2 - Lodówka to Twój przyjaciel

3.3K 332 124
                                    

Zaglądnąłem niepewnie do łazienki. Czarnowłosy pochylał się nad toaletą, zwracając to co zjadł wcześniej, wydając się być bardziej bladym. Poklepałem jego plecy, pomagając mu wstać po czym przywrócić go do porzadku. A przynajmniej się starać. Zajęczał z niezadowolenia płucząc dokładnie usta. Przyznaję, zrobiło mi się głupio.
- Wybacz, Yu-chan..Nie wiedziałem, że aż tak źle sie poczujesz..
- J-jest w porządku..nie przejmuj się mną.. - Zaczyna się. Ta cała jego gatka o tym jaki to in jest silny, wytrzymały i ze wszystkim sobie świetnie poradzi. Znam go już taki szmat czasu i wiem, że tak naprawdę to ja dbam o jego bezpieczeństwo, zdrowie i spełniam wszystkie jego potrzeby. Czasami pyta mnie, czy mnier to nie męczy. Cóż, bycie wampirem daje pewne plusy - nie meczew się tak szybko. Jednak chodzi tu o zdrowie psychiczne. Z tym trochę u mnie gorzej. Po ostatnich wydarzeniach dużo zmieniło się w mojej głowie, wiele rzeczy przemyślałem i poukładałem.

Tak naprawdę wcale nie przeszkadza mi "niańczenie" mojego Yu-chana. Szczerze, uwielbiam się nim zajmować. Sprawia mi to ogromną satysfakcję gdy mnie docenia, zwłaszcza w kwestiach kulinarnych. Miło jest wiedzieć, że ktoś kto jest dla Ciebie ważny, docenia Twoje wysiłki. Czasami mój przyjaciel chciałby mi się odwdzięczyć. Tylko, że ja mu na to nie pozwalam. Nie jest mi to potrzebne. Wystarczy, że po prostu ze mną jest. Przynajmniej mam dla kogo gotować. Sam nie muszę dostarczać do swojeo organizmu ludzkiego pokarmu, ale tak mi smakuje, że nie mogę sie powstrzymać. Gdyby Yuu chciałby przygotował swoje popisowe danie - kanapkę - w zamian za moje zasługi, zapewne spaliłby kuchnię.
- Lepiej się połóż..Powinno Ci przejść - Czarnowłosy spełnił moją prośbę. Położył się ale..do wanny.
- Miałem na myśli łóżko, tutaj nie będzie Ci wygodnie..
- Strasznie mi gorąco...a ta wanna jest tak przyjemnie chłodna !
Postanowiłem zostawić to bez komentarza.

Zostawiłem Yuu w łazience i otworzyłem tarasowe drzwi. Ciepły, lekki wiaterek owiał moją twarz. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem i ruszyłem w stronę swojego małego ogródka. Z niewielkiej, drewnianej szopki wyciagnąłem zieloną konewke po czym napełniłem ją wodą i zabrałem się za podlewanie. Gdzieniegdzie powyrywałem chwasty i niedługo później grządki znów wygladały należycie.

Uśmiechnąłem się do siebie czując jak kły nieprzyjemnie wbijają sie w moją dolną wargę. Moje ciało błagało, wręcz wołało o krew Yuu. Dłonie zaczęły mi delikatnie drżeć. Wziąłem głeboki wdech, a potem wydech aby się uspokoić. W żadnym wypadku nie mogłem stracić nad sobą kontroli. Jednak z każdym dniem opanowanie się przychodziło mi z coraz większą trudnością. Ostatnio przeleżałem całą noc wdychając zapach Yuu, ledwo się powstrzymując przed zatopieniu kłów w jego szyi. Słyszałem dokładnie bicie jego serca i równomierny puls, gdy tak spokojnie spał, nieświadomy niczego.
Pokręciłem głową, aby się otrząsnąć. Nie ma bata, musiałem wytrzymać.

Gdy już w pełni się uspkoiłem, ponownie zajrzałem do czarnowłosego. Jednak w wannie go nie było. Przyszedł po chwili, przebrany w pidżame. Spojrzałem zdzwiony na niego.
- Co ty robisz?
- Muszę się zdrzemnąć..
- W wannie ?! A co jak się utopisz ?! - "O nie. Mika stop. Zatrzymaj to. Włącza się Twoj instynkt nadopiekuńczej matki", pomyślałem, jednak nie potrafiłem nad tym zapanować. W stosunku do Yuu, tak już miałem.
- Mika..ale tu nie ma wody.. - Wywrócił oczami.
- No dobra, a co jak będziesz chcial wstać, poślizgniesz się, uderzysz w głowę o ściankę wanny i umrzesz ?! - Mój przyjaciel aka "Moje dziecko" popatrzył na mnie jak na kogoś, kogo wlaśnie wypuścili z psychiatryka. Uznałem, że dam mu spokój i pozwolę przespać się w wannie. Jak kolwiek głupio to brzmi..

