Inferno
12:13
Mówiłam, jestem w trakcie śledztwa.
Ja
12:14
I co niby masz, Sherlocku?
Inferno
12:15
Mam trop. I 15 innych zaginionych w podobnych okolicznościach. Czy Monica wracała późno do domu?
Ja
12:16
Czasami.
Inferno
12:16
Popytaj. Odnajdziemy ją szybciej.Keila zamknęła laptopa. Jakim cudem Monica mogła zniknąć? No jakim? Dziewczyna nie potrafiła tego pojąć, a przy rozmowie z Inferno dalej się upierała, że to osobna historia. Że na pewno Monica zniknęła z innego powodu. Keila miała ochotę wyrzucić laptop przez okno, ale powstrzymała się. Zaczęła sprzątać, a przy okazji szukać śladów, które może pomogłyby Amikarze.
- Czeka nas wszystkich dużo pracy. - mruknęła, strząsając z pościeli okruszki.***
- Miło, że przyszedłeś, L. - mruknęła ciocia, poprawiając okulary.
Nie jestem pewien czy miałem jakiś wybór.
- O czym ciocia chciała mu dziś opowiedzieć?
- Czy w ostatnim czasie Karina była ranna?
L wzruszył ramionami i przewrócił swymi onyksowymi oczami.
- Nie przypominam sobie.
- Och. Rozumiem. Czyli ta granica jeszcze nie została przekroczona.
- Granica? - zapytał L, przegryzając kolejnego herbatnika.
Ciocia splotła palce i spochmurniałana twarzy.
- Kiedyś często chodziłam z Karinką do psychiatry, więc miewam takie słownictwo. Ale powiem wprost. W ostatnich dniach Karina była u swojego wujka na opartrywaniu rany postrzałowej.
- Doprawdy? - L przygryzł ciastko i spoglądał na ciotkę z zaciekawieniem.
- Tak. Jak zwykle nie miała ochoty o tym rozmawiać.
L zmrużył oczy. Granice? Logiczne. Karina jest zamknięta i nie informuje mnie tak naprawdę o 80% swoich myśli, stanu zdrowia i opinach. Standardowy człowiek nie dzieli się tak gdzieś 35%.(A/N: To teoria L, bez pokrycia w faktach)
Ciocia za to znów mieszała swoją herbatę.
- Karina to ogólnie się rzadko dzieli wszystkim. To takie zamknięcie się powypadkowe. Jej klasa znała ją na wylot, a inni kiepsko, więc takie zamknięcie się było zbyt proste.
- Rozumiem. A co wiadomo o jej podróżach?
- Mówisz pewnie o tych ucieczkach, prawda skarbie? Uciekła po raz pierwszy tuż po wypadku. Mieliśmy ją wysłać do znajomych, aż sprawa ucichnie, w końcu ona oficjalnie nie żyje, a tylko niektórzy wiedzą, że wtedy jej nie było. Zamknęła się za wieloma murami. Dzięki powrotowi do zagadek otworzyła się albo zaczęła otwarcie grać. Cokolwiek się stało, lekarze upierali się, że to dobrze. Oby.
- A jak często wpada w takie kłopoty?
- Masz na myśli takie rany? Jak się nie zasypie sprawami, to raz na tydzień albo dwa. Nie potrafi siedzieć bezczynnie.
- Widać, że się pani o nią martwi.
- Jest dla mnie jak córka, zawsze była i będzie. Choćby odnalazła tych prawdziwych rodziców.
- Wierzy pani w to, że kiedykolwiek ich zobaczy?
- Mówię, że znajdzie, nie, że zobaczy. Wątpię, by żyli.
L znów zajął się ciastkiem z zamyśloną miną.
- Jaką zajmujecie się aktualnie sprawą?
- Te zaginięcia...
Kobieta machnęła L'owi przed nosem gazetą, kiwając głową ze zrozumieniem. Spojrzała zamyślona w swoją filiżankę.
- Z kółka też zaczęły znikać osoby...
L spojrzał na ciocię ze zdziwieniem. Próbował się domyślić, o jakie kółko mogło chodzić, ale w końcu po prostu o to zapytał. Jak się okazało, kobieta miała na myśli lokalny klub feministek, na którego spotkaniach okazjalnie się pojawiała.
- Chodzą tam tylko kobiety, jak mniemam?
- Okazjonalnie pewnien homoseksualista i kilku transwestytów. Co ciekawe, przestały przychodzić również osoby w takim młodym wieku. Moje sąsiadki, w moim wieku nie omijają w ogóle spotkań.
- Rozumiem, ciociu. Czy znasz może jeszcze jakieś szczegóły na ten temat?
- Lokalna gazecinka robiła artykuł, o tym, że ta grupa to sekta, ale nie wierzyłam w to.
- Dziękuję, to się może przydać.***
- Aham, grupa prawdopodobnie sekta. Zapisałam. Dzięki za informacje, L. - Karina rzuciła długopisem w stronę biurka, jednak spudłowała. - Za to L trafił w dziesiątkę. - mruknęła do siebie.
Ten klub, który wydawał mi się podejrzany, odkąd ciocia zaczęła tam zaglądać. Z tego co mi wiadomo, Monica mimo nieśmiałości była poważaną członkinią. Karina uderzyła pięścią w blat stołu, nad którym myślała od kilkunastu minut. W końcu sięgnęła po telefon i na nowo wykręciła numer do L. Dźwięk łączenia powoli zaczynał ją denerwować, ale starała się dalej cierpliwie czekać. Odbieraj, cukiereczku! Gdy raz po raz odzywała się poczta głosowa, Karnie z ust uciekło kilka soczystych przekleństw. Spróbowała jeszcze kilka razy, bez skutku. L nie odbierał, a było to bardzo podejrzane.
- Jak to mówi mój kuzynek na BBC? The game is on! - burknęła, mimowolnie się usmiechając i zbierając swoje rzeczy.~~~
Witam!~
Jak widać, od mojego planowanego usunięcia książki minęło już kilka dni...
Ale ktoś mnie zachęcił, a nawet cztery ktosie, bym jednak spróbowała pisać dalej. Jest dla mnie kłopotliwe pisać do tego porządne i zdatne do czytania rozdziały, ale wreszcie udało mi się ten skończyć.
Po raz kolejny zmieniłam okładkę i tytuł, bo znów mi coś w tym nie pasowało.
Jeszcze raz dziękuję moim małym motywatorom za kopa do pracy :)
Jako, że nie da się dedykować rozdziału czterem osobom, napiszę to tutaj:
McJusti
LadyBlackwolf
morelowawisnia
VictoryGlamJeszcze raz dziękuję i do następnego rozdziału!~
CZYTASZ
Ostatnia Zagadka
De TodoCzworo młodych ludzi, tak różniących się od siebie, a jednak podobnych. Detektyw, który w sumie żyć nie powinien. Zwariowana dziewczyna, której żywot to pasmo tajemnic i zagadek. Nachalny zabójca goniący za przeznaczeniem. A na koniec była piosen...