~Rozdział 19~

58 9 1
                                    

Śmierć nie była rozwiązaniem.

~***~

Mrok otulił moje ciało, zmysły i rozum.

Siedziałam skulona w jednej z brudnych i cichych cel. Nie miało zupełnego znaczenia to, czy moje oczy były otwarte — widziałam tylko ciemność. Im dłużej tu przebywałam, tym bardziej przyzwyczajałam się charakterystycznego zapachu. Podświadomość mówiła, że gdzieś w czeluściach korytarzy rozkładają się zwłoki.

Co jakiś czas mrugało światło i słychać było cichy szelest butów.

Straciłam poczucie czasu. Nie wiedziałam czy minął dzień, dwa czy tydzień. Rana wciąż bolała, choć miałam wrażenie, że krwawi dużo słabiej. Jakiś czas temu zdjęłam kurtkę przeciwdeszczową i okryłam nią nogi. W celi panował chłód.

Owy ktoś nie pojawił się już więcej. Nie zabrał mi też plecaka — raz na jakiś czas odpalałam świece, które spakował Trevor. Termosy znikały w niebezpiecznym tempie. Teraz zostały mi zaledwie dwa, a nie wiedziałam jak długo będę tutaj zamknięta. Miałam jednak cichą nadzieję na to, że nikt nie zechce ratować świeżaka. Nie chciałam, aby ktokolwiek się poświęcał.

Nigdy nie pragnęłam być wampirem i nawet jeśli panicznie bałam się śmierci — perspektywa odejścia mnie nie przerażała.

Pocierałam dłonią o dłoń, żeby rozgrzać zamarznięte ręce.

Czułam się jak filmie, jak w paskudnym kryminale. Oczami wyobraźni widziałam swój pogrzeb: dużo czerwonych róż, które tak uwielbiałam; białą, zwiewną suknię; zrozpaczone twarze rodziny i przyjaciół. Cierpieliby, ale ile zajęłoby im zrozumienie? Ile czasu musiałoby minąć, żeby zapomnieli? Zapomnieli o tym kim była Elena Gilbert, jak wyglądała, czego pragnęła. Zapomnieli jak samakował mój dotyk, jak brzmiał głos. Spakowaliby ubrania,  powycierali kurze i zamknęli karton wspomnień.

Tak właśnie smakowała śmierć i wcale nie była gorzka.

Czy to był ten czas, w którym powinnam się pożegnać?

Mamo! — krzyknęłam, wesoło machając wygniecioną kartką. — Pięć z historii!

Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem na ustach. Pachniała leśnymi owocami.

Jestem z ciebie taka dumna, Elenko! — Chwyciła mnie w ramiona i wesoło zakręciła. — Mój mały mądrala!

Bolało mnie wiele rzeczy na tym świecie: głód, wojny, samotność, wykorzystywanie, dążenie do celu po trupach. Egoizm. Śmierć niewinnych.

Wesołych świąt! — Caroline trzymała w dłoniach starannie zapakowany, różowy prezent.

Wyglądała przepięknie w tym swoim uroczym, czerwonym sweterku. Blond włosy zaplotła w niezgrabnego warkocza, który swobodnie zwisał na barku. Pomalowała usta przezroczystym błyszczykiemczuła się dzięki niemu doroślej.

Dzieci Snów (Część 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz