Dzieci Snów

76 9 0
                                    

~Prolog~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Prolog~

Czułam się dobrze, obserwując jak śnieg pruszy za oknem. Nogi przykryłam kocem, a w dłoniach trzymałam kubek gorącej herbaty.

W niebieskiej sypialni panowałby całkowity mrok, gdyby nie tląca się w kącie świeca. Leon zamontował lampę dokładnie nad oknem od jego zewnętrznej strony, abym mogła godzinami oglądać śnieg, który tak bardzo lubiłam. Byłam mu za to wdzięczna. Tak samo jak za każde ciepłe słowo.

— Co chcesz wiedzieć? — spytał Damon, siadając tuż obok mnie. Pachniał alkoholem i ostrymi perfumami.

— Dlaczego Vin chciał mnie zabić? — spytałam, w ogóle na niego nie patrząc. Upiłam łyk herbaty.

Czułam się spokojna, choć wciąż targały mną sprzeczne emocje. Było mi wstyd, że się nie cieszę, że nie dziękuję, nie skaczę z radości. Żyłam i powinnam być za to wdzięczna. Ale znów stałam się potworem.

— Poznałem go jeszcze wtedy, kiedy byłem człowiekiem. Przemienił mnie, więc spędziłem większość wampirzego życia na zabijaniu ludzi, których kochał.

— Chciał się zemścić — dokończyłam. — Okropne.

Płomyk białej świecy wesoło się kołysał. Obserwowałam jak wosk spływa w dół i zatrzymuje się na złotej podstawce. Był delikatny.

— Oh — zaczęłam, gdy zorientowałam się, że czeka na kolejne pytanie — powiedz po prostu, co mnie ominęło.

Kiedy umierałam. Byłam już jedną nogą w raju.

— To nie Caroline cię przemieniła, Eleno — rzekł, a ja wstrzymałam oddech. — Wmówił jej to, żeby nikt nie podejrzewał prawdy. Był heretykiem, ale nie posiadał zdolności buszowania komuś w głowie.

Rozumiałam. Jego krew zmieniła mnie w wampira, więc w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób — byliśmy połączeni, a on to wykorzystał. W magiczny sposób.

Czułam niesamowitą ulgę — Caroline nigdy mnie nie zawiodła.

— Dom Pijawy jest magicznym miejscem. Działa w taki sam sposób, jak posiadłość Vina. No może z małymi wyjątkami — dodał. — Vinncenty nie mógł wejść do środka, bo nie wiedział gdzie on jest. Znalazł inny sposób. — Uśmiechnął się. Wyglądał groźnie w półmroku.

— Dlaczego żyję?

Tej odpowiedzi byłam najbardziej ciekawa. Umierałam, widziałam Dereca, las i drogę. Pamiętałam spokój i krew, która w zabójczym tempie wylewała się z moich ust.

Damon wziął ode mnie herbatę, napił się i odstawił na komodę.

— Gorzka — dodał, w śmieszny sposób wykrzywiając usta. — Pamiętasz Cztery? — Przytaknęłam. — Trevor jest Stróżem, dzięki czemu potrafi zmieniać kształty.

— Ale co to ma do rzeczy? — spytałam. — Nawet jeżeli go zabił...

— Udawał go przez jakiś czas — przerwał. — Wiedział co planuje Vin. Okazało się, że jego magia wcale nie zniknęła razem ze zgrają wampirów.

Uniosłam brew, niewiele rozumiejąc.

— Połączył cię z magią, ale umierałaś tylko dlatego, że on tak chciał. Więc Trevor wyrwał mu serce.

Wzdrygnęłam się na samą myśl. Oczami wyobraźni widziałam jak trzyma w dłoni wciąż pracujący organ.

— Za co mnie wtedy przepraszałeś?

Zaśmiał się. Wyglądał dużo lepiej, kiedy się uśmiechał. Może nawet uroczo — w ten swój dziwaczny, groźny sposób.

— Nie wiem — burknął. — Myślałem, że to koniec, dlatego chciałem być miły.

Posłałam mu kuksańca w bok i głośno się roześmiałam. Kłamał. I w tym właśnie kryła się jego uroda. W tajemniczości i niechęci do rozmawiania o uczuciach.

— Wybaczam, że przez ciebie omal nie umarłam — szepnęłam i spojrzałam mu w oczy.

Uśmiechnął się, a potem po prostu wtulił moją głowę we własną pierś. Czułam się bezpieczna i spokojna. Jak w niebie.

Dzieci Snów (Część 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz