2

94 5 1
                                    

-Proszę o zmianę-jęczy po raz kolejny dziewczyna w gabinecie dyrektora.

-Nie rozumiem o co chodzi-dziwi się jej wychowawca, ktory rządzi tą szkołą i sam przydziela od dwóch lat Olivię, jako dziewczynę, ktora oprowadza nowych uczniów-Zawsze sie cieszysz i lubisz poznawać nowych jako pierwsza.

-Tak, To prawda-odpowiada, przecierając twarz dłońmi-Ale tym razem naprawdę nie chcę tego robic.

Olivia naprawdę długo zastanawiała się co ma zrobić. Nie przespała prawie całej nocy, kiedy upewniła się, że na pewno chodzi o chłopaka, o którym myślała. Przez cztery godziny wpatrywała się w dom po drugiej stronie ulicy, nie mogąc uwierzyć, że znów bedzie mieszkał na przeciwko niej. Przez cztery lata cieszyła się tym, że prawdopodobnie już go nie spotka. Nowy York jest olbrzymi, a on mieszkał na drugim końcu, więc nie musiała sie martwić, że spotka Go gdzieś w pobliżu, bo nawet nie zapuszczała się w dawne tereny, a on z pewnością nie bywał koło jej nowego domu . Potem zastanawiała się, jaki idiota zmienia szkołę w dwunastej klasie, jednak pózniej jej się przypomniało, ze to w koncu Dallas. Zastanawiała się czy nie powiedzieć rodzicom, kto bedzie koło nich prawdopodobnie mieszkał, jednak stwierdziła, że nie chce sobie odbierać patrzenia na ich złość, kiedy dowiedzą się, że to właśnie państwo Dallas i ich synuś bedą znów mieszkać na przeciwko. Zdaje sobie sprawę i nawet robi jej sie szkoda mamy, która znów ujrzy starą znajoma, z ktora kiedys była blisko. Jednak kiedy przypomina sobie, co ostatnio robią jej rodzice, jakoś całe współczucie wyparowuje.

-Bardzo pana proszę-wdycha-naprawdę, bede oprowadzała każdego, tylko nie tego chłopaka.

-Olivia, jesli nie podasz mi powodu, dla którego miałabyś tego nie robic, nie zmienię swojej decyzji-odrzekł surowo, a ona miała ochotę wziąć zszywacz leżący koło jego ręki i przyszyć mu do biurka wszystkie palce.

-Jasne-burknęła, wstając z krzesła-prędzej dostane 6 z biologii.

-A wiec czekam-uśmiechnął się i pomachał jej na pożegnanie, kiedy zamykała drzwi.

Chciała rozsadzić wszystko, co stało jej na drodze. Nie miała ochoty odpowiadać na żadne "cześć" i pragnęła przez chwile, zeby nikt w tej szkole jej nie znał. Szukała swojej przyjaciółki, bo chciała się jej wyżalić, jakim imbecylem jest ich wychowawca, a jednocześnie dyrektor. Jak zwykle, zeby dostać się na ten pieprzony kawałek, w którym zawsze siedzieli jej znajomi, musiała przejść pół szkoły. Kiedy wreszcie dostrzegła swoje znajome, prawie do nich podbiegła.

-I co?-zapytała ją Kate, kiedy ta miała zacząć salwę swoich wyzwisk.

-Ten pieprzony palant powiedział, że mam go oprowadzić i nie ma możliwości zmiany-warknęła.

-Tak?-zapytała jedna z reszty dziewczyn-To chyba nie masz się czym martwić, bo jest naprawdę seksowny, a Dylan i reszta już się z nim zapoznaje.-powiedziała, pokazując głową gromadę chłopaków.

Zanim zdążyła pomysleć, czy na pewno chce tam spojrzeć, już to zrobiła. Najpierw zobaczyła smiejacego sie i popychającego Daniela Dylana, a potem wsród innych chłopców jego. Uważnie mu sie przyglądała. Urósł-to pierwsze, co przyszło jej do głowy, gdyż spostrzegła, że jest gdzieś wzrostu jej znajomych, a ostatnio go widziała jak miał jakies metr pięćdziesiąt. Jego włosy nie są obcięte na Biebera, do którego chciał się upodobnić, lecz są lekko postawione i jaśniejsze, mają przejaśnienia blondu. Spojrzała na piwne oczy, które śmiały się do Daniela i przypomniała sobie, jak śmiały się do niej, nie.. Śmiały sie z niej, szyderczo i podle, jednak mimo to, po głowie przebiegły jej tez jego przyjacielskie i troskliwe oczy, przez co zakłuło ją serce. Jego malinowe, pełne wargi odsłoniły śnieżnobiałe zęby, które były proste, bez aparatu, ktory niegdyś nosił. Kości policzkowe były bardziej wyraźne, a ciało wysportowane. Był ubrany modnie, jak większość Amerykanów, jednak on obracał się w trendach odkąd pamięta. W skanowaniu go przerwał jej głos jednej z koleżanek.

