3

1.1K 96 10
                                    

Ja: Ten mój stackson będzie zajebisty, mówię wam. Mam taki supi pomysł.

Odprowadziłem Stilesa do domu, który nie był zbyt zadowolony. Jego tata szybko go przytulił, widać było, że się jednak martwił. Mój chłopak niestety starał się wyrwać z jego uścisku, nie chciał, żebym ja już go dotykał.

Stiles szybko poszedł na górę, nie żegnając się że mną. Westchnąłem tylko cicho.

- Przyjdziesz jutro w nocy? - zapytał John, starając się uśmiechnąć. 

- Jasne - mruknąłem. Chwile staliśmy w ciszy, aż w końcu zapytałem ponownie o terapię. Wszystko wiedziałem właśnie od niego, a przez ostatni tydzień się nie widzieliśmy. - Jak jest na terapii?

Szeryf westchnął głośno i spojrzał na schody, czy nie było tam jego syna.

- W poniedziałek starał się rozmawiać - szepnął. - Ale od trzech dni coś znowu jest nie tak. Przez chwilę było naprawdę okej, a teraz zaczyna się coś dziać.

Spojrzałem na niego zaskoczony, nie rozumiejąc o co dokładnie chodziło. Wydawało mi się, że u niego teraz mogło być tak, że raz po prostu czuł się lepiej, a raz nieco gorzej. Nadal go rozumiałem, cieszyłem się, że w końcu go przytuliłem. Ba, nawet sam chciał! 

Myślałem też nad tym, że mógł się czuć zobowiązany do kochania mnie, jednak szybko wygoniłem tę myśl z głowy. Gdyby nie chciał się ze mną spotykać, to pewnie już dawno zerwalibyśmy.

- Em, Scott - mruknął Stiles ze szczytu schodów. Stał i patrzył się na mnie wyczekująco. Kiedy spojrzałem na niego, zapytał. - Czy mógłbyś do mnie przyjść?

Kiwnąłem głową i spojrzałem porozumiewawczo na szeryfa.

- Scotti, chciałbym, żebyś mnie pocałował - powiedział stanowczo, gdy byliśmy sami w jego pokoju.

Spojrzałem na niego pozytywnie zaskoczony, jednak zacząłem się do niego zbliżać.

Położyłem dłonie na jego biodrach i delikatnie złączyłem nasze usta. Całowaliśmy się dopiero drugi raz, ale było naprawdę urokliwe. Ciepło, które od niego biło było przyjemne, a ja się nim powoli rozkoszowałem. Nie mogłem się doczekać, by to zrobić. 

Oderwałem się od niego, kiedy zabrakło nam oddechu. Chwyciłem go za rękę, jednak szybko puściłem, gdy usłyszałem cichy syk.

- Co jest, słońce? - zapytałem odrobinę zdenerwowany. 

- Nic, nic, Scotti. 

Nie wierzyłem mu.

Nie Dotykaj Mnie /scilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz