Jak mamy się o nią nie martwić?

6.2K 335 10
                                    

Podczas śniadania głównym tematem rozmów była pani Norris. Wszyscy zastanawiali się kto mógł spetryfikować kotkę. Siedziałem z Georgem i Lee, gdy dołączyły do nas siostry. Przyszły nic nie mówiąc.
- Hej! Co dzisiaj robicie? - spróbowałem przerwać milczenie dziewczyn. Była sobota, co dało mi pretekst, do rozpoczęcia rozmowy.
- Idziemy z Ginny na błonia. - Wiktoria spojrzała na siostrę. Ta tylko kiwneła głową i zaczęła jeść jajecznicę.
- Możemy iść z wami? - zapytałem jednocześnie z bratem.
- Nie.
- Widać, że przyjęłaś ją do rodziny. - George oparł głowę na ręce i uśmiechnął się. - Zaczełyście mówić jednocześnie. - Wiki i Ginny po raz pierwszy od przyjścia na śniadanie uśmiechnęły się. Udało się nam przeprowadzić normalną rozmowę.
- Idziemy? - powiedziała Wiktoria wstając.
- Tak, chodźmy. - Ginny wyszła z przyjaciółką z Wielkiej Sali.
- Też pójdę. - Jordan wstał i podrapał się po głowie. - Co to jest?! - Przeczesał ręką włosy, z których sypał się brokat. - Bardzo śmieszne chłopaki. Jak długo będzie się to trzymać?
- Aż nie wytrzepiesz wszystkiego.
- Czyli mniej więcej do poniedziałku. - George spojrzał na mnie chytrze. - Zdążymy Ci jeszcze przykleić róg do czoła.
- Spadajcie. O! Wiktoria zapomniała wziąść bluzę.
- Zaniesiemy jej.
Szliśmy po błoniach, szukając sióstr. Stały koło starego dęba. Wiktoria była zdenerwowana. Nie wiele myśląc pobiegłem dookoła. Gdy byłem już blisko zwolniłem i po cichu podeszłem do drzewa z zamiarem wspinaczki. Usiadłem wygodnie na gałęzi. George po chwili był już obok.
- To było jak trans. Nie pamiętam co się działo do końca. - Ginny mówiła spokojnie. Wyglądała jakby próbowała uspokoić przyjaciółkę.
- Prosisz, abym nikomu nie powiedziała. Zgoda, ale nie mam zamiaru patrzeć jak się izolujesz! - Wiktoria spojrzała groźnie na siostrę, po czym przytuliła ją i zaczęła mówić coś cicho. Zrzuciłem żołędzia na głowę Ginny.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy. - zeskoczyłem z drzewa i podałem niebieską bluzę Wiktorii. - Proszę.
- Co się dzieje Ginny?
- Nie interesuj się George! - krzyknęły jednocześnie.
- Od kiedy jesteś taki ciekawski, bracie? - siostra poprawiła warkocz i włożyła rudy kosmyk za ucho.
- Odkąd pamiętam. - George wyszczerzył zęby. - To co się stało?
- Nic... - Spojrzałem przenikliwie na siostrę. - No dobra... Lunatykowałam w nocy.
- To ty wychodziłaś o północy z wieży?!
- Przepraszam. - Odwróciłem głowę do niskiego blondyna.
- Cześć Colin. - powiedziała Ginny, a Wiktoria pomachała ręką. Chłopak nie śmiało odmachał jej i zapytał czy mogą porozmawiać. Colin i Wiki odeszli na chwilę.
- Nie gapcie się tak chłopaki. - powiedziała, gdy wróciła z powrotem.
- A gdzie to się ucieka? - zapytałem łapiąc się za biodra jak mama.
- Parę metrów to nie ucieczka. - odpowiedziała rozbawiona. - Colin pytał się czy nie mogłabym mu pomóc w eliksirach.
- Taak, jasne. Na 100% zakochał się chłopak.
- Pan Jasnowidz George. Mógłbyś się nie wygłupiać? - Ja i brat zaczęliśmy się śmiać. - Nie było pytania.
Wieczorem siedziałem jak zwykle z bratem na kanapie. Skończyliśmy robić róg dla Jordana i zastanawialiśmy się czy nie zaczarować mu włosów na inny kolor.
Do Pokoju Wspólnego weszła Wiktoria. Miała zielony sweter ze zbyt długim rękawem.
- Takim długim rękawem mógłbym przywiązać Cię do krzesła. - powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
- Ginny znowu dziwnie się zachowuję. Zaczynam się martwić.
- A jest wtedy w pobliżu Harry? - zapytałem z bratem.
- Nie
- To faktycznie coś jest nie tak. - George zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia, gdzie poszła.
- Chodźmy jej poszukać.
Na korytarzach było wyjątkowo dużo uczniów. Biegliśmy po schodach, wymijając innych uczniów. Skręciliśmy kolejny raz. Zatrzymałem się gwałtownie. Uczniowie za nami też patrzyli na stojące przed nami złote trio i napis na ścianie.
"KOMNATA TAJEMNIC ZOSTAŁA OTWARTA. STRZEŻCIE SIĘ, WROGOWIE DZIEDZICA." Spojrzałem na Rona.
- Co to za zbiegowisko? - Filch przepychał się wśród uczniów. Widać było że dalej przeżywał utratę kotki. - Znowu wy! Tym razem wam się nie upiecze.
- Dlaczego krzyczysz Argusie? Co to za zbiorowisko? - Dumbledore podszedł to Filcha, a potem spojrzał na ścianę. - Bardzo proszę wszystkich uczniów o powrót do swoich domów. Pan Potter, Weasley i panna Granger idą ze mną.
Wróciliśmy zrezygnowani do wieży. Taki dramat bez nas! Sprawdziliśmy jeszcze, czy Ginny nie ma gdzieś w pobliżu. Poszliśmy do kuchni napić się mleka i wróciliśmy do Pokoju Wspólnego. Wiki opadła zrezygnowana na kanape, przutuliła poduszkę i patrzyła pusto w kominek.
- Hej. Nie martw się. Na pewno niedługo przyjdzie. - złapałem ją za ramię i usiadłem obok niej. George też tak zrobił z tą różnicą, że położył nogi na mnie i Wiktorii.
- Nie za wygodnie Ci , George? - Wiki spojrzała na niego i zrobiła niewinną minę.
- Kanapa mogłaby być trochę dłuższa, ale nie mogę mieć wszystkiego. - Brat zrobił głupi uśmieszek. Portret Grubej Damy zaczął skrzypieć, a do pokoju weszła siostra. Była blada i ubrudzona od kurzu.
- Ginny! - Wiktoria pobiegła i zamknęła w uścisku siostrę, która właśnie weszła do wieży. Przy okazji zrzuciła brata na podłogę. Szybko załapała ją za nadgarstek i spojrzała groźnie- Gdzie byłaś?
- Przepraszam... Tom...
- Jaki Tom? - szepnąłem do bliźniaka.
- Nie wtrącaj się brachu, bo jeszcze znowu zmieni temat. - Niestety nie dane było mi dowiedzieć się o co chodzi, ponieważ Wiktoria zabrała roztrzęsioną Ginny do dormitorium. Wychodząc powiedziała, że się nią zajmie i mamy nie pytać co się dzieję.
- Ale to nasza siostra! - krzynęliśmy za nimi. Ostatnie co zobaczyłem to rude włosy. Spojrzałem na brata. Był równie nie zadowolony co ja.
- Chyba nie mówiła poważnie. Jak mamy się o nią martwić?

więzi rodzinne {fred weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz