Z dedykacją dla Pazurek12
Czułam na sobie wzrok Vina, kiedy podnosiłam się z ziemi. Nie miałam pojęcia jak znów stać się widzialną. Trevora najwyraźniej to też nie satysfakcjonowało.
— No dalej, Eleno — ponaglał mnie. — Skup się.
Wciąż, zupełnie nieświadomie, kierowałam wzrok na Damona. Podniósł się i teraz stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Jego wyraz twarzy nie mówił nic, a przynajmniej ja nie potrafiłam go rozszyfrować.
— Vin jeden, Elena zero — powiedział kpiąco.
Zdenerwowałam się. Czy on naprawdę myślał, że to jest tak łatwe jak dodawanie? W jednej chwili miałam ochotę wybić mu z głowy głupie docinki i odkleić z twarzy kpiący uśmiech. Więc po prostu ruszyłam w stronę Damona. Nie fatygowałam się zbytnio — wiedziałam, że mnie nie widzi i nie ma pojęcia co zamierzam zrobić. Wykręciłam mu rękę do tyłu, po czym z całej siły pchnęłam jego ciałem. Chyba poczuł się urażony, gdy wyglądował tuż obok stóp Trevora.
— Salvatore zero, Elena jeden — zakomunikował Vin. W tamtej chwili żałowałam, że nikt oprócz mnie tego nie usłyszał. Uśmiechnęłam się mimo woli.
I w momencie, w którym Damon po raz kolejny podnosił się z ziemi i przeklinał pod nosem — starałam się odepchnąć magię. Wyłączałam powoli zmysły: słuch, wzrok, dotyk. Powtarzałam w głowie wciąż to samo zdanie: Chcę znów być widzialna. Nie udawało się.
Ze zrezygnowaniem usiadłam na zimnej ziemi, ale nie czułam chłodu.
— Nie poddawaj się — rozkazał Trevor.
Westchnęłam. Nie chciałam prosić mojego niedoszłego zabójcy o nic. Byłam zbyt dumna na coś takiego, ale jeśli mielibyśmy być na siebie skazani do końca życia...
— Będę tego żałować, ale — zaczęłam, kierując wzrok na Vina, który w tamtym momencie badawczo przyglądał się Damonowi — co mam robić?
Blondyn utkwił wzrok w mojej osobie. Jego oczy lśniły w słabych promieniach zimowego słońca i żal mi było, że sama takich nie posiadam. Zazdrościłam mu.
— Mówiłem ci już, Aniele — rzekł, ruszając w moją stronę. — Siła woli, umysłu, chęci. To nie jest aż tak trudne. — Dotknął mojego ramienia opuszkami palców. Był przy tym delikatny — miałam wręcz wrażenie, że jego dłoń unosi się w powietrzu.
— Staram się — odparłam.
— Widocznie nie wystarczająco.
Westchnęłam. Nie chciałam, żeby pokonała mnie magia. Co prawda, należała do Vina, ale w tym momencie była również moja. Cokolwiek chciałam — powinna to zrobić. Chyba, że Vin maczał w tym palce.
— Okej — zaczęłam niezbyt pewna tego, co zamierzam powiedzieć. — Utrudniasz mi to, prawda?
Vin zaśmiał się wesoło i usiadł tuż obok mnie. Nie czułam ciepła jego ciała. Czy to dlatego, że nie istniał?
— Zaczynasz używać mózgu — odparł, co zabrzmiało niemal jak wyjęte z ust Damona. — Nie opanujesz magii, jeżeli ci na to nie pozwolę.
Zwinęłam się w kulkę. Miałam naprawdę dość wszystkiego przez co wyrastała przede mną wielka góra, niemal nie do przejścia. Dopiero teraz poczułam jak bardzo przytłacza nadmiar problemów; jak przytłacza wymyślenie rozwiązania. Szukałam w głowie punktu odniesienia. Musiałam gdzieś zahaczyć stopę. Rozmowa z Vinem nie wchodziła w grę — miał w tym swój interes. Najpierw chciał mi pomóc, teraz robi od górkę. Jaki w tym sens?
CZYTASZ
Dzieci Snów (Część 2)
Vampiros,, - To jest Mr Pijawka - powiedziała, wskazując ręką na owego faceta - który wykona za nas brudną robotę, a później w ramach zadość uczynienia podzieli się zapasami krwi. Zaśmiał się w odpowiedzi. - To nie ja ją przemieniłem - odparł, wyminął mnie...