-O mój Boże...-Ręce zaczęły mi się trząść, a ja sama szeptałam jakieś niezrozumiałe słowa, drżącą dłonią chwytając chusteczkę od koleżanki.
-Lav, to tylko trochę krwi z buzi...-Twarz Bianci wykrzywił zniesmaczony grymas.
-Tak, to bardzo normalne zachowanie organizmu!-Zmrużyłam oczy, ocierając usta chusteczką.
-Lav...
-Przepraszam.-Odetchnęłam głęboko i kaszlnęłam głośno, wypluwając resztę czerwonej, ciepłej cieczy.-Po prostu...ja...nie wiem, co się stało...
Wyraz jej twarzy zmienił się i teraz na jej pulchnych policzkach wykwitła troska. Zarzuciła swoje brązowe, kręcone włosy do tyłu i patrzyła na mnie podejrzliwie.
-Często ci się to zdarza?-Zaplotła dłonie na wysokości klatki piersiowej.
-Chyba nie sądzisz...-Parsknęłam sarkastycznie. Byłam pewna, że zaraz zacznie wypytywać mnie, czy dobrze się odżywiam, czy na pewno się nie odchudzam i tak dalej...ale martwiło mnie to trochę, bo o ile mi wiadomo w takich przypadkach dostaje się krwotoku tyle, że z nosa...a co najgorsze nie zdarza się to w sytuacji, kiedy widzisz staruchę z koszmaru, której krew również leci,a raczej sączy się, jak gorący, gotujący się kwas z tej okropnej, rozwartej szczęki ...
-Lavender, jeśli coś jest nie tak możesz mi powiedzieć.-Chwyciła delikatnie moją dłoń, a ja spojrzałam pierw na jej rękę, a potem na nią. Nie wiem dlaczego, ale ogarnęła mnie furia. Wyrwałam się z jej dotyku, cofając znacznie i spojrzałam na nią, jakby była moim wrogiem.
Jakby była jednym z nich.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo wszystko jest nie tak, ale się tego nie dowiesz, bo nawet, gdybyś poznała prawdę, to nie uwierzyłabyś w nią! Nikt by nie uwierzył!-Wrzasnęłam, czując gorące powietrze parzące moje zamarznięte po tym dziwnym wydarzeniu płuca i rzuciwszy Biance ostatnie spojrzenie wybiegłam z supermarketu, czując piekące łzy, spływające mi po policzkach.
Pogoda się zmieniła.
Stałam przed sklepem, z którego właśnie uciekłam targana przez strach przed własną psychiką i prawdopodobieństwem, że jestem wariatką, ale wiatr targał mną w tej chwili jeszcze bardziej. Niebo stało się szare, jak na czarno-białych filmach, a zimny i ostry deszcz ciął w moją twarz. W ciągu jednej minuty byłam przemoczona do suchej nitki, aż w końcu postanowiłam iść w stronę domu. Miałam zbyt wiele dumy, a raczej niepewności, by wrócić tam i spojrzeć koleżance w oczy. Przełknęłam głośno ślinę, zacisnęłam mocno zęby i ruszyłam przed siebie, starając się myśleć o ciepłej herbacie, gdy już dotrę na swoją posesję. Drzewa wydawały się teraz wyższe, starsze i bardziej przerażające, niż kiedykolwiek. Ich smętne, nudne w kolory liście spadały na mnie nagle uderzając mnie w twarz, jakby były granatami rzucanymi przez swojego komendanta. Ulica całkowicie namokła, ale po ciepłym dniu unosiła się nad nią cienka warstwa mgły, która wytworzyła się w kontraście temperatur zimnego deszczu i ciepłego asfaltu. Wszystko naokoło, jakby ucichło, a jedynym moim towarzyszem był świszczący wiatr. Nawet kaptur, który miałam zaciągnięty na głowę nie pomagał zbyt wiele. Ulice opustoszały, gdyż każdy z pewnością dawno dotarł do domu. Czułam się dziwnie samotna i co chwilę odwracałam się, by sprawdzić, czy nikt mnie nie śledzi, mimo to uczucie, że ktoś mnie obserwuje nie zniknęło. Bianca mieszkała niedaleko, ale niestety po drugiej stronie ulicy, więc nie mogłam liczyć na to, że mnie dogoni. Serce zaczynało tłuc mi się o żebra coraz szybciej, a na dodatek deszcz ustał wraz z wiatrem pozostawiając mnie kawałek od domu w tej dziwnej szarości i strasznej cichy, która nastąpiła tak gwałtownie. Przełknęłam po raz kolejny ślinę, krzywiąc się niemiłosiernie, kiedy okazało się to jedynym głośnym dźwiękiem wokół mnie. Poczułam nieprzyjemnie mrowienie w karku i mimo, że mówiłam sobie, iż to wszystko, to tylko sprawka mojej wyobraźni, nie mogłam zapomnieć, że mężczyzna z telewizji był prawdziwy. Ale dlaczego widziałam tą kobietę w salonie? Dlaczego staruszka uśmiechała się do mnie przerażająco, niczym upiór, a Bianca tego nie widziała, choć patrzyła w tę samą stronę?
CZYTASZ
CATCHER
FantasyZłodzieje, mordercy, widma, demony i wiele więcej. Zawsze wmawiano mi, że to tylko ludzka wyobraźnia. Tak też myślałam, do pewnego, jesiennego wieczoru, kiedy wszystko się zmieniło. Raz na zawsze. Zaczęłam widzieć ich coraz częściej...w każdym dniu...