Rozdział 3 - Koc

553 82 15
                                    

Zgodnie z przewidywaniami po około godzinie byli w Doncaster, czekając na kolejny pociąg. Pięć minut później wpakowali się do wagonu, niestety dość zapchanego przez stado rozbieganych dzieciaków ze szkolnej wycieczki. Sherlock z wyrazem niezadowolenia wymijał plączących się pod nogami rozwrzeszczanych uczniów. John bezwolnie podążał za nim, tracąc ostatnią nadzieję na cichą i spokojną podróż. Przedostali się w końcu do drugiego wagonu, mniej okupowanego przez nadpobudliwych wycieczkowiczów. Holmes rozsunął drzwi pierwszego przedziału i zlustrował siedzące w nim osoby, po czym zamknął je i udał się do następnego.

– Coś nie tak? – doszedł go głos z tyłu.

–Szukam odpowiedniego przedziału, John – odparł z lekką irytacją. Kolejne wnętrze zostało przejrzane i odrzucone.

– Sherlock, nie mam ochoty łazić całą drogę po pociągu i szukać odpowiedniego przedziału – skwitował stanowczym tonem, wyprzedzając Holmesa i otwierając drzwi ostatniego przedziału.
W środku, po lewej stronie siedziała starsza kobieta, czytająca gazetę. Obok niej dwójka młodych dziewczyn rozmawiająca na temat prawdopodobnie dotyczący strony internetowej, którą przeglądały na laptopie. Po prawo starszy mężczyzna podsypiający przy oknie. John nie czekając na reakcję detektywa wszedł do środka.

– Dzień dobry, można? – spytał obecnych. Starszy pan nawet się nie poruszył, dziewczyny pokiwały głowami, a starsza pani uśmiechnęła się serdecznie.

– Proszę, miejsca jest jeszcze sporo – odpowiedziała, spoglądając na Johna, który przesunął się do przodu, a potem przenosząc wzrok na Sherlocka stojącego za Watsonem jak posępny cień.
John wpakował walizkę na półkę, tym razem bez większych problemów i usiadł wygodnie. Sherlock zrobił to samo i to bez słowa, choć wyczuć można było, iż ma wielką ochotę na wyrażenie swojego zdania. Watson oparł głowę o zagłówek z radością zauważając, że hałasy nie są tak denerwujące i zostały wyciszone przez zamknięte drzwi przedziału.
Każdy zajął się swoimi sprawami. Starsza pani po skończeniu czytania zaczęła rozwiązywać krzyżówki. Starszy mężczyzna nadal drzemał, oparty o ścianę przy oknie, a dziewczyny były wciąż zajęte przeglądaniem treści na laptopie. Za oknem zrobiło się już ciemno, a kiepska pogoda i zbierające się chmury potęgowały senny nastrój. Sherlock sięgnął po laptopa i zaczął przeglądać jakieś strony, z pewnością istotne z punktu widzenia sprawy. John przestał zerkać na ekran, gdyż doszedł do wniosku, że i tak nic z tego nie pojmuje. „Zresztą to niegrzeczne gapić się tak komuś na ręce. Choć Sherlockowi pewnie to nie przeszkadza, bo jest zbyt zajęty, żeby zwrócić na to uwagę" – przeszło mu przez myśl. Zamknął oczy, wsłuchując się w odgłosy stukającej klawiatury i coraz bardziej cichnące kobiece głosy. Niedługo zajęło mu całkowite odprężenie i zapadnięcie w kojący sen.


– Pański przyjaciel chyba zasnął – odezwała się starsza kobieta, odkładając na kolana krzyżówkę.
W przedziale oprócz Sherlocka i śpiącego Johna nikogo nie było. Młode kobiety wyszły gdzieś chwilę temu. Sherlock określiłby, że do wagonu restauracyjnego, ale nie miał z kim podzielić się swoją obserwacją, więc zachował ją dla siebie. Straszy pan wysiadł na poprzednim przystanku, więc zrobiło się trochę luźniej. Wrzeszczące dzieci chyba też wysiadły albo zmęczyły się, bo hałasy ustały.
Sherlock przyjął do wiadomości stwierdzenie kobiety, ale nie miał zamiaru na nie reagować. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowa ze staruszką, której znudziło się odgadywanie głupich haseł.

– Myślę, że powinno się go przykryć, bo zmarznie. Zrobiło się dość chłodno – dodała, nie zważając na brak zainteresowania ze strony detektywa. – Mam tu gdzieś koc... – Zaczęła przesuwać torby, aby dostać się do poszukiwanego przedmiotu. – Proszę. – Wyciągnęła rękę z wełnianym kocem w niebiesko–beżową kratkę.
Sherlock czując na sobie jej spojrzenie, podniósł w końcu wzrok znad ekranu. Zerknął na Johna. Jego głowa opierała się o zagłówek, a przez lekko uchylone usta od czasu do czasu wydobywał się cichy świst. Rzeczywiście zrobiło się zimno. Co odczuwał sam na sobie, gdy zmarznięte palce stukały sztywno w klawiaturę.
„Człowiek w głębokim śnie zwalnia swój metabolizm, co może spowodować zwiększone wychłodzenie organizmu przy takiej temperaturze w pomieszczeniu."
Spojrzał na życzliwie uśmiechającą się staruszkę. Może jej motywy działania wydawały mu się mało logiczne... „Przecież wcale nas nie zna, więc co ją to obchodzi?"... Jednak zastosowanie się co do jej sugestii było już uzasadnione. Holmes odłożył laptopa na bok i wziął od niej gruby koc. Jak nakazywały zasady dobrego wychowania, podziękował z lekkim uśmiechem. John by go pochwalił za takie zachowanie, gdyby nie rozpływał się teraz w objęciach Morfeusza.

– Och, drogi chłopcze jakie ty masz zimne ręce – dodała staruszka, kiedy lodowate palce Sherlocka musnęły jej dłoń. Ten zamyślił się przez chwilę, analizując kobietę od stóp do głów. Staruszka w zielonym sweterku i zabawnych, owalnych okularach na nosie, wyglądała jak poczciwa babcia z bajki dla dzieci. Do tego jej zachowanie nad wyraz to potwierdzało. Jej zatroskane spojrzenie do złudzenia przypominało to właścicielki mieszkania na Baker Street. „Pani Hudson zmaterializowała się w nowej postaci."

Wpatrujący się w nią przenikliwy wzrok detektywa i brak jego werbalnej reakcji, spowodował jej dalszą wypowiedź. – Drugiego koca nie mam, ale ten jest dość duży, więc się obaj zmieścicie.

– To całkowicie zbędne. Ja z natury jestem zimnokrwisty – odezwał się wreszcie, po czym rozłożył koc i przykrył Johna, aż po samą szyję.
Kobieta uśmiechnęła się tylko, zadowolona ze swojego osiągnięcia i wróciła do rozwiązywania kolejnej krzyżówki.


~~~~~~

Szału nie ma, ale kiedyś się rozkręci. ;)

Sherlock: The Haunted HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz