10 - Matka na imprezie

2.2K 227 236
                                    

Poprzedni rozdział według mnie  wypadł kiepsko ale mam nadzieję, że ten będzie lepszy xd

No nic, miłej lekturki ^.^

*

Jednego byłem całkowicie pewien: to był sen. Widziałem Yuu w żeńskiej postaci ale tylko w śnie. W mojej głowie. Jakże to było realistyczne. Realistyczne do tego stopnia, że będąc na granicy snu pocałowałem swojego przyjaciela. A potem on się wściekł. Wyniósł na kanapę. Zostawił mnie samego, w całkowitym szoku. Kręciło mi się w głowie, dręczyły mnie mdłości. Miałem wrażenie, że zwrócę własny żołądek.

Przesiedziałem sam w sypialni praktycznie cały dzień. Od czasu do czasu do moich uszu docierał dźwięk krzątającego się Yuu po kuchni, lub kroki na korytarzu. Nie miałem odwagi, żeby po tym co zrobiłem spojrzeć mu w twarz. W końcu postanowiłem się ogarnąć. Przeżywałem to jak mrówka okres ! W sumie to sobie zasłużyłem na takie potraktowanie. Ewidentnie działo się ze mną coś dziwnego. Yu-chan najzwyczajniej w świecie się o mnie martwił. Ja nawet nie potrafiłem podać mu konkretnego powodu dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. W dodatku dobieram się do niego przez sen, w którym spotykam go jako dziewczynę. Nie, to przecież całkowicie normalne.

Podniosłem się z podłogi i skierowałem w stronę drzwi. Będąc już na schodach usłyszałem strzępek rozmowy telefonicznej. Z ciekawości wychyliłem bardziej głowę, chcąc dokładniej się przysłuchać.
- Jesteś pewien ? Nie sądzę żeby...Ehh...No dobrze, przyjedziemy później... - Czarnowłosy odłożył telefon na stolik i opadł na kanapę. Wciąż niepewny, zrobiłem kilka kroków w jego stronę. Chłopak odwrócił głowę i mogłem ujrzeć jego zmęczone, zielone oczy. Przez to, że spał na kanapie musiał się nie wysypiać. Zrobiło mi się okropnie wstyd za swoje zachowanie.
- Em..Yu-chan..przep-
- Przestań. Za dużo już tych przeprosin. Właściwie to nic one nie dają.. - Mruknął i otulił się szczelnie kocem, jakby chciał się odizolować ode mnie i całego świata. Przysiadłem się obok niego.
- Z kim rozmawiałeś ?
- Z Gurenem. Podał mi jakiś dziwny adres i powiedział, że mamy tam pojechać w nocy. Twierdził, że nie będziemy niczego żałować.

Dziwny adres ? W nocy ? Nie, ten gościu chyba nie mógł być żadnym gwałcicielem. Nie znałem go za dobrze, właściwie to prawie w ogóle,  a już miałem wrażenie, że się nie polubimy. Westchnąłem i wbiłem wzrok w dywan, jakbym nagle znalazł na nim coś szalenie interesującego.
- Zamierzasz jechać ? - Spytałem nieco chrapliwie.
- Nie podał żadnych szczegółów. Mamy po prostu przyjechać. Sam już nie wiem, to już nie mogł mi powiedzieć wprost o co chodzi ! Powiedział tylko, że załatwił nam jakieś papiery więc nie mamy się czym martwić - Machnął rękami oburzony. Spojrzałem na niego, mimowolnie się uśmiechając. Jak się denerwował był jeszcze bardziej uroczy. Po chwili nasze oczy się spotkały.

Wpatrywaliśmy się w siebie, nic nie mówiąc. Nie była to krepująca cisza, wręcz naturalna. Wyciągnąłem rękę przed siebie by po chwili zanurzyć ją miękkich, kruczoczarnych włosach. Przez chwilę myślałem, że zostanę brutalnie odepchnięty lub uderzony, czy coś w tym stylu. Jednak nic takiego się nie stało. Yu-chan wciąż skupiał wzrok na mnie. Nie wiem nawet czy zareagował na mój dotyk. Przejechałem dłonią po jego policzku, a kciukiem musnąłem jego wargi, lekko je rozchylając. Wciąż nie protestował, co lekko mnie zdziwiło. Właściwie, zdawał się być obojętnym na to co robię. Odchyliłem jego głowę delikatnie w bok. Wiedział co się święci. Zmniejszyłem odległość między nami. Złożyłem kilka pocałunków na jego szyi, by chwilę później wbić kły w jego skórę. Chłopak, zapewne czując nieprzyjemny dla niego ból, zacisnął kurczowo rękę na materiale mojej koszulki.

~*~

Gdy Yu-chan podał mi "dziwny adres" byłem szczerze zdziwiony, ale postanowiłem tego nie komentować, tym samym nie zdradzając czarnowłosemu dokąd zmierzamy.
- Naprawdę musiałeś zakładać pidżamę ? - Spojrzał wymownie na kawałek koszulki w kaczuszki, wystającej zza rozpiętej bluzy.
- Kaczuszki są słodkie - Żachnąłem się zaciskając ręce na kierownicy.
- Nie prawda, kaczki są strasznie wredne !
- Słodkie !
- Wredne !
Po wspólnym przekomarzaniu się obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Już trochę minęło od czasu, gdy atmosfera między nami była taka...normalna. Włączyliśmy radio i parę minut później obaj zdzieraliśmy gardła, śpiewając nasze ulubione piosenki. Gdy dojechaliśmy na miejsce, musiałem przyznać, że lokal prezentował się całkiem zacnie. Neon nad drzwiami połyskiwał wściekło fioletowym kolorem, aż bolały oczy. Przy drzwiach stał facet z barami jak szafa. Spojrzeliśmy niepewni po sobie po czym podeszliśmy do gościa.

Name Of Love || MikaYuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz