9

883 77 31
                                    

- Nie wierzę, że to zrobił - wyszeptałem, czując jak moje serca biło jak szalone. Nie mogłem uwierzyć.

- Ja też, Scott - mruknął szeryf, ale wiedział, że musiał podpisać ten głupi dokument, przez który straci swojego syna na bardzo długo.

Spojrzałem na niego wstrząśnięty i już kiedy oddał kartkę papieru, chciałem pójść do swojego chłopaka, którego widziałem kilka minut temu.

Zrezygnowani wyszliśmy z Eichen House. 

- Dobranoc - pożegnałem się z szeryfem.

- Nie chcesz, żeby cię podwiózł? - zaproponował.

- Nie dziękuję, muszę się przejść.

Kiedy szeryf pojechał, usiadłem na ławce kilka metrów od psychiatryka. Zacisnąłem mocno oczy, nie chcąc płakać, ale wiedziałem, że to niemożliwe.

*

- Wizyty raz w tygodniu we wtorki - poinformował nas facet za okienkiem.

- Ale dzisiaj jest środa! - krzyknąłem oburzony. Nie mogłem uwierzyć, że spotkam się ze swoją miłością dopiero za tydzień. To przecież było strasznie długo!

- Wizyty są we wtorki, chłopcze - powtórzył, patrząc na mnie wrogo.

- Nic mnie to nie obchodzi.

Facet westchnął teatralnie.

- Albo stąd wyjdziesz, albo wzywam ochronę.

Nie pozostało mi nic innego, jak wyjść.

*

Wróciłem ponownie we wtorek z mocno bijącym sercem. Chciałem, pragnąłem go już zobaczyć. 

- Ja do...

- Dzisiaj odwiedzin nie ma - powiedziała facetka zza okna.

- Dzisiaj jest wtorek - odpowiedziałem i spojrzałem na nią poirytowany.

- Było samobójstwo, odwiedzin nie ma.

To nie mogło być prawdą.

Nie Dotykaj Mnie /scilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz