Rozdział 35

2.5K 123 8
                                    

Pospiesznie wstałam z łóżka, od razu tego pożałowałam. W mojej głowie odpaliła się karuzela. Super.

Przymknęłam na chwile oczy i próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszego wieczoru, niestety pamiętam tylko że tańczyłam z Mią, pózniej z Lukiem? Luką? Nie jestem pewna. A dalej nie ma już nic. Pustka.

Boże, a jak zrobiłam coś głupiego z tym typkiem? Może to właśnie u niego jestem! Cholera, Ashley! Dlaczego ty zawsze się musisz doprowadzać do takiego stanu?!

Przeszłam powoli do drzwi po czym uchyliłam je delikatnie. Korytarz. Powoli wyszłam z pokoju zamykając za sobą jak najciszej drzwi. Pominę fakt że mam na sobie czyjąś koszulkę, która jest na mnie ewidentnie za duża, przez co sięga mi do połowy ud.

Schody. Po cichu zaczęłam schodzić z każdym schodkiem w dół. Niestety. Wszystko było na marne, całe moje skradanie, to wszystko było bez sensu. Zdałam sobie z tego sprawę gdy usłyszałam szczekanie.

Raptownie odwróciłam głowę w stronę psa. Jestem pewna że gdzieś go już widziałam! Zmarszczyłam brwi kiedy pies się podniósł. Zaczął do mnie podchodzić z merdającym ogonem. Kucnęłam do niego. Obroża. Wymacałam obroże spod jego sierści, na szczęście był medalik. Szybko przeczytałam i zamarłam.

Baster.

Zmarszczyłam brwi i nagle cały niepokój wyparował. A zastąpiła go złość, furia. Dlaczego do cholery zawsze musi paść na niego?! Czy ze mną jest coś nie tak?! Czy zawsze moje życie musi być tak powalone?! I gdzie wtedy byli moi przyjaciele?! Dali mu mnie zabrać w stanie upojenia?!

Jednak to napewno nie jest ten sam dom w którym byłam z nim po psa.

Nagle Baster się zerwał i pobiegł w prawą stronę od schodów. Bez zbędnego zastanawiania się, udałam się za nim. Jak się okazało pobiegł do kuchni. Gdzie rownież znajdował się mój główny problem od jakiegoś czasu.

Zauważył mnie. Już otworzyłam usta żeby zacząć krzyczeć jednak on mnie wyprzedził.

- Zanim zaczniesz krzyczeć, usiądź i daj mi wyjaśnić - oznajmił spokojnie.

Ja jednak nie byłam cholerną oazą spokoju w tamtym momencie.

Usiadłam jednak posłusznie na krześle, Mike postawił przede mną szklankę z wodą, odrazu za nią chwyciłam i wypiłam całą zawartość. Nie siląc się na żadne podziękowania po prostu siedziałam wkurzona i się na niego patrzyłam. Zmarszczyłam brwi.

- Co ci się stało? - zapytałam przyglądając się jego twarzy. Lewy łuk brwiowy miał rozcięty a oko podpuchnięte.

- Nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru? - znowu zmarszczyłam brwi. Coś mu zrobiłam? Nie, to niemożliwe żebym ja coś zrobiła dla takiego wielkiego faceta.

Pokręciłam jedynie przecząco głową, na co usłyszałam jego westchniecie.

- Znaleźliśmy cię wczoraj w klubie z jakimś typem - zmrużył oczy - Stąd to, trzeba było obić mu mordę - dodał wskazując na swoje oko po czym wzruszył ramionami.

O cholera!

Zmarszczyłam brwi próbując coś sobie przypomnieć. Nic. No kurwa nic!

- Ale ja nic nie pamietam! - zanurzyłam swoje palce we włosach, ciągnąć za nie do tylu. Cholera! Co się tam wczoraj działo?!

- Wiem, podał ci jakieś świństwo żebyś nie kontaktowała - patrzył przed siebie w jeden punkt.

- Ale... powiedziałeś, znaleźliśmy. Kto był z tobą? - mój głos się załamał. Czemu nie pamiętam?!

- Mia, to ona na mnie wpadła w klubie i zaczęliśmy cię szukać - wyjaśnił obdarowując mnie swoim spojrzeniem.

Kiwnęłam głową na znak że rozumiem. Oparłam łokcie na kolanach, chowający twarz w dłonie.

To nie może być prawda! Czy ten pieprzony gnój mnie... zgwałcił?! Albo chciał mnie zgwałcić?! Do cholery!

Pierwszy raz od dwóch lat, mam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko. Możliwe że poprzedniego wieczoru zostałam zgwałcona! Całe moje życie jest popieprzone i pod górę!

Mimowolnie zaczęłam się trząść, z nie wiedzy, strachu? Nawet nie potrafię się usprawiedliwić. W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy, nie miałam pojęcia czy faktycznie to miało miejsce czy po prostu moja wyobraźnie wariowała.

- Hej, wszystko w porządku? - usłyszałam jego stłumiony głos.

- W porządku?! Nie! Nie jest w porządku! Prawdopodobnie zostałam zgwałcona! To ma być w porządku?! - słowa wyciekały z moich ust, nie kontrolowałam tego.

- Uspokój się! Nie zostałaś zgwałcona! Nie zdążył ci nic zrobić.

W jednej chwili poczułam się jakby ktoś przyłożył mi w łeb. Z jednej strony poczułam chwilową ulgę ale z drugiej, skąd mam pewność że on mówi prawdę?!

- Skąd mam pewność że mówisz prawdę?! - krzyknęłam wstając z krzesła.

- Ty jesteś normalna?! - wstał uderzając palcem w czoło - Naprawdę myślisz że pozwoliłbym na to?!

Niby czemu miałby nie pozwolić?! To w końcu Mike...

Nic nie odpowiedziałam, stałam tam i nic nie zrobiłam. On też stał i się tylko na mnie uważnie patrzył cieżko przy tym oddychając.

W pewnym momencie, zaczął się do mnie zbliżać nic nie mówiąc. Był coraz to bliżej i bliżej, a ja tam stałam i nic z tym nie zrobiłam.

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Hejka 👋🏻
O. mój. Boże. 🙀
Już wam dziękowałam i w ogóle ale ja naprawdę jestem w ciężkim szoku! Jeszcze raz was baaaaardzo przepraszam za brak rozdziałów 😕
I baaaaaaaardzo wam jeszcze raz dziękuje za to wszystko 😘💝💝
Do następnego 🔜
Buuuuuuuuuuziaki 😘😘😘

~Wikyy~

Bad girl? [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz