Monica czuła się jak małe dziecko. Cały czas tulona przez załzawioną Keilę po raz któryś dukała historię, jak to Amikara oczyściła ją z zarzutów i uratowała przed wszelkim niebezpieczeństwem, czychającym na nią ze strony byłych członkiń Zakonu. Eks-gwiazda wręcz mogłaby krzyczeć do nieba, jak jest wdzięczna za to tajemniczej organizacji.
~~~
Minęło trochę czasu, minęły nawet i nieco nudnawe święta. Karina nudziła się w tamtym czasie, w końcu co jej po kilku samobójstwach z samotności i małych kradzieżach w sklepach? Nie lubiła atmosfery świąt.
L również za takową nie przepadał, bo większość wspomnień z radosnych, sierocińcowych wigilii już nieco przygasło. Wolał nie tęsknić za "starymi dobrymi czasami". Prawdę mówiąc to ich dom w ogóle nie przypominał takiego, w którym ktokolwiek jest nawet świadomy pory roku.
Duet detektywów spędzał czas na omawianiu swoich starych spraw. Czasem nawet mieli tak wszystko gdzieś, że ignorowali telefony. Czasem razem posłuchali muzyki, ale na pewno nie kolęd.
Wspólnie za to zajęli się dyskusją na temat komercyjności świąt i ich pochodzeniu przedchrześcijańskim. Zwykły przechodzień mógłby uznać ich nawet za teologów, choć ich wiedza zapewne nie dorównywała dumie, z jaką przemawiali. Podwórkowe koty rozgościły się w salonie, rozkładając się na każdym niemal kawałku wygodnej powierzchni. Jednym słowem, sielanka.
~~~
Tymczasem, w pubie pod Królową Wiktorią większość klienteli kibicowała dzielnicowemu klubowi podczas świątecznych rozgrywek. Co się z tym wiązało, w powietrzu wisiał zapach piwa i czipsów oraz rozgardiasz oplątany wielojęzykową wiązanką przekleństw. Lis był do tego przyzwyczajony i nawet cieszył się, gdy Jeff zaproponował mu pomoc.
Poza roznoszeniem czasem jakiegoś piwka, do obowiązków czarnowłosego należało utrzymanie ogólnego porządku. Zręcznie rozdzielał bójki bądź proponował im przeniesienie się na dwór. Miał też oko na potencjalnych złodziei.
- Gdybyś tylko był laską albo chociaż miał cycki, chyba bym z tobą ślub wziął. - syknął ze śmiechem Lis.
- Och no nie mów tak Lisku, bo jeszcze się zarumienię~ - Jeff zamachał teatralnie serwetką i wrócił do pracy.
Przyzwyczaił się do głupich komentarzy Lisa, które w założeniu miały być komplementami. Nawet je lubił. Ale czego się nie robi, by wyciągnąć podczas Sylwka kumpla z roboty?
Jeff westchnął. Nawet sam przed sobą nie zawsze potrafił przyznać, że nie cierpi być sam, gdy słyszy jak wszyscy wokół się bawią. Że po prostu by się chyba jak dziewczynka popłakał.
Z przemyśleń wyrwał go znany osiłek, znów terroryzując jakiegoś chłopaka. Czarnowłosy podszedł i po chwili wygonił obu - osiłka za prowokację, a chłopaka za to, że nie był pełnoletni.
- Jak to jest kurde możliwe, że ty co sam się nie umiesz uspokoić, sprawiasz, że cały bar potrafi na dobre parę minut zamilknąć? - burknął jakiś pijaczek, stały klient.
- Wrodzony talent. - odparował Jeff.
~~~
Markiz pogłaskał śpiącego Butka i wyjrzał przez okno. Ze swojego pokoju nie widział za wiele, ale na pewno tyle, by zaciekawiło. Kot jakimś cudem był przyzwyczajony do huku fajerwerków, więc chłopak bez przeszkód mógł je obserwować.
CZYTASZ
Ostatnia Zagadka
SonstigesCzworo młodych ludzi, tak różniących się od siebie, a jednak podobnych. Detektyw, który w sumie żyć nie powinien. Zwariowana dziewczyna, której żywot to pasmo tajemnic i zagadek. Nachalny zabójca goniący za przeznaczeniem. A na koniec była piosen...