Rozdział 23

3.3K 113 2
                                    

- Buster! - krzyknął.

- Buster? Jaka rasa? - spytałam wstając.

- Kangal - powiedział, puszczając psa wolno.

Słyszałam kiedyś o tych psach, podobno jest to turecka rasa, ale jakoś nigdy nie zagłębiałam się w informacje o nich.

- Mieliśmy kiedyś bernardyna - westchnęłam na powrót wspomnień, nie lubię wspominać niczego sprzed dwóch lat...

- Dobra, lepiej jak wejdziemy bo jakiś wiatr się zrywa - skończył temat, jakby wyczuł że nie bardzo mam ochotę o tym mówić, albo po prostu nie chce zmoknąć w deszczu. - Buster! Chodź! - zaczął krzyczeć do psa.

Tylko weszliśmy do domu, a zerwał się taki wiatr że masakra, do tego doszedł jeszcze deszcz i zaczynało grzmieć, może jestem jakaś powalona, ale uwielbiam burze, owszem czasem się trochę boje, ale jednak ją lubię.

- Ale mieliśmy fuksa - Mike usiadł obok mnie na kanapie.

- No, przyznaj się! Zaplanowałeś to! - krzyknęłam próbując brzmieć groźnie.

- Ahh, jak mogłaś tak szybko mnie rozgryźć? - rzucił oskarżycielskim tonem na co zachichotałam, tak proszę państwa Ashley Evans ZACHICHOTAŁA! 

- Uwielbiam burze - stwierdziłam, wpatrując się w okno.

- Co? A ja myślałem że wpadniesz mi w ramiona cała wystraszona - prychnęłam. 

- Może ta twoja lala tak robi, ale ja do tego typu nie należę - wzruszyłam ramionami odwracając wzrok w stronę okna. 

- Dlaczego moja lala? - zmarszczył brwi. 

- A dlaczego nie? - nie bardzo wiedziałam co mu odpowiedzieć.

- Znaczy wiesz, kocham ją ale nie w ten sposób - co za dupek! Jak można tak mówić o swojej dziewczynie?!

- Jesteś dupkiem wiesz? - stwierdziłam twardym tonem.

- A teraz o co ci chodzi?! - uniósł się, pewnie przez to jak go nazwałam

- Jesteś dupkiem! - powtórzyłam głośniej

- Po cholerę mi to mówisz?! Co cię to obchodzi?! - No nie wierze.

- Po prostu szkoda mi tej biednej dziewczyny! Jak można być z kimś takim?! - krzyknęłam wstając z kanapy, na co Buster który leżał u mnie w nogach warknął.

- Przestań! Nic o mnie nie wiesz! - rownież wstał.

- Doprawdy? Wiem tyle ile chce i powinnam! - ruszyłam w stronę wyjścia z salonu.

- Gdzie ty idziesz?! - zaczął iść za mną.

- Jak najdalej stąd! - krzyknęłam będąc już w przedpokoju.

- Nigdzie nie pójdziesz w taką pogodę! - szybko mnie wyminął, po czym zamknął drzwi na klucz?!

- Super! Teraz będziesz mnie więził?! - ciagle krzyczałam.

- Nie krzycz! - rownież krzyknął, pff.

- Bo co?! - warknęłam.

- Przeczekaj burze a pózniej, rób co chcesz - rzucił spokojnym i beznamiętnym tonem, totalnie ignorując moje wcześniejsze słowa, wyszedł do salonu.

- Super - mruknęłam do siebie, wchodząc do kuchni.

Nie chce na niego patrzeć a tym bardziej przebywać z nim w jednym pomieszczeniu czy nawet domu! Jest totalnym, bezuczuciowym, egoistycznym, frajerem! Biedna dziewczyna...

Siedziałam tak w kuchni na krześle wpatrując się w okno, piękne błyskawice rysowały na niebie różne wzory, od zawsze uwielbiałam burze, i zapach jaki pózniej unosił się w powietrzu.

Nagle do kuchni wszedł Buster i położył swoją wielką głowę ma moich kolanach, zaczęłam drapać go za uchem na co jego tylna łapka zaczęła stukać o podłogę.

Chwile pózniej w kuchni zjawił się rownież Mike, którego najmniej chciałam oglądać.

- Pewnie jest głodny - stwierdził otwierając szafkę pod zlewem, następnie wyciągnął stamtąd puszkę z karmą dla psów.

- Głodny jestem? - zmieniłam głos i chwyciłam pyszczek psa w dłonie, na co usłyszałam prychniecie ze strony Mike'a.

- Napewno ci odpowie - rzucił, wykładając karmę do miski.

- On przynajmniej od siebie nie odstrasza tak jak poniektórzy - rzuciłam beznamiętnie.

- Aha, czyli teraz uważasz że odstraszam od siebie ludzi? No i bardzo dobrze bo taki właśnie miałem i mam zamiar! - odwrócił się na moment w moją stronę, ja naprawdę już tracę cierpliwość do tego człowieka, raz się śmiejemy, pózniej kłócimy...

- Okay, jeżeli przywiozłeś mnie tu tylko po to żeby sobie się z kimś pokłócić to masz coś poważnego z głową - wstałam ze swojego wcześniejszego miejsca a Mike położył na podłodze miskę do której pies rzucił się natychmiastowo.

- Dobra, nieważne...- przerwał mu dźwięk jego telefonu. - Tak Rosie?......- odebrał po czym wyszedł z pomieszczenia.

No co za człowiek!

Poszłam do salonu bo tylko tam tak naprawdę mogłam pójść, były jeszcze schody prowadzące na górę, jednak po pierwsze, poszedł tam Mike, a po drugie, wole nie naruszać czyjejś prywatności, pewni i tak właściciele domu nie mają zielonego pojęcia że tu jestem.

Właśnie do salonu wszedł Mike, przerywając tym samym moje rozmyślenia.

- Pewnie twoja dziewczyna się martwi? - rzuciłam. 

- Co ty masz z tą dziewczyną? - zmarszczył brwi. 

Serio to tak wyglada? W sumie może to trochę dziwne że ciagle o nią wypytuje ale chciałam po prostu wiedzieć.

- Nic po prostu pytam - wzruszyłam ramionami. 

- Zawsze się martwi...- 

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Hejka👋🏻
Może ten rozdział nie należy do najdłuższych i jest trochę nudny ale ważne ze jest! 😉
Zapraszam was do komentowani oraz gwiazdkowania ✍🏻⭐️
No i Kochani życzę wam Szczęśliwego nowego roku! Aby był lepszy niż ten poprzedni 😘🥂🎆🎉🎊
Do następnego 🔜
Buuuuuuuuuuziaki😘😘😘

                                                                     ~Wikyy~

Bad girl? [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz