Nowy dzień. Dzień, który zmieni trochę moje życie. Wstałam dosyć wcześnie, by nie spóźnić się do mojej nowej szkoły - Słodki Amoris. Podobno, pierwsze wrażenie jest najważniejsze, jednak trochę się martwię. Nowi ludzie, z którymi znając życie będzie ciężko mi sie dogadać. Kolejna rzecz jest taka, że nikogo tam nie znam. Dlatego błagałam Dake by wyjechał razem ze mną. Zamieszkał u wujka Borysa, choć jego mieszkanie nie jest jakoś niezwykle duże. Mogłabym nawet się z nim podzielić pokojem, tylko po to, by był ze mną i wspierał mnie. Boję się zmian. A zmiana szkoły była dużą zmianą. Zbyt dużą. I nie przeszłam tutaj ze względu na ludzi. Tam byłam niewidzialna. Denerwowało mnie to z czasem. Bo nikt nie chce być uważany jako tło. Byłam po części duff'em Dakoty. Nie będę już niewidzialna - nadal nie wiem czy to plus.
Ubrałam białą koszulę, dodając do niego niebieski krawat. Wszystko to wkasałam w czarną rozkloszowaną spódnice. Wyglądałam źle i nawet ja to widziałam. Jednak nie wiem czy obowiązują w naszej szkole mundurki i nie chcę zbyt ryzykować. Chce się wpasować, choć przy tym, moje pierwsze wrażenie będzie leżeć. Mimo wszystko rozsądek kazał mi iść tak jak byłam i tak zrobiłam.Wujek Borys, zaproponował mi podwózkę, jednak chciałam trochę zwiedzić okolicę i sama się przejść do szkoły. Nie było w tym nic złego w moim mniemaniu. Chciałam być samodzielna. To chyba dobrze.
Wyszłam z domu w szampańskim nastroju. Była to dla mnie swego rodzaju ucieczka. Ucieczka od Australii. To miejsce było z deka niebezpieczne, przez ilość groźnych zwierząt, jednak było tam wiele pięknych miejsc. Różowe, samodopływowe jezioro Hillier na wyspię Myddle. Niesamowitę, co potrafią sprawić czasami flora i fauna. Jednak tu nie jest źle. Piękne parki i jeziorka. Ludzie, którzy może nie patrzą na ciebie zbyt przychylnie, ale nie wrogo. Nie jest źle. Mam nadzieję, że szkoła da mi podobne wrażenie i już pierwszego dnia nie będę miała wrogów. To było by dramatyczne.
Idąc chodnikiem dosyć... Mozolnie, przypomniał mi się cel mojej przechadzki. Mam szkołę. I zapis do niej. Na szczęście wujek pozałatwiał większość rzeczy, jednak ja musiałam dostarczyć zdjęcia, których Borys niestety nie posiadał.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za trzydzieści dziewiątą. O dziewiątej rozpoczyna się ten cały cyrk, więc mam czas. Dużo czasu. Hm, w sumie fajnie tak myśleć, nawet nie znając odległości do tej szkoły.
Dlatego postanowiłam popytać kilku przechodniów o drogę do Liceum. Cóż okazało się, że przedemną jeszcze kilka ładnych kilometrów. Zrozumiałam, że nie zdąże idąc tym tempem. Przyśpieszyłam by być trochę wcześniej. Cudem będzie jeżeli będę równo...Chyba stał sie cud. Byłam przed czasem. Pięć minut...
Jednak dobre i to. Przedemną stała szkoła, jak każda inna. Może ta jest bardziej... Ciepła. Nie wydaje mi się, bym się odnalazła w tym klimacie. Nie jest mój i chyba nigdy nie będzie.
Na dziedzińcu było całkiem sporo osób. Zaczynając od grupki dziewczyn, które piorunowały każdego wzrokiem, do tych dziewczyn, które uśmiechały się ciepło i miło. Jednak byli też chłopcy. Też grupa, w której zaniepokoiła mnie czerwona czuprynka. Błagam by nie był to Kastiel. Tylko nie on. Z jednej strony fajnie mi się z nim gadało, a z drugiej to nie byłam ja. Nie prawdziwa. Byłam trochę... Otwarta.Chyba też dlatego, od razu gdy na mnie spojrzał, odwróciłam wzrok. Mimo tego, czułam to. Palił mi skórę. Do bólu przypominając o zdarzeniu dla plaży. Czym prędzej ruszyłam do szkoły, idąc przez środek dziedzińca. Czułan jakby każdy się nagle mną zainteresował. Zobaczył mnie. I to było fajne. Nie byłam niewidzialna.
Chodziłam po korytarzu, szukając plakietki "Gospodarz" tak, jak wujek mi kazał. Jednak nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Na szczęście z pomocą przyszedł mi srebrno włosy anioł.
- Szukasz czegoś? - zapytał, gdy był już bliżej.
Naprawdę wyglądało to zjawiskowo. Szedł dosłownie środkiem korytarza, a za nim promienie słońca, doskonale oświetlające jego sylwetkę. I te oczy... Niby nie typowe, ale fajna ta nietypowość.