-No, nie zdziwiłabym się, jeśli Dylan zaliczyłby go jako pierwszy-powiedziała, a wszystkie wybuchły śmiechem, w szczególności Olivia, która patrzyła na koleżanki, i wręcz zanosiła się śmiechem, wyobrażając sobie swojego dawnego znajomego, ktory od najmłodszych lat był kobieciarzem, w łożku ze swoim przyjacielem.

I wtedy przeniósł wzrok na nie. Nie, przeniósł wzrok na nią. Poznał ją od razu, mimo tego, że od ich ostatniego spotkania znacznie się zmieniła. Wciąż jest mała, zawsze była niższa od swoich koleżanek. Jej włosy są znacznie dłuższe i nie są związane w te kiczowate warkoczyki, których tak strasznie nie lubił. Wiele razy mowil jej, żeby przestała je nosić, bo lepiej jej w rozpuszczonych włosach, w których widział ją jako jedyny, prócz jej rodziny, jednak ona nigdy go nie słuchała. Teraz długie fale lśniły aż do pasa. Jej zielone oczy wesoło błyszczały, kiedy zanosiła się śmiechem i zobaczył, że nie ma już różowych gumek na aparacie, bo nie ma go w ogóle. Była szczupła, bardzo, bardzo szczupła. W pierwszej chwili pomyślał, czy nie ma anoreksji, jednak kiedy spojrzał jeszcze raz na jej ciało, dostrzegł mięśnie, które świadczyły o tym, że cos ćwiczy. Przypomniało mu się, jak mimo tego, że wtedy była znacznie grubsza, zawsze wygrywała z nim w wyścigach i była lepsza w jeżdżeniu na każdym możliwym wynalazku. Była zupełnie inna niż w ostatnich latach, a w szczególności miesiącach, kiedy mieszkali jeszcze koło siebie.

W tym samym czasie, kiedy miał zapytać, udając głupiego "kim jest ta dziewczyna", spostrzegł blondyna podchodzącego do niej od tyłu. Na początku myślał, że to jej chłopak, kiedy zaczął cos szeptać jej na ucho i poczuł jakies dziwne uczucie, jednak po chwili poznał go. Wiedział, że to Jack. Jej brat i najlepszy przyjaciel tego pieprzonego prowodyra całego zamieszania. Dobrze pamięta, jak Jack jeszcze jako chude chucherko chciał się na niego rzucić, kiedy dowiedział się prawdy. I pamięta śliwę, którą miał przez niego pod okiem oraz rozciętą wargę, którą rozwalił, kiedy Jack popchnął go na kamienie. On tez sie znacznie zmienił-pomyślał. Był znacznie wyższy i naprawdę wysportowany. Oczywiście pamięta jego kruczoczarne włosy, które teraz były jaśniutkie.

-Hej, Cameron-Dylan pomachał mu ręką przed oczami-głuchy jestes, czy jak?

-Nie-odparł-ale czekaj, co mówiłeś?-zapytał, śmiejąc się.

-Czy wiesz, że robisz domówkę w tym tygodniu.-Oznajmił Chłopakowi Daniel.

-Tak-wzruszył ramionami- u mnie tez się takie robiło.-odpowiedział beznamiętnie, patrząc jak jego dawna znajoma odchodzi gdzieś z bratem.

-Cześć-usłyszał głos dziewczyny, która właśnie do nich podeszła.

-Cześć-odpowiedział, posyłając jej uśmiech.

-Nie patrz tak już na nią-zaśmiał się Dylan.

-Na kogo?-Kate od razu wcięła się w rozmowę-Aaa-powiedziała, po czym szeroko się uśmiechnęła.

-Będziesz miał okazje spędzić z nią wiecej czasu-oznajmił mu Daniel, a ten spojrzał na niego zbity z tropu-ona zajmuje się świażakami-wyjaśnił, widząc jego minę.

-Co to znaczy?-zapytał, mając od razu nieodpowiednie skojarzenia.

-To znaczy, że oprowadza Cię po szkole.-odpowiedział mu, tym samym wciąż wyjaśniając o co chodzi.

-Pieprzyć szkołe-zaśmiał się Czarnowłosy chłopak, widząc zainteresowanie jego przyjaciółką-ona jest twoim głównym gościem na domówce.

-Miło.-uśmiechnął się fałszywie, wiedząc, że nie ma możliwości, żeby wynikło z tego cos dobrego.

AGREEMENT I C. D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz