Dopiero rano dotarło do mnie to, co działo się wczoraj w nocy. Czułam wypieki na twarzy. Dreszcze. Samo wspomnienie o tym było niesamowicie dziwne. To znaczy, nie wspomnienie. Uczucie. Nie pamiętałam wszystkiego z szczególną dokładnością. Ogólny zarys. Nie reagowałam jeszcze tak na coś, czy na kogoś. I nie chciałam tego. Ale siedząc wtedy razem, obnażając się z swoich zimnych postaw, pokazując siebie i swoje prawdziwe oblicze... Rozmawialiśmy i martwiliśmy się. Od dawna nie czułam się aż tak niesamowicie... Ważna. Jednak przegrałam. Przegrałam z sobą.
Od rana czekałam na jakieś docinki ze strony wujka. Wyrzuty. A on jak gdyby nigdy nic siedział sobie rano mówiąc, że jak bardzo cieszy się, że nic mi nie jest. Było to dla mnie... Miłe. Nikt z mojej rodziny nie traktował mnie w taki sposób. Martwił się i pewnie był trochę zły, ale najwidoczniej za bardzo mu na mnie zależy by robić jakiekolwiek skargi.
Jednak wchodząc do szkoły wiedziałam, że zaraz zaatakuje mnie pani dyrektor. Ale mijała przerwa, pierwsza lekcja i nic. Nie pasowało mi to. Co dobre szybko się kończy i dorwała nas na drugiej lekcji. Mnie i Kastiela rzecz jasna.
- Co wy sobie wyobrażacie?! Wiecie jakie kłopoty nam zgotowaliście? Nigdy w naszej szkole nie dochodziło do takich zamieszań! - niemal się gotowała ze złości.
Złość piękności szkodzi.
Niemal od razu spojrzałam na Kastiela. Ile on w życiu musiał się w takim razie nadenerwować?
- To moja wina. Nie chciał - pokazałam na niego palcem - ale go podpuściłam. To tylko i wyłącznie moja niecna zagrywka.Będę miała przez to nie miłe doświadczenia ale teraz miałam to gdzieś. Mogę tyle razy brać winę na siebie, żeby nie miał problemu. Ma ich już trochę za dużo. Nie będę dociekać czy z własnej woli, czy nie.
- Ale tak właśnie... - zaczął od razu mówić, ale mu przerwała.
- Było. - dokończyłam za niego - Nie ma co kłamać. Miło, że chcesz to wziąć na siebie, ale nie ma po co. - wzruszyłam ramionami.
Staliśmy jak dwa kołki przed jej biurkiem, i nie za bardzo widziałam jego reakcje. Czułam jednak, że jest zdenerwowany. Prawdziwy ze mnie Sherlock! Tylko kto dostanie moim Watsonem?
Coś czuje, że Kastiel teraz nie będzie chciał nim zostać. Oj nie. Może Dake się skusi? Była bym w niebo wzięta. Poza tym, muszę się pochwalić, że Dakotka dostaje na kilka dni i będziemy mogli spędzić ze sobą troszkę czasu. Może nie tyle co kiedyś, ale coś tam już będzie.Kuła kiedyś to było.
- W takim razie, Kastiel wyjdź. Tym razem ci odpuszczę, ale [imię] zostań jeszcze. - trochę spokojniejsza, skierowała wzrok na swoje papiery i czasem zerkała na swoją Kiki, która siedziała obok jej nogi.
Cieszę się, że w przeciwieństwie do niektórych, nie musiałam za nią latać. Iris i Kastiel mówili mi, że niektóre ofiary, które akurat złapała na korytarzu musiały szukać jej psa przez cały dzień. Dyrektorka za tego psa by zabiła.
Kastiel niechętnie wyszedł z pokoju dyrektorki, zerkając to na mnie, to na nią, jakby chciał się upewnić czy czegoś nie planujemy. Ja planowałam mu pomóc i to zrobię.- Myślałam, że nie będzie z tobą kłopotów, jednak znajomość z Kastielem daje swoje. - mruknęła - Nie mniej, trochę się na tobie zawiodłam.
Znajomość z Kastielem nie jest niczemu winna. Dużo uczy, jednak i dużo można stracic. Transakcja wiązana, którą z uśmiechem na ustach ciągle realizuje. No i gdybym nie chciała, nie robiła bym tego. Oczywiście, wypły otoczenia ma niezwykle znaczenie, ale powiedzmy szczerze. Robimy wtedy to, co chcemy. Nie myślimy o innych. Stajemy się niesamowitymi egoistami. Tylko problem tkwi w tym, że to natura ludzka.
Nie pytałam, czemu się zawiodła. Spodziewałam się odpowiedzi w stylu, "powinnaś lepiej dobierać sobie towarzystwo", albo "Uważałam cię za bardziej rozsądną". Prawda jest taka, że wyobrażała sobie mnie jak kopię Nataniela. A ja nią nie jestem. Mówienie, "zawiodłam się" to chwyt używany przez naszych rodziców i nauczycieli. I jest w tym racja. Dużo racji. Gdy robimy coś nie rozsądnego to może kogoś zranić albo zawieść. Ale nie można na kimś, kogo zna się tak krótko!
