Szłyśmy ulicą tuż po nawróceniu i odesłaniu już nie Anioła Ciemności pod bramy niebios. Nagle ciężar tego dnia spłynął na moje barki i poczułam się strasznie staro. Muzyka umilkła, a Bianca przeniosła na mnie swoje zatroskane jak zawsze spojrzenie.
-Trudno jest żyć, kiedy przypisano nam inną drogę, niż myśleliśmy, że obierzemy, prawda?-Nie patrzyła już na mnie, ale rozglądała się dookoła na obraz jesieni powoli przeobrażający się w zimowy. Ostatnie liście spadały z drzew, kończąc ten depresyjny okres roku. W końcu szły święta, a one przecież były wesołe. Tamte udało mi się odbyć bez nawiedzenia mnie przez Mikołaja Zombie, czy szalonych reniferów bez duszy. Miałam nadzieję, że te również miną pomyślnie. Dostałam nawet prezent od Bianci oraz kilku drangeli, których zdążyłam poznać. Była to srebrna bransoletka, która połyskiwała w zdumiewający sposób, przypominając smocze łuski, a raczej tęczę ze smoczych łusek. Trochę mnie to przerażało, bo kolory pasowały do barw drangeli, od których je dostałam. Ów błyskotka pozwalała mi kontrolować swoją energię, nawet wtedy, kiedy się na tym nie skupiałam, ale oczywiście nie miała stuprocentowej ochrony. Po prostu moja moc była mniej namacalna w polu elektromagnetycznym, co wcale nie oznaczało, że nie była wyczuwalna. Podobnie jest z dymem. Cały dom możesz mieć zakopcony i będziesz się dusić, dopóki nie zaczerpniesz powietrza, ale również możesz delikatnie go zwęszyć i szukać miejsca jego pochodzenia. Tak właśnie było z moją mocą. W obu przypadkach trzeba było zlikwidować miejsce skąd brała się ta moc-czyli mnie.
-Nie...trudno jest żyć, kiedy wiesz, że jakakolwiek droga może się w każdej chwili skończyć.-Wyciągnęłam bransoletkę z kieszeni i przełożyłam ją przez rękę.
-Nie powinnaś jej przy sobie nosić. Tyle razy ci to mówiłam.-Bianca zmierzyła mnie wzrokiem, którym matka mierzy swoje dziecko, kiedy przychodzi pijane z imprezy.-To, że pozwala ci kontrolować moc...
-Tak, wiem. To, że pozwala mi kontrolować moc, nie znaczy, że sama nie umiem tego robić. Poza tym mogę ją zgubić, a jeśli jakiś demon ją znajdzie i dowie się, że możliwe jest uwięzienie mojej mocy, to wtedy stworzą takie kajdany i zabiorą mnie, Bóg wie gdzie.-Wyrecytowałam słowa, które nie raz słyszałam z jej ust.-Prawda jest taka, że czuję się bezpieczniej, gdy mam ją przy sobie.-Wzruszyłam ramionami.-A fakt, że nie mogę jej używać w starciu z tymi plugawymi kreaturami, tylko dlatego, że kontrolując moją moc również ją zmniejsza w czasie, gdy ją noszę, to nie moja wina.
-Lav...
-Wiem.-Wywróciłam oczami.
-Nie tylko swoje życie narazisz, jeśli ją znajdą.-Utkwiła we mnie twarde spojrzenie, które kazało mi zahamować język.
-Co masz przez to na myśli?
-Naprawdę się nie domyślasz?
-Może trochę, ale łatwiej mi będzie wysłuchać ciebie, niż bawić się w jakieś zgadywanki.
Bianca westchnęła ciężko i mimo wszystko musiała wygiąć kąciki swoich ust w uśmiechu, bo miałam rację.
-Wszystkie drangele, które znasz oddały po kilka swoich łusek, by móc stworzyć coś, co będzie cię chronić. Wzięli na poważnie moją ochronę, którą nad tobą sprawuję. Jeszcze odkąd nas stworzono nie mieliśmy do czynienia z osobą, która miałaby w sobie taki potencjał energii, by ściągnąć na siebie takie zło.-Pokręciła głową, jakby sama nie chciała w to uwierzyć.-Nie podarowaliśmy czegoś takiego nawet tamtemu mężczyźnie, który był taki, jak ty. Nie. On był słabszy. Nasze łuski są z naszych ciał, a my mamy tę kontrolę, którą przekazaliśmy tobie w tej o to błyskotce.
-Więc możecie zginąć, jeśli odnajdą sposób, by pozbawić mnie mocy? Zabiją was, żeby stworzyć te kajdany?-Przełknęłam z trudem ślinę. Nie chciałam uśmiercić moich znajomych. Wystarczało mi uśmiercanie demonów.
CZYTASZ
CATCHER
FantasyZłodzieje, mordercy, widma, demony i wiele więcej. Zawsze wmawiano mi, że to tylko ludzka wyobraźnia. Tak też myślałam, do pewnego, jesiennego wieczoru, kiedy wszystko się zmieniło. Raz na zawsze. Zaczęłam widzieć ich coraz częściej...w każdym dniu...