*

Podczas gdy Yuu spał w tej przeklętej łazience, ja nie mogłem usiedzieć na miejscu. Właściwie sam nie wiem dlaczego..Może jestem przewrażliwiony do tego stopnia, że boje się zostawić Yu-chana samego w łazience ? Patrząc na to z drugiej strony, ta łamaga mogłaby zginąć spadając z krawężnika..
Czytałem książkę gdy zaspany czarnowłosy opadł na kanapę obok mnie.
- A nie mówiłem ? Niewygodnie Ci było, hm ? - Pokiwał głową cierpiętniczo. Hah, wiedziałem ! Przeciagnął się, aż usłyszałem trzask kości.
- Obejrzymy raz jakiś film ? Zrobię popcorn ! - Uśmiechnął się i popędził do kuchni. Zerwałem się z miejsca i dzięki swojej wampirzej szybkości, zdążyłem zagrodzic ramieniem przejście do kuchni.
- Eh ? Jak ty tak szybko ?!
- Nie dam Ci tknąć mikrofalówki..Idź lepiej wybrać film - Zrobił naburmuszoną minę i wrócił do salonu. Chwilę później popcorn był gotowy, więc dosiadłem sie do okrytego fioletowym kocykiem Yu-chana, trzymając ogromną miskę. Zajadając się razem wpatrywaliśmy się w rozpoczynający się na ekranie telewizora film.
- Co wybrałeś ?
- Zobaczysz, pewnie Ci się spodoba - puścił mi oczko i wrócił do konsumowania. Nie wiedząc o co chodzi zapatrzyłem się w ekran.

Początek nie był jakoś szczególnie zachwycający i wciągający..jednak później..Niech Cię cholera, Yuu ! Pojawiła się bardzo szczegółowa scena akcji, strzelanina i wybuchy. Na samym końcu duża, a nawet spora ilość krwi. Zareagowałem automatycznie. Jak za kliknięciem przycisku. Kły wysunęły się bardziej, pojawiło się uczucie pragnienia tak ogromne, że mój oddech przyspieszył. Zacisnąłem kurczowo prawą dłoń na kawałku kocyka, którym owiniety był czarnowłosy. Widocznie zauważył moją reakcję, ponieważ delikatnie dotknął mojego ramienia, na co ja gwałtownie odwrociłem głowę w jego stronę.
- ...Dobrze się czujesz.. ?

Nie potrafię określić kiedy dokładnie to się stało, ale sekundę potym jak zadał to pytanie, po prostu się na niego rzuciłem. Obaj wylądowaliśmy na podłodze, ja na nim. Przyciskałem jego ciało do paneli, kurczowo ściskając nadgarstki chłopaka. Patrzył oszołomiony wprost w moje oczy, jednak nie wykonywał żadnego ruchu.
- M-Mika...? - Cichy głos wydobył się z jego ściśnietej krtani.
- Daj mi... - wymamrotałem próbując powstrzymać się przed ugryzieniem go.
- Mogę Ci dać...ale zależy co...
- Daj mi jeść ! - Złpałem za przód jego koszulki, delikatnie za nią szarpiąc.
- Lodówka jest w kuchni...To Twój przyjaciel, prawda ? - Zaśmiał się nerwowo, wciąż nie odrywając ode mnie swojego wzroku. Muszę to zatrzymać za nim podsunę się dalej..Pragnienie nasilało się z każdą chwilą. Drzacy ręką zsunąłem materiał koszulki z jego ramienia zaczynając powoli się nachylać.
- Mika..Nie rób czegoś, czego będziesz potem żałować... - Jego głos docierał do mnie jakby z oddali. Był stłumiony, niewyraźny. Nagle jego ciało delikatnie się rozluźniło, a oddech uspkoił się.
- Mika..jeśli potrzebujesz mojej krwi..to możesz kiedy chcesz i ile chcesz..W końcu musisz coś jeść.. - Uniósł kąciki ust, na co rozluźniłem uścisk. Dlaczego tak się poświęca...Mógłbym za jednym ruchem go zabić, a mimo to on mi ufał. Wiedział, że bym tego nie zrobił. W końcu, je, mieszka i śpi w jednym domu z cholerną pijawką !

Poczułem obrzydzenie do samego siebie. Odsunąłem się od czarnowłosego i usiadłem obok.
- Przepraszam za to..Nie chciałem zrobić Ci krzywdy...za bardzo mnie poniosło - Tłumaczyłem się przyjacielowi, próbując powstrzymac drżenie dłoni i chęć ponownego rzucenia się na niego.
- Nie szkodzi...Jesteś po prostu głodny.. - To niesamowite z jaką łatwością przychodzi mu mówienie tego wszystkiego, pomyślałem. Nie wiedział jak to jest, nie wiedział, że jeśli go ugryze i stracę kontrolę to zabiję go. Pomimo tego sam tego chciał, nie stawiał żadnych oporów. Wkurzało mnie to..Jak on tak mógł ?!
- Nie, Yuu..To co robię jest okropne..Gorsze jest to kim jestem..a raczej czym. Zwykłą maszyną do zabijania ludzi..
- Nie waż się tak mówić, Mika ! - Spojrzał na mnie oburzony - Nie jesteś żadną maszyną do zabijania ! Jesteś moją rodziną i moim przyjacielem ! A to, że jesteś wampirem nie ma dla mnie znaczenia. Uwielbiam Cie takiego jakim jesteś i nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek miał się zmienić ! Poza tym nie dam Ci się zagłodzić, musisz jeść..
- A-ale.. - Chciałem zaprzeczyć, jednak Yu-chan nie dał mi dokończyć.
- Nie ma żadnego "ale"... - Wstał z podłogi po czym wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałem niepewnie za jego dłoń i podniosłem sie na nogi. Pstryknął mnie w nos lekko się uśmiechając.
- Tylko schowaj te kiełki, bo jeszcze Ci warge przebiją.. - Speszony zasłoniłem ręką usta - A wieczorem coś zjesz.. - mrugnął do mnie i zniknął na schodach. Dla mnie to "coś" nie oznaczało nic dobrego..

Name Of Love || MikaYuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz