Część 4

969 26 9
                                    

     Na komisariacie pierwszy zjawił się Krzysiek. Tym razem to on chciał przygotować jej ulubioną kawę. Siedząc tak samemu w pokoju interwencyjnym zastanawiał się jak on dzisiaj przetrwa tą służbę, jeśli ona będzie siedzieć tak blisko, w okół będzie roznosił się słodki zapach jej perfum, które on tak uwielbiał, nie będzie mógł jej pocałować. - To będzie bardzo ciężki dzień- powiedział sam do siebie.

Z rozmyśleń wyrwał go dyżurny Jacek, który wparował do pomieszczenia jak po ogień, rozglądając się nerwowo.

- Gdzie Emilka? - Dopytywał pośpiesznie.

- Jeszcze jej nie ma ale pewnie jest już w drodze. Zadzwonić do niej?- Zaproponował uradowany. Pomyślał od razu, że to dobry pretekst by ją usłyszeć.

- Jeśli możesz. Jest pilne wezwanie na ul. Czackiego, ktoś zgłasza, że koło rzeki leży jakiś nieprzytomny mężczyzna. Karetka już jest w drodze. Pośpieszcie się.

- Dobra już się robi. - Wybrał szybko numer do Emilki, po jednym sygnale usłyszał jej głos.

- Cześć Krzysiek. Już się za mną stęskniłeś?

- To też, ale mamy pilne wezwanie gdzie jesteś... - miał coś jeszcze powiedzieć lecz w tym samym momencie otwarły się drzwi i stanęła w nich jego partnerka.

- Już jestem. Przebieram się i ruszamy.

- Ok. Czekam na Ciebie w radiowozie.

     Po upływie kilku minut kierowali się już na podany przez dyżurnego adres. Przez całą drogę mieli nadzieję, że to tylko jakiś nietrzeźwy facet jak to często bywało, ale tym razem było całkiem inaczej. To co zobaczyli na miejscu przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Jak się okazało nieprzytomnym i ciężko pobitym człowiekiem okazał się ojciec Emilki. Krzysiek nie mógł uwierzyć w to co widział. Nie przepadał za Andrzejem, za to co zrobił Emilce i jej matce, ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Kobieta kiedy tylko go zobaczyła szybko do niego podbiegła. Ratownicy próbowali ją od niego odciągnąć. Chcieli go zabrać jak najszybciej do szpitala. Zapłakaną kobietę na siłę odciągnął od ojca Krzysiek. Przytulił ją do siebie mocno.

- Emilka spokojnie - próbował ja jakoś uspokoić. - Pozwól im działać. Zgłoszę to i pojedziemy za nimi. Nie zostawię Cię z tym samej. - Szeptał jej do ucha. Nie przejmował się, że wszyscy na nich patrzą. Teraz najważniejsza dla niego była Emilka.

    Po zgłoszeniu wszystkiego Jackowi wypisał on ich z działań, po czym pognali jak najszybciej do szpitala. W miedzy czasie Krzysiek zadzwonił z telefonu Emilki do jej matki, o wszystkim jej na spokojnie powiedział bo jego partnerka nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Przez całą drogę do szpitala płakała. Krzyśkowi pękało serce gdy patrzył na jej zalaną łzami twarz. Dręczyło go to, że nie mógł jej w tej sytuacji pomóc, mógł tylko być dla niej.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

 Sorki, że taka krótka część postaram się następną napisać trochę dłuższą. Na razie mam strasznie dużo obowiązków więc następna część może pojawić się dopiero w połowie przyszłego tygodnia lub w weekend. Dzięki, że czytacie moje wypociny, bardzo się cieszę z tego faktu, co motywuje mnie do dalszej pracy. Zapraszam do komentowania. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.

Policjantki i Policjanci: Emilka i Krzysiek (mój punkt widzenia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz