Istoty.

44 4 6
                                    

Siedziałam zamknięta w swoim pokoju, nie odpowiadając na pukanie mamy, udając,że śpię. Tak było łatwiej. Spięłam swoje blond włosy do góry i puściłam na słuchawkach ,,Sweater Weather" grupy The Neighbourhood, żeby zagłuszyć okropne myśli, które wkradały się w najciemniejsze zakamarki mojej podświadomości. Spojrzenie moich szarych oczu puściłam na ulicę, na której wszystko się zaczęło.Wtedy pierwszy raz ujrzałam tego dziwnego mężczyznę. Wtedy byłam normalną, sfrustrowaną nastolatką, a teraz jestem elektrocentrum. To bardziej jak bycie wynalazkiem, mutantem, czy potworem, a nieczłowiekiem. Choć nie wiedziałam jeszcze, czym tak naprawdę jestem, zdążyłam już znienawidzić świat trzykrotnie bardziej.

-Drangele.-Prychnęłam do siebie sarkastycznie.-Też mi coś.-I choć pragnęłam w to nie wierzyć, coś wewnątrz mnie kazało mi tego nie ignorować. W końcu każda plotka ma gdzieś swoje ziarno tak, jak każdy dym nie mógł powstać bez ognia.

Godziny mijały, a ja wciąż wpatrywałam się w ponury, miejski krajobraz za oknem. Siedziałam skulona, a gumka na włosach zdążyła zjechać dość nisko, sprawiając, że wyglądałam jak naburmuszone,nieuczesane do końca dziecko. Zamrugałam kilkakrotnie, czując jak sen spowija moje i tak już bezwładne ciało i stwierdziłam, że najwyższy czas położyć się spać. Catcher leżał na moim łóżku pogrążony we własnych sennych marzeniach i mimo całej tej okropnej historii, która miała dzisiaj miejsce byłam zadowolona,ponieważ mój zwiadowca spał spokojnie, a to oznaczało tylko jedno.

Byłam bezpieczna.


-Rozumiem kochanie, dlaczego tak się martwisz.-Mama patrzyła na mnie troskliwie i obiecuję, że gdybym nie była zajęta jedzeniem naleśników z syropem klonowym to przytuliłabym ją i wypłakała się na tyle, na ile to tylko jest możliwe w ludzkiej naturze. Tata był w pracy, co było dzisiaj akurat dobrą nowiną, bo nie wiem,jakby na to zareagował. Pewnie powiedziałby coś w stylu, że za bardzo się martwimy. To przecież jeszcze nic nie znaczy!

-Wiesz...Bianca zawsze odpisywała na moje wiadomości...-Wzruszyłam ramionami i patrzyłam pustym wzrokiem w widelec, który tańczył w mojej dłoni.Miałam ochotę uderzyć w stół, wrzasnąć, tupnąć nogą, po prostu zrobić cokolwiek, oprócz czekania na jej odpowiedź. Prawda była taka, że chciałam się dowiedzieć, kim jestem, zanim znowu przyjdą...

-Może rozładowała jej się komórka.-Mama starała się mnie pocieszyć,jak tylko mogła, ale w sytuacji, kiedy nie wiesz, że twoje dziecko jest elektrocentrum, a jej najlepsza przyjaciółka drangelem , czyli skrzyżowaniem anioła ze smokiem to rodzicielskie poradniki typu,,Kiedy rozpoznać okres dojrzewania." niewiele się zdadzą.

-Ta...może masz rację.-Zagryzłam usta. W końcu taka opcja nie mogła zostać wykluczona.-Mamy jakieś książki o starych legendach? Wiesz z serii anioły i takie tam...-Nie podnosiłam wzroku, żeby nie okazać zbyt dużego zainteresowania, ale wyczułabym nawet na kilometr tą brew Maryl, która podnosi się, gdy coś się święci.


-Dlaczego pytasz?-Jej głos był słodki i melodyjny jak zawsze, ale wiedziałam, że ona wie, że ja coś knuję. Takie już były wszystkie mamy. Westchnęłam i spojrzałam na nią z błaganiem w oczach i sama przełknęłam ślinę dusząc łzy w zarodku. Zrozumiała, że coś jest nie tak, ale znałam ją na tyle dobrze, że miałam świadomość tego, że dopóki nie mam ochoty rozmawiać na jakiś temat ona nie będzie go poruszać. Zerknęła na swoje naleśniki i wstała z talerzem, żeby odstawić je gdzieś w kąt kuchni tak, jak zawsze to robiła, kiedy zamartwianie się o mnie lub tatę odbierało jej apetyt. Podążałam za nią wzrokiem, czując, że sama już nie przełknę nic więcej i zaczęłam uderzać palcami w stół, wygrywając melodię piosenki, która pierwsza przyszła mi na myśl.-W taty gabinecie powinnaś znaleźć coś na ten temat. Wiesz, że pracując w antykwariacie ma tam różne, naprawdę stare rzeczy.

CATCHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz