Odwróciłam sie do tej osoby, lekko zdenerowowana i zdziwiona. Ona nadal nie chciała mnie póścić więc złapałam ją za nadgarstki i mocno przycisnęłam.
– Co ty robisz?! – zabrała rękę i zaczęła ją rozmasowywać.
Ta blondynka jest głupia albo głupia. Przyjrzałam się jej. Burza blond loków opatulała jej porcelanową twarz, jednak jej jasne oczy dodawały jej największego uroku. Obcisłe spodnie - muszę przyznać - bardzo dobrze na niej leżały, ukazując całkiem ładną sylwetkę. Jej koszulka mi się nie podobała, ale cóż... Nie ma rzeczy idealnych.
– Mogła bym spytać o to samo.– mruknęłam odwracając od niej wzrok.
– Nie ważne.– opóściła dłoń i złapała mnie za bluzkę – Masz zostawić Kastiela w spokoju, rozumiesz?
– Co ja takiego mu robię?– także złapałam ją za koszulkę.
Może widziała jak go przytuliłam. Ale czy to jest zbrodnia? To był odruch a ona wyobraża sobie nie wiadomo co. Nie mam nic do Kastiela, ale nie zamierzam odpuścić sobie z nim znajomości, bo znowu się to komuś nie podoba.
– Podwalasz sie do niego. To wystarcza.– warknęła.
Podwalam? Wolne żarty. Chyba nie zna definicji tego słowa.
– A. Teraz. Mnie. Puść.– ja pierwsza ją puściłam – Po pierwsze: Mogę robić, co mi sie żywnie podoba. Po drugie: Nic z nim nie robię więc sie odemnie odwal.
– Nic nie robisz idiotko?!– stanęła na przeciw mnie.– Ostatni raz mówię. Odczep sie od niego.
Zamachnęła się na mnie, ale zrobiłam unik. Chciała mi dać z liścia. Odruchowo uderzyłam ją z pięści, hamując się, gdy zdałam sobie sprawę, że może iść do jakiejś pani się naskarżyć.
Jakaś głupia dziewczyna będzie mi mówić co jest dobre a co złe. Nikomu nie pozwolę sie bić, poniżać czy zastraszać. Tym bardziej jej. Ktoś musi jej pokazać, że jeżeli kogoś uderzy, ta osoba może jej oddać. Zawsze tak jest z biciem.
Wyszłam nawet na nią nie patrząc. Usiadłam na ławce i czekałam na liska.
– Idziemy?– zapytał ucieszony czymś Kastiel.
Mnie tu chcą bić z byle powodu, a ten się z czegoś cieszy. Chwila... Z byle powodu? Jego powodu!
– Okej. Chodź.– stanęłam i dorównałam mu kroku.
– Nie spodziewałem sie tego po tobie.– prychnął.
– Ale czego?– zmarszczyłam brwi.
– Że nie przestraszysz się szkolnej suczy Amber. Do tego ją jeszcze pobiłaś. No, no, no. Mało komu sie to udało.
Jejku. Czy on to szanuje? Czy to mu się podoba? W sumie jeżeli jej nie lubi, to nic dziwnego, ale mimo wszystko zasady moralne by mi na to nie pozwalały. No bo ej. To w końcu przemoc.
– Eh, nie pozwalam sobie często na tak wiele ale nie miałam wyboru.– wzruszyłam ramionami.– Samo obrona. I nie pobiłam.
Nie wiedząc gdzie iść, szłam za nim jak jakiś pies. Jednak cóż... Teraz nie zapytam gdzie idziemy. Prowadzimy ważną rozmowę! Nie mogę jej przerwać hah.
– Przekroczyłaś jej limit.– zaśmiał się.– Ale i tak gratki. Nieźle ci poszło. A mówią, że ja jestem agresywny.
– Nie wiem tego. Nigdy przy mnie nie byłeś agresywny.– stuknęłam go w ramię.
I to prawda. Przy mnie jest potulny jak baranek. Jednak nie wiem jak jest normalnie. Może mają takie zdanie, bo widzieli go w nie korzystnych sytuacjach? Bo z naszej dwójki jak narazie to on jest tym spokojnym.
