Rozdział #5

475 13 3
                                    

                                16.10.2016r

Siódmy dzień tej męczarni.
Mam już dość!

Popołudniu przyszedł do mnie mężczyzna. Tylko ten był inny.
Nie był zły, a wręcz odwrotnie.
Rozwiązał sznurki, którymi byłam zawiązana. Oderwał delikatnie taśmę z ust. Uśmiechnęła się do niego i cicho powiedziałam:
-DZIĘKUJĘ.

Mężczyzna nie odezwał się do mnie ani słowem tylko się lekko uśmiechną i wyszedł. Za około godzinę może dwie przyszedł inny facet. Przyniósł  mi kanapkę i jakiś sok.
-Jedz to teraz!-krzykną-
-Zrozumiano!?

-Tak powiedziałam cicho. Po policzku ściekały mi łzy.

-Nie rycz! Ja nie lubię beks!
-krzykną-

Nie mogłam przestać. Łzy po prostu same wywoływały mi z oczu.

Widział, że nie przestałam. Walną mnie pięścioł z całej siły w wargę.
Zaczęła lecieć mi krew.
Mężczyzna trzasną drzwiami i wyszedł. Mam już dość wszystkiego.
Nie chce już tak żyć.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz