Po całym dniu pomagania pani Weasley w kuchni byłam tak padnięta, że jedyne na co było mnie stać to paść na twarz i zasnąć.
Wesele Fleur i Billa był to temat cały czas żywy i świeże jak bułeczki, które Ginny podkradała dla mnie, gdy nie chciało zejść mi się do kuchni. Co chwile przylatywały sowy z gratulacjami i potwierdzeniem przybycia na przyjęcie, a Fleur ekscytowała się każdym listem.
Leżąc w poduszkach, będąc na granicy snu i bieganiem za tą szaloną, rudą kobietą z patelnią, usłyszałam cichy chichot i pocałunek na skroni. Jedyne na co dałam radę się wysilić to zrobić jakiś mało atrakcyjny grymas i mruknąć: "Nie lizać mi włosów".
Obudziłam się chyba po godzinie. Wstałam, podpierając się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju. Pamiętam jak wyglądał kilka lat temu, pełen zabawkowych mioteł, plakatów z ulubionym zespołem Ginny i domowej roboty zestawów dla początkujących czarodziejów. Teraz pokazywał jak dorosłyśmy.
Wytarłam mokry policzek w mięciutki rękaw mojego swetra (musiałam spać z otwartą buzią, żenujące) i poczłapałam do salonu, gdzie pani Molly i Ginny krążyły, wydeptując niemal bunkry w podłodze.
- Co się dzieje? - zapytałam cicho, a Ginny spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Chyba serio byłaś zmęczona, skoro zapomniałaś o misji przenoszenia tutaj Harrego! - syknęła z wyrzutem. Po chwili odetchnęła i przeprosiła mnie za swój niespodziewany wybuch.
- Daj spokój, kochanie! - zawołała pani Molly, wręcz przytulając się do szyby.
Siedziałyśmy w salonie przez kolejne pół godziny, gdy w końcu zaczęli się zlatywać... potargani ze śladami po walce. George był w złym stanie, znaczy pani Weasley tak mówiła, ale on tylko mrugnął do nas prawym okiem i rozluźnił się delikatnie, a my odetchnęłyśmy z ulgą. Ginny przyniosła mokry ręcznik w pomarańczowo paski i powoli zaczęła wycierać krew z jego twarzy.
Do w pokoju wbiegł Fred z poczochranymi od lotu włosami, a zaraz za nim pan Artur, oby dwoje zmartwieni. Przylecieli ostatni, na pewno Remus, który wniósł rudego klona numer dwa, powiedział już im o George'u.
Przyklęknął przy bracie, skupiając na nim całą swoją uwagę. Pani Molly i Ginny posłały mu pocieszający uśmiech, ale on zdawał się tego nie widzieć. Reszta zaczęła wlewać się powoli do ponurego saloniku, gdzie Fred troskliwie głaskał bliźniaka w okolicach pozostałości po uchu, a ja tylko obserwowałam z boku.
- No i jak się czujesz? - powiedział z nadzieją w głośnie.
- Jak uduchowiony. - mruknął, nie otwierając oczu, zmęczonym głosem.
- Że jak? - odparł nagle znacznie mniej pewnym głosem, a Ginny posłała mi dziwne spojrzenie - rozbawione, ale zmartwione jednocześnie. Z resztą, odwdzięczyłam się tym samym.
- A konkretnie oduchowiony... oduchowiony, czaisz Fred? - zachichotał wskazując na swój profil.
Fred rozchmurzył się automatycznie i dopiero wtedy oderwał na sekundę wzrok od brata. Niby, żeby przewrócić oczami, ale czułam ten ułamek sekundy, w którym spojrzał na mnie swoimi patrzałkami, upewniając się czy wszystko było dobrze. Nawet nie wiem czy zdążył zauważyć moje lekkie kiwnięcie głowy.
- Jest tyle żartów o uszach, a ty wyjeżdżasz z takim czymś. Jesteś żałosny. - zaśmiał się.
- I tak lepiej wyglądam niż ty.
Przytulił go mocno, ale ostrożnie, a potem podniósł się i podszedł mnie przytulić, gdy pani Molly wytarła łzy pomarańczowym rękawem koszulki z koronkowym kołnierzykiem.
CZYTASZ
więzi rodzinne {fred weasley}
FanficWiktoria to czarodziejka półkrwi. Zaprzyjaźnia się z Ginny Weasley, która wprowadzą ją w więzi rodzinne Weasleyów. Dzięki niej poznała bliźniaków, którzy stają się dla niej drugą rodziną. Historia przyjaźni, która z roku na rok była silniejsza oraz...