Rozdział 26

3.3K 112 10
                                    

Pamiętajcie o grupie.
->->->->->-> "Wattysie" <-<-<-<-<-<-
_____________________________

- Ashley! Ty żyjesz! - rzuciła mi się na szyje.

- Mia! Spokojnie - chwyciłam ją za ramiona i odsunęłam od siebie - Chodźmy lepiej na górę -dodałam, gdy zorientowałam się że z salonu wygląda Nathan.

Bez sprzeciwów Mii, poszłyśmy na górę. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg mojego pokoju, zaczęło się.

- Gdzie ty byłaś?! Dlaczego nie odbierałaś telefonu?! Nie odpisywałaś na esemesy?! - zaczęła wypluwać z siebie przeróżne pytania.

- Hej! Spokojnie, mamy czas - usiadłyśmy na łożku po turecku i zaczęłam jej wszystko opowiadać...

******

- Masakra! Jak możesz się z nim jeszcze spotykać?! - zaczęła na mnie krzyczeć.

- Nie krzycz na mnie! - uniosłam się.

- Przepraszam ale zrozum że martwię się o ciebie - złagodniała.

- Wiem Mia, ale teraz to już naprawdę ostateczny koniec tej powalonej znajomości - westchnęłam.

Słyszałam jak Mia coś mruknęła pod nosem ale nie jestem w stanie określić co, z jednej strony zaczęłam się cieszyć że faktycznie to koniec. Nie będzie więcej niezapowiedzianych wizyt, odbiorów z pod szkoły. A z drugiej, coś mi nie pasowało, nie potrafię określić tego uczucia po prostu czuje się jakby nieswojo.

Westchnęła - Rozumiem że jutro idziemy razem do szkoły? - spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem.

- Tak jasne - na dowód pokiwałam głową.

- Dobra, zostawiam cię. Wyśpij się - puściła mi oczko i wyszła, co oni do cholery mają z tym okiem?!

Mam się wyspać? Heh, dobre... wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi prowadzące na mały balkon, wyszłam i zaczerpnęłam świeżego powietrza, tak. Tego mi było trzeba, spokoju.

***********
Cholerny budzik! Po co ja go w ogóle ustawiam?!

Wymacałam swoją szafkę nocną w poszukiwaniu tego cholernego telefonu, po znalezieniu, na ślepo zaczęłam przesuwać palcem po ekranie. Wszystko żeby tylko wyłączyć to cholerstwo!

Jest! Udało się. W końcu.

Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do światła dziennego, sprawdziłam godzinę. Okay, siódma piętnaście, mam na ósmą trzydzieści. Powinnam zdążyć.

Wstałam z łóżka i bez zbędnego przedłużania udałam się do szafy, oczywiście jak co rano zaczęłam w niej pływać. No przyznajcie się, kto tego nie lubi?

Po znalezieniu czarnej bokserki i do tego, uwaga zaskoczę was! Granatowych jeansów. Jest postęp. Nie są czarne! Wyciągnęłam bieliznę i podreptałam do łazienki się przebrać.

No, no, no. Robię postępy, wyrobiłam się w pół godziny. Oczywiście brałam szybki prysznic i zdążyłam się pomalować, żebyście nie pomyśleli że przebranie zajęło mi pół godziny, tak mnie jeszcze nie powaliło.

Gotowa zeszłam na dół, postawiłam na owoc, jakoś nie czuje głodu z rana. Też tak macie? Czy tylko ja jestem jakaś dziwna? Dobra znam odpowiedz.

Bad girl? [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz