Rozdział 19 - Ukryty talent

336 53 10
                                    

Ku zaskoczeniu Watsona, po dziurze nie było ani śladu.
„Kto by pomyślał, że Sherlock zna się na budowlance." - Uśmiechnął się na myśl, że będzie miał pretekst do szantażowania tym Holmesa, jeśli ten znowu wysadzi coś w kuchni albo stopi parkiet niezidentyfikowaną substancją.
Co było do przewidzenia, brunet siedział już w salonie, stukając coś na laptopie.

- Dzień dobry. - Doktor przywitał się, po czym skierował kroki do kuchni, w celu przygotowania śniadania. Nie wysilając się zbytnio, zrobił po dwa tosty i postawił do tego słoik z dżemem porzeczkowym, który znalazł w jednej z szafek.
Zagryzając tosta, zorientował się, że Sherlock ignoruje otoczenie pochłonięty pracą na laptopie. Jego laptopie, który niedawno temu spoczywał spokojnie na komodzie, w jego pokoju. Nie można było wyciągnąć innego wniosku, niż ten, że Sherlock "nawiedził" go w nocy i pożyczył laptop, jak to miał w zwyczaju. Niestety, kwestia prywatności była przez niego postrzegana dość wybiórczo.

- Widziałem, że naprawiłeś ścianę.

Sherlock zerknął na niego znad ekranu.

- Mówiłem, że przybije je i nie będzie śladu. Nie wiem po co było tyle krzyku, John.

Blondyn podsunął mu talerz z tostami.

- Jeśli znudzi ci się rozwiązywanie kryminalnych spraw, możesz śmiało zająć się remontami. Kładzenie paneli, parkietów, malowanie ścian... - Holmes uniósł brwi, spoglądając na przyjaciela z politowaniem. Wyraz jego oczu zdawał się mówić: Serio, John? To jedno z najbardziej niedorzecznych zdań jakie powiedziałeś.

- Niedługo będziemy mieć gości z komisariatu - oznajmił niespodziewanie, stwierdzając, iż komentowanie idiotycznej wypowiedzi Watsona nie ma sensu.

- Znalazłeś jakiś nowy dowód czy masz zamiar oznajmić im kto jest mordercą? - spytał, smarując dżemem drugiego tosta.

- Ani to, ani to. Choć zgodnie z moimi założeniami, powinni znaleźć zadowalające ich dowody, z których wyciągną odpowiednie wnioski.

John przeżuwał tosta, z zaciekawieniem przyglądając się Sherlockowi.

- Pewnie nie zdradzisz mi nic więcej, zostawiając wszystkie wyjaśnienia na wielki finał, prawda?

Holmes uniósł kącik ust w minimalnym uśmiechu.

- Wszystko w swoim czasie - odparł tajemniczo.

***

Po przybyciu komisarza i ekipy policyjnych techników, w hotelu zrobiło się tłoczno. Wszędzie kręcili się funkcjonariusze, nie będąc pewnymi czego szukać.

- Napisał pan w smsie, że powinniśmy przeszukać hotel raz jeszcze, ale jak dotąd niczego nowego nie zauważyliśmy - odezwał się Martin, gdy stali w salonie.

- Tak jak skrytki w pokoju ofiary - odparł Holmes i wolnym krokiem podążył w stronę gabinetu właściciela hotelu, w międzyczasie przyglądając się uwijającym się jak mrówki policjantom. Smith i Watson poszli za nim.
W przestronnym pokoju, w który znajdowało się tylko duże, dębowe biurko oraz regały zapełnione segregatorami i teczkami, nie było nic podejrzanego. Beżową ścianę, znajdującą się za biurkiem, ozdabiał spory obraz, przedstawiający klasyczną scenę polowania na lisa. Jeden z policjantów krzątał się po gabinecie. Holmes przekroczył próg i miarowym krokiem rozpoczął obchód, podczas gdy Martin przywołał do siebie funkcjonariusza.

- Znalazłeś coś? - spytał młodego policjanta. Ten przecząco pokręcił głową.

- Nie, panie komisarzu.

- A sprawdzałeś ściany i podłogi? Może tu też jest jakiś ukryty schowek? - dodał, rozglądając się po pokoju.

- Jeszcze nie - odpowiedział, po czym szybko wziął się do roboty, schematycznie sprawdzając każdą klepkę parkietu.

John stanął z boku nie chcąc przeszkadzać.
Sherlock zatrzymał się przy biurku i otworzył szufladę. W środku leżały czyste kartki papieru oraz przybory biurowe. Wysunął ją bardziej. W głębi coś obiło się o ściankę szuflady, wydając metaliczny odgłos.
Zawołał komisarza i wyciągnął przy nim klucz do pokoju numer 22, z głębi szuflady.
Smith z zaskoczoną miną przyglądał się znalezisku zawieszonemu na ołówku, który Holmes trzymał przed jego nosem.

- Fintch! Zabezpiecz to! - przywołał funkcjonariusza, z kwitnącym na twarzy zadowoleniem. - To niewiarygodne. Pan przyciąga dowody jak odkurzacz - odrzekł rozbawionym tonem. - Jestem pewien, że dokładnie sprawdzaliśmy biurko - dodał po chwili, przeczesując ręką włosy.
Holmes rozłożył ręce w geście niewiedzy, ale John dostrzegł czające się pod tą maską rozbawienie. Przewrócił oczami i oparł się bokiem o jeden z regałów, który przesunął się kawałek. Doktor zachwiał się przez moment, ale odzyskał równowagę. Jego zachowanie zwróciło uwagę reszty. Zaskoczony obrócił się, spoglądając na regał.

- Sherlock! Zdaje się, że coś znalazłem - oznajmił, kiedy zauważył coś podejrzanego wystającego zza regału.

Wszyscy zebrali się, aby obejrzeć odkrycie. Po przesunięciu mebla jeszcze parę centymetrów dalej, ukazał im się zarysowany na ścianie kwadrat.

- Kolejna skrytka - stwierdził Martin i zarządził jej otwarcie.

Po chwili, z nieskrywaną radością, Smith dumnie dzierżył, zapakowane oddzielnie w plastikowe torebki, nóż i laptop.

- Bardzo wam dziękuję - odparł z uśmiechem, przekazując dowody Fintchowi. - Wychodzi na to, że to jednak Ramshing jest mordercą. Trudno mi w to uwierzyć, ale wszystko przemawia przeciwko niemu - dodał, wpatrując się w Holmesa, jakby chciał uzyskać potwierdzenie swoich wniosków w wyrazie twarzy detektywa. Ten jednak nic nie odpowiedział, więc komisarz nakazał powrót do komisariatu. Gdy już większość sprzętu została zapakowana do radiowozów, w progu drzwi wejściowych pojawił się Edgar Ramshing. Z dość zdziwionym wyrazem twarzy przyglądał się mundurowym, chodzącym po holu.

- Co się tu dzieje? - zapytał na tyle głośno, żeby wszyscy mogli go usłyszeć.
Martin odwrócił się zaskoczony. - Czego pan znowu ode mnie chce? - dodał Edgar, podchodząc do całej trójki.

Smith nie wiedział o czym mówił właściciel hotelu i dlaczego się pojawił, ale idealnie się złożyło.

- Panie Ramshing, jest pan zatrzymany pod zarzutem morderstwa Margaret Liam - oznajmił poważnym tonem. Edgar wytrzeszczył oczy i zbladł.

- Co? To... to jakaś pomyłka! Ja nic nie zrobiłem!

- Przykro mi, ale musimy zabrać pana na komisariat - odparł Martin, skinieniem dłoni przywołując dwóch funkcjonariuszy, żeby odprowadzili Ramshinga do radiowozu.

- Zostawcie mnie! Ja jej nie zabiłem!! - krzyczał i desperacko miotał się, prowadzony do samochodu.

- Panowie wybaczą, ale obowiązki wzywają - zwrócił się do Holmesa i Watsona. - Jeszcze raz dziękuję. Jeśli chcielibyście, to proszę wpaść do mnie przed wyjazdem. Uczcimy nasz sukces - zaproponował.

- Dziękujemy za zaproszenie. Myślę, że wstąpimy na chwilę, żeby się pożegnać - odparł John.

~~~~~~

Nie martwcie się, to jeszcze nie koniec. ;3

Mam nadzieję, że się podobało. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach. ;)

Sherlock: The Haunted HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz