Zdolność ruchu powróciła do mnie z prędkością światła, a ja w niewyobrażalnym tempie zbiegłam na dół zbijając po drodze o poręcz kubek, by-miałam nadzieję zobaczyć mamę wygłupiającą się,a nie uciekającą przed nożem, siekierą, czy czymkolwiek, czym mógł posłużyć się ten świr z ulicy, żeby odciąć rękę.
-Mamo!- Krzyknęłam wpadając w blask żyrandola uwieszonego w samym środku salonu i we wrzask telewizora. Moja klatka piersiowa podnosiła się tak szybko jak u zmęczonego długim biegiem psa. Na szczęście rodzice stali cali i zdrowi.
-Lavender, dlaczego krzyczysz? Coś się stało?- Ta kobieta doprowadzała mnie do szału, choć kochałam ją bardzo mocno.
-Czy coś się stało? Dlaczego krzyczę? Dlaczego ty krzyczysz?-Zerknęłam na nią spode łba, opierając się jedną ręką o duży fotel stojący tuż przy malutkim stoliku do kawy.
-Oh.-Mruknęła czerwieniąc się. -Twój tata postanowił się powygłupiać i nastraszyć mnie, chowając się za drzwi do sypialni.-Rzuciła mu długie, mordercze spojrzenie, a ja wywróciłam oczami i machnęłam lekceważąco ręką.
Wiedziałam, że ten facet w oknie mi się przywidział. Chyba samotne siedzenie w pokoju odkąd skończyły się wakacje i szkoła średnia naprawdę źle na mnie wpływało. Podeszłam do lodówki w kuchni, która połączona była z salonem, by wyciągnąć sok pomarańczowy i wtedy zamarłam z butelką w dłoni słysząc głos mamy.
-Dlaczego tak prędko zbiegłaś, kiedy usłyszałaś mój krzyk?-Jej spojrzenie w kierunku taty złagodniało, ale dalej niosło w sobie przesłanie o przestrodze.
-Ee...no wiesz...-Grzebałam w lodówce udając ,że czegoś strasznie szukam, aż właściwie sama zaczęłam w to wierzyć. -Fajnie byłoby popatrzeć, jak walczycie z tatą, czy coś...-Prawdopodobnie była to moja najgorsza wymówka jeszcze z czasów epoki lodowcowej, ale rodzice łykną chyba każdy haczyk.
-Wiedziałam zawsze, że jako jedynaczka jesteś inna, ale żebym miał uderzyć mamę?-Tata wydawał się oburzony.- Myślisz, że kiedykolwiek bym tego chciał?
-Nie.
-Albo o tym pomyślał?
Teraz rzuciłam mu sarkastyczne spojrzenie.
-Dobra...chyba ty też masz ochotę czasem nam przyłożyć.-Wzruszył ramionami z głupim, usprawiedliwiającym uśmiechem.
-Masz mnie. -Uniosłam ku górze sok pomarańczowy na znak jego zwycięstwa i pobiegłam ponownie na górę, gapiąc się z niesmakiem na bałagan po rozbitym kubku z kawą.-Będę musiała to posprzątać...-Wymamrotałam do siebie, prychając lekko, kiedy usłyszałam protestujące jęki mamy o tym, że jej mąż mógłby chcieć ją uderzyć. Wszyscy dobrze wiemy ,że żartował. Wtedy spojrzałam na okno, gdy wpadłam do swojego pokoju. W głowie przewijał mi się obraz mężczyzny stojącego na ulicy, trzymającego siną, krwawą rękę w swojej dłoni...
A co jeśli wszyscy jesteśmy w pewnym sensie zabójcami? Psychopatami z rękami gotowymi, by rwać ludzkie serca dla własnej rozkoszy i zabawy?
Wzdrygnęłam się, myśląc tylko o tym, że w tym momencie to ja wychodzę na kompletnie chorą psychicznie w ogóle dopuszczając do siebie owe myśli. Czułam się dość dziwnie i nieswojo, więc usunięcie śladów morderstwa mojego kubka pozostawiłam na później, gdy wszyscy będą spać.
Siedziałam patrząc w ekran laptopa, który leżał na moim brzuchu, a ja z kolei na łóżku. Zegarek w komputerze wskazywał grubo po pierwszej w nocy. Do tej pory zastanawiało mnie to, gdzie ten czas ucieka. Wstałam leniwie z łóżka spostrzegając, że nawet się nie przebrałam w piżamę, po czym stwierdziłam, że to nawet dobrze się składa, bo pozostało mi jeszcze wyczyszczenie schodów,a szkoda by było pokaleczyć nogi.
Po cichu zeszłam do kuchni i wyciągnęłam z dolnej szafki szufelkę, miotełkę i szmatkę, którą namoczyłam wodą. Skierowałam się w stronę schodów i chwyciłam poręcz, by powoli wejść na górę, kiedy usłyszałam znajomy, cichy trzask dochodzący z sypialni rodziców.
-Niech to!-Mruknęłam do siebie i udawałam, że sprzątam, jakby nigdy nic, a w razie ich wykładu na temat szanowania rzeczy w tym domu będę po prostu przytakiwać. Szurałam cichutko zmiotką, zgarniając kawałki kubka i czekając na odgłos któregoś z nich, ale cisza piszczała mi w uszach, zaburzana jedynie przez delikatne burczenie wiatraka na suficie.
Coś było nie tak. Przecież słyszałam jak zamek w ich sypialni się przekręca.
Podniosłam się i poczułam jak serce opada mi do żołądka, który następnie wiąże się w supeł. Fala nieprzyjemnego dreszczu przebiegła po moich plecach, a włosy powolutku, niczym ciche, subtelne szarpnięcia na harfie zaczęły unosić się do góry. Włos po włosku...
Ścisnęłam mocno szufelkę, jako jedyną broń, którą miałam pod ręką i odwróciłam się, będąc pewna,co ujrzę, ale to co zobaczyłam było jeszcze gorsze.
Kobieta o długich, czarnych jak smoła włosach szła powoli korytarzem prowadzącym z sypialni rodziców nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyglądałaby całkiem normalnie, gdyby z jej ust przez cały czas coś nie dymiło i nie byłaby taka...przezroczysta.
Metalowa szufelka wypadła mi z dłoni z hukiem, a ja zacisnęłam oczy, gdy owa postać zatrzymała się w bezruchu z tą samą, niezmienną miną.
Duch...duch...zjawa...Tylko to krążyło mi po głowie i nawet nie wiedziałam, że zaczęłam krzyczeć, bo nagle objęły mnie ramiona rodziców.
-Lavender! -Głos mamy.
-Lavender kochanie, o co chodzi?-Głos taty.
Otworzyłam oczy i nagle spostrzegłam, że tej kobiety już nie ma. A może chowa się gdzieś za kanapą? Przy rodzicach dostałam większej odwagi, a właściwie dostałam jakiejkolwiek, więc pobiegłam za sofę szybko sprawdzić, czy jej tam nie ma.
-Córeczko, na pewno nie przyśniło ci się nic złego?
-Może lunatykowałaś?
-Ta...Może...-Wzruszyłam ramionami, choć wiedziałam, że prawda była inna. Nie miałam jednak tyle siły w sobie, by wrócić na górę i zostać sama w pokoju. Stałam więc jak otępiała i patrzyłam się na nich z rozpaczą w oczach. Tata przejął inicjatywę.
-Może zostaniemy w salonie we troje i pooglądamy coś w telewizji?
-Bardzo chętnie.-Wybełkotałam te słowa jak najszybciej, byle by nie znikli, gdy mrugnę tak, jak dwójka tych pozostałych, choć z ich zniknięcia byłam niewiarygodnie szczęśliwa.
Oglądaliśmy kolejny odcinek Teorii Wielkiego Podrywu, a ja śmiałam się cicho w poduszkę, wciśnięta między rodziców, gdy nagle obraz się zmienił.
-Wiadomości o tej porze?-Tata wręcz wydawał się zadowolony tak bardzo, jak nie był jeszcze od momentu, gdy Sheldon włożył na siebie coś, co sam zrobił na drutach. Oczywiście głośność została zwiększona t r z y d z i e s t o k r o t n i e ,a my z mamą wymieniłyśmy tylko znaczące spojrzenia.
-Przerywamy program, by podać wiadomości z chwili. Trzydziestosześcioletni mężczyzna został schwytany około godziny temu na jednej z głównych ulic Londynu przez miejscową policję. Sytuacja nie byłaby dziwna, gdyby nie fakt, że ów mężczyzna przechadzał się, jakby nigdy nic z odrąbaną ręką kobiety, którą sam mocno trzymał w jednej ze swoich dłoni. Jak fakty wskazują...
Niestety ja nie byłam już w stanie słuchać, ani jednego słowa więcej. To była prawda. Wcale mi się nie wydawało. On wtedy tam stał..patrzył na mnie...był p r a w d z i w y, a to oznacza, że ta kobieta w kuchni też była prawdziwa. Wyszła z sypialni rodziców...słyszałam szczęk zamka...patrzyła na mnie w ten niepokojąco spokojny sposób, a najgorsze w tym wszystkim było to, że mogła robić to właśnie teraz.
CZYTASZ
CATCHER
FantasyZłodzieje, mordercy, widma, demony i wiele więcej. Zawsze wmawiano mi, że to tylko ludzka wyobraźnia. Tak też myślałam, do pewnego, jesiennego wieczoru, kiedy wszystko się zmieniło. Raz na zawsze. Zaczęłam widzieć ich coraz częściej...w każdym dniu...