Mocne 2/10

3.4K 218 29
                                    

- Spójrz na nich George... żałosne.

- Nie obwiniaj ich za to, że nie mają daru do dziewczyn, Fred.

- Idioci. - mruknęła Wiktoria wracając do pisania, nie darząc nas wzrokiem.

Wyciągnąłem z kieszeni jakiś stary świstek i szybko napisałem wiadomość. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Snape'a. Korzystając z okazji, że stał do nas tyłem, rzuciłem zgiętą kartką w mojego brata.

- A ty kogo zaprosiłeś? - wyszeptał, patrząc na mnie z wyraźnym oburzeniem.

Chwyciłem papierową kulkę... swoją drogą skąd ja ich tyle mam?!... i wycelowałem w Angelinę.

- Co? - mruknęła darząc mnie uwagą.

Zacząłem swoją grę. Pytania w pół na migi, w pół szepcząc to moja specjalność. Oczywiście, że się zgodziła. Spojrzałem dumnie na brata, wysyłając mrugnięcie Weasleya-zwycięzcy.

- Brawo Fred. Zgodziła się. - brat poklepał mnie po plecach.

- To była oczywista oczywistość. - powiedziałem, szeroko się uśmiechając.

Tak na prawdę serce biło mi jak oszalałe, a ręce miałem niczym kostki lodu.

*********************

- O matko, matko, matko. - krzyczała Ginny wbiegając do Pokoju Wspólnego.

Jednocześnie z bliźniakiem odwróciliśmy się, siadając na kanapie przodem do oparcia. Położyłem łokcie na fotelu, przyglądając się, jak siostra próbuje zaciągnąć Wiki w stronę pokoi.

- Co robicie? - zapytaliśmy, czym zwróciliśmy na siebie uwagę.

- Za cztery godziny jest bal, a wy tu siedzicie? - krzyknęła Ginny, ponownie chwytając nadgarstek brązowowłosej.

- To dużo czasu...

- CO TY GADASZ?! Żelki ci zaszkodziły? Jeśli chcesz zabić Dimitriego swoim wyglądem, muszę już teraz zacząć zabiegi!

- Po pierwsze - zaczęła Wiktoria, wyliczając na palcach - nie jestem pacjentem, żeby iść na zabiegi. A po drugie! Wolę, żeby przeżył ten bal!

- Chwila! - krzyknąłem, przerywając zaciętą walkę na wzrok przyjaciółek. - Idziesz na bal z bułgarckim dzikusem?!

- Co w tym dziwnego? I dlaczego "z dzikusem"? - zapytała krzyżując ręce.

- Ale on przecież...

- Aish... przestań. - mruknęła wychodząc z pokoju.

Patrzyłem przez chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą mogłem zobaczyć brązowe fale włosów. Przeniosłem zdziwiony wzrok na siostrę, która patrzyła na mnie dziwnie.

- Ty deklu... Przynajmniej poszła do pokoju. - powiedziała obracając się na pięcie, po czym skierowała się w kierunku swojej sypialni.

*******************

- Gotów? - zapytałem chwytając moją już dziewczynę pod rękę. Tak! Oficjalnie jestem zajęty!

- Jak najbardziej. - uśmiechnęła się czarująco, po czym weszliśmy do Wielkiej Sali.

Bal okazał się bardzo przyjemny. Nawet George dobrze się bawił, pomimo wcześniejszych narzekań bliźniaka, który chodził w kółko do pokoju, twierdząc, że lepiej będzie jak zostanie.

- Co masz taką kwaśną minę? - zapytałem widząc, krzywy wyraz twarzy Angeliny.

- Buty mnie optarły. - mruknęła podnosząc sukienkę do połowy łydek. - Wracam do dormitorium.

- Iść z tobą? - zapytałem chwytając jej dłoń.

- Nie no co ty... baw się. - powiedziała, po czym chwiejąc się jak pingwin, wyszła z sali.

Oparłem się o ścianę, przy której stał George. Jego partnerka złamała obcas... Gorzej być nie mogło. I tu znów miałem rację, bo nie długo później stała obok nas uśmiechnięta Wiki.

Miała zieloną sukienkę do kostek, kremowe baleriny, a jej włosy były mocniej zafalowane niż zazwyczaj... Czy ja tego gdzieś nie widziałem?

- Nudzą mi się tańce. - mruknąłem, spuszczając głowę, po tym jak dziwnie na mnie spojrzała... W sumie też bym tak zrobił, jakby ktoś się na mnie gapił praktycznie bez mrugania.

- Dziewczyny już poszły.

- Taaa... A dzikus?

- Źle się poczuł. - mruknęła rozglądając się dookoła.

- Spójrzcie na Filcha. - zaczął George. - Tak świetnie się bawi. Pewnie nigdy się tak nie czuł, nawet gdy złapał nas ze swoją kotką... Szkoda by mu to psuć...

- Mam wybuchające wiśnie. - powiedziała Wiki, na co ja szybko się zerwałem.

- George biegnij po ciasto. Wiktoria podność kieckę i biegnij po owoce, a ja lecę na patrol do kanciapy!

******************
- To się zdziwi nie powiem. - zaśmiała się Wiki kładąc gotowe ciasto na biurku woźnego.

- Chcę zobaczyć jego minę, jak... Słyszycie? - Bliźniak przestał mówić.

- Kroki. Co teraz? Nie zdążymy uciec. - zapytała wypatrując przez szparę w drzwiach, nerwowo podskakując.

- Spontaniczna decyzja, George.

- Szafa, Fred. - powiedział brat machając energicznie rękami.

Schowaliśmy się do dużego mebla pod ścianą. Drzwiczki się nie domykały, więc mieliśmy widok na pokój. Skuliliśmy się, starając się nie wypaść, gdy do kanciapy wpadł Filch. Nie było z nim kotki, która pewnie by nas namierzyła.

Filch włączył gramofon i zaczął krążyć po pokoju, udając że tańczy z kimś na balu... Pewnie Pani Norris okazała się kiepską tancerką.

Na naszą uciechę, zahaczył stopą o stopą o stół, przez co upadł odbijając się od niego. Cudem udało nam się zobaczyć wspaniały wyczyn Filcha przez tą małą szparkę.

Ledwo co powstrzymaliśmy się od śmiechu. Po moich policzkach spływały łzy, George zaczął się dusić, a Wiktoria gryzła się w palec, próbując bólem zagłuszyć śmiech.

Zrezygnowany Filch wyszedł z pokoju, trzymając się za kark. Odczekaliśmy trochę, żeby upewnić się, że nie wróci.

- Nie zjadł ciasta. - powiedziała Wiki z wyraźnym zawodem.

- Nie przejmuj się. Wiśnie można podrzucić mu każdego dnia, a takie przedstawienie nie zdarza się codziennie. - odpowiedziałem przechodząc przez otwór w ścianie, prowadzący do naszej wieży.

- Upadek mocne 2/10. - zaśmiał się George. - Noo to idę spać!! Nie wiem jak wy, ale ja padam. Dobranoc!

- Dobranoc chłopaki. - uśmiechnęła się, po czym odwróciła się i potykając się przy okazji o sukienkę, poszła do pokoju.

więzi rodzinne {fred weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz