13 - Tam gdzie jesteś ty jestem też ja

2.4K 244 253
                                    

Ja chyba śnię. Co ten stary piernik tutaj robi?

- Mikuś, nie cieszysz się? - jego ramiona owijaja się wokół mnie niczym oślizgłe macki. 

- Nie. - oświadczam z grobową miną i odpycham go od siebie. Stary zboczeniec nic sobie z tego nie robi. Siada obok mnie i obejmuje za szyje.

- Nikt cię tu nie zapraszał. - mamroczę starając wyplątać się z jego żelaznego uścisku. Do nozdrzy dociera zapach ciężkich, męskich perfum. Marszczę nos i gwałtownie się podnoszę.

Muszę znaleźć Yuu i to jak najszybciej.

Odwracam się i ignorując nawoływania wampira wychodzę z sali. Staram się wyłapać woń mojego przyjaciela, która czasem potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa. Wyobrażam sobię, jak czując jego zapach przemierzam korytarze szpitala z prędkością światła, by na końcu dotrzeć do odpowiedniej sali i pochwycić chłopaka w ramiona.

Zamiast tego wyłapuję ostry zapach środków do dezynfekcji i przeróżnych lekarstw.

Świetnie.

Mamroczę pod nosem i  zaglądam do każdej dostepnej dla mnie sali, jednak nigdzie nie dostrzegam czarnowłosego.

- Wszystko w porządku? Marnie wyglądasz...Zaprowadzę cie do sali, dobrze? Powinieneś odpoczywać - spoglądam z góry na niską, rudowłosą pielęgniarkę.

- Czuje się świetnie, niech mnie pani zostawi... - czym prędzej wymijam kobietę i wracam do moich poszukiwań. Gardło nieprzyjemnie się zaciska, a dłonie zaczynają drżeć. Pragnienie daje o sobie znać.

Co prawda mógę rzucić się na jedną z tych pielęgniarek lub na kogo kolwiek, jednak nie mam zamiaru wprowadzać niepotrzebnego zamieszania. Poza tym krew tylko jednej osoby na tym świecie może mnie zaspokoić i zamierzam tę osobę znaleźć.

Sunę reką po białej ścianie, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiega znajomy dreszcz. Chwytam za klamkę najbliższych drzwi i delikatnie je uchylam.

To co widze sprawia, że nie wiem czy śmiać się czy płakać.

Czarnowłosy chłopak siedzi na wózku inwalidzkim. Najwyraźniej mu to nie przeszkadza. Z wielkim uśmiechem na twarzy jeździ w kółko po pustej sali.

- Y-Yuu? - pytam niepewnie i robię krok w jego stronę. Spojrzenie szmaragdowych oczu kieruje się prosto na mnie.

- Mika! Jesteś w końcu, już zaczynałem się nudzić.

- Dlaczego jesteś na wózku...? - pytam, a mój głos się łamie.

Yuu zagryza wargę i ciężko wzdycha.

Do cholery, odpowiedz mi...

- Widzisz Mika...Lekarze powiedzieli, że po tym wypadku prawdopodobnie...Straciłem czucie w nogach i nie będe mogł chodzić...

Czuje jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Opieram się o ramę jednego z łóżek i zaciskam powieki.

- A-ale jak to... - ciągnę za końcówki swoich włosów -  Przepraszam cię...To przeze mnie... - mówię szeptem. Czarnowłosy kładzie rekę na moim ramieniu i nagle wybucha śmiechem. Posyłam mu zdezorientowane spojrzenie.

- Nie wierzę, że dałeś się nabrać! - stoję jak kołek wciąż wpatrzony w niego. 

- Co ty sobie wyobrażasz?! Ja myślałem, że ty naprawdę...Uhh, nie rób takich rzeczy więcej! Wystraszyłem się! - mój głoś lekko się załamuje gdy wypowiadam te słowa. Czuje się okropnie, że tak zagrał sobie na moich uczuciach. Dobrze wie, jaki jestem przewrażliwiony i, że czasem zachowuję się jak zamartwiająca się o swoje dziecko matka. To nie moja wina, chłopaka nie można zostawić samego z plastikowym widelcem w dłoni, bo zapewne przypadkiem wydłubie sobie oko.

Name Of Love || MikaYuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz