment lustruje ją wzrokiem, ale już po chwili posyła jej promienny uśmiech i wyciąga rękę w jej stronę. I chociaż jest piekielnie ciekawa jak doszło do tego, że dwie tak zupełnie różne osoby jak Nina i Ramiro idą na randkę, postanawia być cierpliwa i nie zadawać pytań. Jej przyjaciółka już i bez tego wydaje się być aż nazbyt zestresowana. Brunetka z wdzięcznością chwyta dłoń zielonookiej i podąża za nią w stronę lustra.
Nina z zaciekawieniem obserwuje jak dziewczyna wyciąga z szafy całą stertę ubrań. Od wzorzystych sukienek aż po krótkie jeansowe spodenki w najróżniejszych kolorach, które według panny Simonetti, są zdecydowanie zbyt krótkie i krzykliwe. Po kilku nieudanych próbach, dziewczynom udaje się jednak osiągnąć kompromis, który zadowala obie ze stron.
- I jak Ci się podoba? - pyta Luna, podając przyjaciółce okulary.
Brunetka wkłada je na nos, po czym spogląda w lustro. Kiedy dostrzega swoje odbicie, szeroko otwiera oczy. Czy to na pewno ja? Taka myśl przez sekundę gości w jej głowie. Ale tak, to ona. Te same włosy, te same usta, te same oczy. Wszystko się zgadza. Tylko dlaczego wygląda jakoś inaczej? Lepiej?
Podchodzi bliżej. Jedną dłoń kładzie na szybie, a drugą przejeżdża po materiale zwiewnej, beżowej spódniczki, którą gdzie nie gdzie zdobią drobne, różowe kwiatki. Brzoskwiniowa, koronkowa bluzka natomiast idealnie współgra z prostymi balerinkami w takim samym kolorze. Całość uzupełniają brązowe fale upięte w luźny kok i delikatny makijaż.
- Luna, dziękuję! Jesteś wspaniałą przyjaciółką!
Dziewczyna odwraca się w stronę Meksykanki i zarzuca jej ręce na szyję. Zielonooka zaczyna się głośno śmiać i odwzajemnia jej gest.
- Daj spokój, Nina. To tylko ubrania i kilka kosmetyków. I bez tego jesteś piękna, po prostu musisz w to uwierzyć.
- To prawda.
Lekko się od siebie odsuwają i odwracają w stronę, z której dobiegają słowa. Simón stoi oparty o framugę drzwi i uważnie się im przygląda, a szeroki uśmiech maluje się na jego twarzy.
CZYTASZ
EL CIELO || SOY LUNA
FanfictionJeżeli kogoś kochasz, daj mu wolność. Jeżeli cię kocha, wróci. Jeżeli nie wróci, nigdy tak naprawdę cię nie kochał. Opowiadanie oparte na serialu ,,Soy Luna". Akcja rozpoczyna w okolicach siedemdziesiątego piątego odcinka pierwszego sezonu. Postacie...