19.

90 5 7
                                    

Rano obudziłam się przugnieciona przez Rikera. Próbowałam się wyswobodzić, ale za każdym moim ruchem, blondyn ściskał mnie coraz mocniej. Trzeba to załatwić inaczej.

-Riker, kochanie, czas wstawać. -szepnęłam mu do ucha.

-Jeszcze chwilę mamo.- zaczął mruczeć przez sen.

-Wstawaj.-szepnęłam jeszcze raz.

Nic. Trzeba to załatwić inaczej.

-Wstawaj. Pizza przyszła.-krzyknęłam.

On spadł z łóżka i od razu się rozbudził.

-Co? Jaka pizza? Gdzie?- zaczął się rozglądać.

-Już wiem co na Ciebie działa jak nie chcesz wstać.-zaczęłam chichotać.

-O tyy...-zaczął się do mnie zbliżać. - Tak nie będziemy się bawić.

I zaczął mnie łaskotać. Głośno się śmiałam, co było moim błędem, bo usłyszeli to moi rodzice i od razu tu przybiegli.

-Co tu się dzieje?- zapytał mój tata.

Riker od razu wstał i chciał poprawić koszulkę, ale zapomniał, że jej nie ma. Zaczerwienił się. Od razu to zauważyłam i rzuciłam w niego ubraniem. On posłał mi spojrzenie 'dziękuję' i je ubrał.

-Ktoś mi to wytłumaczy?-ponowił pytanie tata.

-Nooo, booo - zaczęłam -Riker został na noc. Nie chciałam was już budzić, bo późno wróciliśmy i...

-No już spokojnie, ubierzcie się i zejdzie na śniadanie.- przerwała mi mama.

-Chodź kochanie, idziemy. - i wypchnęła mojego tatę z pokoju.

-No to przypał...-westchnęłam.

-Twój ojciec chce mnie zabić.- odrzekł.

-A mnie chyba wydziedziczyć. Dobra zbieraj się, mama nas obroni...chyba.- zaśmiałam się.

Blondyn odpowiedział tym samym.

Po 20 minutach piękni i pachnący zeszlismy na śniadanie. Rodzice już tam byli. Śniadanie również.

-Ale pięknie pachnie. -pochwalił Riker, punkt dla niego.

-Jajecznica. To moja specjalność, każdemu smakuje.-odpowiedziała moja mama.

Usiedliśmy przy stole. Ojciec dalej się nie odzywał. Śniadanie zjedliśmy w ciszy.

-Ja już się muszę zbierać.-rzekł Riker.

-Nareszcie.- burknął mój tata.

-ROBERT- krzyknęła moja mama, na co on tylko wywrócił oczami.

-Jesteś bardzo miłym chłopakiem, pasujecie do siebie.- uśmiechnęła się moja mama, po czym przytuliła chłopaka.

Rodzice poszli na górę, a ja odprowadziłam Rikera do drzwi.

-Masz być grzeczna na imprezie.-pogroził mi palcem.

-Dobrze, Ross mnie przypilnuje.-zaśmiałam się.

-I właśnie tego się boję.

-Przecież to twój brat, chyba mu ufasz.

-Jeżeli chodzi o dziewczyny to nie. Widzę jak na ciebie patrzy.

- Ale mi ufasz, prawda?-spojrzałam na niego.

-Oczywiście.-pocałował mnie.

-No to bądź spokojny i idź. Będę pisać.

Bracia Lynch |R5, Ross, Riker (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz