Obudziłam się w kompletnie nieznanym mi miejscu. Rozejrzałam się i przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Szybko je otarłam, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W przejściu staną nie kto inny jak Ross.
-Moja księżniczka już wstała.- zaczął.
-Jak widać, księciuniu. - starałam się ukryć smutek, ale chyba mi się nie udało.
-Co się stało?- spytał.
-Przecież jak moi rodzice nie żyją, ja nie dam rady opłacić sama domu. Ja po prostu nie dam rady sobie bez nich.- mówiłam przez łzy.
Ross mnie przytulił.
-Spokojnie, jak chcesz możesz u nas mieszkać. W końcu jest tu dużo miejsca i im nas jest więcej tym weselej.
-Nie chcę się narzucać.
-Nie narzucasz się. A teraz się ubierać i chodź na śniadanie. Później idziemy po twoje rzeczy, wystawimy dom na sprzedaż i wszystko będzie dobrze.- po tych słowach mnie przytulił i wyszedł z pokoju.
Wstałam z łóżka. Dzięki Ross'owi mam więcej siły. Ubrałam się w spodnie która miałam wczoraj i wyciągnęłam jakąś koszulkę i Rossa szafy. Zeszłam na dół.
-Ładnie ci w niej.- uśmiechnął się do mnie Ross.
-Wiem.- odpowiedziałam zadziornie.- Gdzie wszyscy?
-Rodzice wyjechali nawet nie wiem gdzie, Ell i Rydel poszli na randkę, Ryland na trening, a Rocky pewnie jeszcze śpi.
-A Riker?- dopytałam.
Na to pytanie Ross wyraźnie się zdenerwował.
-A skąd ja mam wiedzieć!? Nie spowiada mi się.- podniósł głos.
-Ejj, nie drzyj się na mnie. Nic ci nie zrobiłam.-nie chciałam się kłócić, ale wkurzył mnie tym zachowaniem.
-Przepraszam, nie chciałem się unieść. Na blacie w kuchni masz naleśniki. Ja idę trochę ogarnąć samochód. Jak skończysz to przyjdź do mnie i pojedziemy do Ciebie. Ok?
-Niech ci będzie.- odpowiedziałam obrażona.
Ross wyszedł smutny.
Zjadłam oglądając jakieś bajki dla dzieci. Nagle zaczął lecieć jeden z odcinków ,,Austina i Ally". Uznałam, że Ross poczeka.
Po 20 minutach przyszedł wkurzony.
-Ile można jeść?- zapytał i spojrzał się na telewizor.-Co, już nie wystarczam ci w rzeczywistości? -zaśmiał.
-Ejj zamknij się. Austin zaraz powie Ally co do niej czuję.- rzuciłam bo poduszką.
-Dobra koniec tego dobrego.-wyłączył telewizor.
-Idioto, włącz to.- krzyknęłam na niego.
-Musimy już iść, nie mamy całego dnia.
-No dobra.- niechętnie wstałam z wygodnej kanapy i poszłam za nim.*pod moim domem*
Gdy już dojechaliśmy chciało mi się płakać. Za każdym razem kiedy patrzę na ten dom, przypominam sobie rodziców. Niedawno tu się wyprowadziliśmy, a oni już zginęli. Nie zdążyli zwiedzić okolicy i się nią nacieszyć. Smutne jest to, jak świat się szybko zmienia. Ale już koniec rozmyślań. Nie chcę się znowu rozklejać. Wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Szybko wszystko spakowałam i wróciłam do Rossa.
-Jak coś, to ja już znalazłem osobę, która byłaby zainteresowana kupnem.- zaczął.
-To dobrze. Chcę to zakończyć jak najszybciej. Możemy już jechać? -spytałam.
-Oczywiście.
Wsiedliśmy do samochodu, pakując wcześniej wsyzsktie rzeczy i odjechaliśmy.Wróciliśmy, wnieśliśmy bagaże i zaczęliśmy rozpakowywać. Nagle Ross zapytał.
-Dasz już radę sama?
-Raczej tak, a co?
-Bo muszę iść coś załatwić, za niedługo będę.
-Ok.- pocałował mnie w policzek i wyszedł.*20 minut później*
Skończyłam już rozpakowywanie, więc postanowiłam się przewietrzyć. Poszłam do parku. Chodziłam bez celu między alejkami. Nagle dostrzegłam Rossa całującego inną dziewczynę. Nie zauważył mnie choć stałam dość blisko. Dlaczego on mi to zrobił. Najpierw rozkochał, a potem zadradza. Usiadłam na pobliskiej ławce i płakałam. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Ej mała, co jest?- podniosłam głowę i ujrzałam Rikera.
-Ross...-zaczęłam i nie dokończyłam, bo blondyn usiadł koło mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
-Nie płacz. Nie warto łez na niego. To dupek. On ma więcej dziewczyn na raz niż gwiazd na niebie. A teraz chodź, zabieram Cię na lody. Co Ty na to?- wyciągnął do mnie rękę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam i podałam mu dłoń.Po krótkiej drodze doszliśmy do małej kawiarenki. W niej poznałam Laurę.
-Na jakie masz ochotę?- spytał.
-Nie wiem, Ty wybierz.
-Ok, no to poproszę dwa miętowe.- zamówił.
Podał mi mojego loda.
-Moje ulubione.- uśmiechnęłam się.Z dobre trzy godziny spacerowaliśmy i gadaliśmy na różne tematy. Okazało się, że mamy dużo wspólnego.
-Wracamy? -spytał nagle Riker.
-Możemy. - odpowiedziałam.Weszliśmy do domu i przywitał nas Ross.
-Hej kochanie, gdzie byłaś? Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.- chciał mnie pocałować, ale drogę zagrodził mu Riker.
-Nie zbliżaj się do niej- powiedział groźnie Riker.
-To Ty się do niej nie zbliżaj. To moja dziewczyna!- krzyknął Ross.
-Już nie!- krzyknęłam przez łzy i pobiegłam do pokoju Rikera.
Słyszałam tylko jak chłopcy się jeszcze kłocili. Zmęczona zasnęłam na łóżku Rikera.***
No i mamy rozdział.
Ponad 700 słów. Zaszalałam xD
Gwiazdkujcie i komentujcie to motywuje.
Do zobaczenia.