Rozdział XII

508 56 5
                                    

Po chwili mojego leżenia ktoś zapukał do drzwi. 

- Wejdź, Kate - mruknęłam, ziewając.

- To nie Kate - powiedział głos po drugiej stronie. Podniosłam się. Zanim cokolwiek odpowiedziałam, osoba, do której należał ten głos, weszła do pokoju bez zaproszenia. Był to nie kto inny, jak Nathan Prescott.

- Cześć, Max - przywitał się, siadając obok mnie na łóżku, które pod jego ciężarem nieznacznie się zgięło. 

- Coś się stało? - zapytałam bez ogródek. To był pierwszy raz w życiu, kiedy Prescott sam do mnie przyszedł. Właściwie, zazwyczaj miał mnie gdzieś i interesował się tylko Victorią. Zdziwiło mnie, że w ogóle on sam chciał ze mną rozmawiać, patrzeć na mnie i tak dalej. Sama jego bliska obecność wzbudzała we mnie skrępowanie, bo nigdy nie umiałam z nim rozmawiać. Teraz, kiedy siedzi tak blisko, poczułam się jeszcze bardziej skrępowana. To trochę dziwne, zwłaszcza, że już go kiedyś nawet przytuliłam. Chociaż tamto objęcie było raczej pod wpływem impulsu, było mi go po prostu żal, że został tak dotknięty przez życie...

Ale teraz nie mogę dać tego po sobie poznać. Powinnam być na niego wściekła za morderstwo Chloe. Jednak po tej rozmowie, po dowiedzeniu się o jego stanie psychicznym, jakoś nie umiem być zła.

- Nie... Po prostu myślałem o tobie - powiedział poważnie, podpierając się dłońmi na łóżku i patrząc na mnie. Trochę mnie to onieśmieliło, nie lubiłam, kiedy ktoś się we mnie wpatrywał.

- Coś jeszcze? - rzuciłam, siląc się na obojętny ton i próbując nie patrzeć w jego stronę. Zamiast tego twardo spoglądałam w ziemię - gdybym miała lasery w oczach, wypaliłabym w dywaniku dwie dziury. 

- Czy coś musi się stać, żebym chciał do ciebie przyjść? - zapytał, przechylając lekko głowę. Jego spokojny ton zaczął mnie irytować.

- Sądzę, że tak, bo nigdy wcześniej tu nie przychodziłeś - powiedziałam zgryźliwie. Nadal czułam jego spojrzenie na sobie.

- Wiem. Ładnie tu masz - uśmiechnął się. Przewróciłam oczami. 

- Przyszedłeś oceniać mój pokój? - Nie wytrzymałam i obróciłam się w jego stronę, wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Nie zrobiło to na nim wrażenia, patrzył na mnie z głupkowatym uśmiechem.

- Ładnie wyglądasz, jak się wściekasz - przyznał, uśmiechając się szerzej. Nieco zbiło mnie to z tropu i mój wyraz twarzy złagodniał.

- Teraz też - dodał, a na moje policzki wpełzł niechciany rumieniec.

- Wyjdź - wycedziłam, odwracając się.

- Dlaczego? Nie zrobiłem nic złego - bronił się chłopak. Przestał się podpierać na dłoniach i wrócił do zwykłego siadu. Wtedy się we mnie zagotowało.

- Nie zrobiłeś nic złego? - przedrzeźniłam go i zaśmiałam się, nie wierząc, że on mógł to powiedzieć. W kącikach oczu czułam łzy.

- Noo... - zaczął.

- Zabiłeś moją przyjaciółkę, byłeś w więzieniu, po czym jak gdyby nigdy nic przychodzisz tu na pogaduszki... I uważasz, że nie zrobiłeś nic złego? - wykrzyczałam z płaczem, przerywając mu. 

Chłopak skulił się nieco, a ja otarłam oczy rękawem. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, przerywaną co chwilę moim cichym pochlipywaniem. W końcu Prescott odezwał się cicho:

- Wybacz, Max. Przepraszam. Nie chciałem jej zabić. Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić.

Kiedy to usłyszałam, przypomniałam sobie wiadomość, jaką mi wysłał zaraz przed tym, jak Jefferson go zabił. W innej czasoprzestrzeni.

- Przepraszam... - powtórzył. Spojrzałam na niego ze smutkiem. Powstrzymywał się od płaczu. Jednak ja musiałam być twarda. Chociaż w środku czułam się podle.

- Wyjdź, proszę - powiedziałam ponownie. Chłopak popatrzył na mnie smutno, po czym wstał. Zachowałam się jak świnia i czułam, że byłam w tym momencie tysiąc razy gorsza od Jeffersona. Ale wiem, że gdyby Nathan siedział obok mnie chwilę dłużej, znowu bym go przytuliła. Nie chciałam tego. Nie chciałam czuć wobec niego żadnego współczucia. Nie chciałam okazywać mu żadnych uczuć. 

- Max... Przepraszam - powiedział cicho chłopak, zanim wyszedł. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, opadłam na łóżko i wypuściłam powietrze z ust. Straciłam jakąkolwiek ochotę na naukę. Jeszcze z panem Millerem... Chyba odpuszczę sobie dzisiejsze lekcje. Nagle ktoś znowu zapukał do drzwi.

- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam. Jeśli on myśli, że zdołam mu wybaczyć, to...

- Nie wiem, co tu się stało Max, ale jeśli chcesz, mogę sobie iść - powiedział Warren zza drzwi.

Ech. Nie miałam ochoty na żadne wizyty, ale Warren w sumie nie zrobił nic złego.

- Warren, czekaj. Wejdź - mruknęłam, znowu się podnosząc.

- Eee... Właściwie to nie mam jak. Mogłabyś otworzyć? - zapytał. Przewróciłam oczami i otworzyłam drzwi. Ukazał mi się Warren trzymający dwa parujące kubki z jakimś napojem.

- Przyniosłem ci kakao. Jest już druga przerwa, a ciebie nie było... Pomyślałem sobie, że jesteś chora - podrapał się po głowie, odstawiając wcześniej oba kubki na biurko. To miłe z jego strony, że przyszedł. A tak poza tym: Dwie lekcje minęły? Tak dużo czasu? Nie spodziewałam się, że tyle będę rozmyślać... I rozmawiać z Nathanem.

- Chora? Nie. - mruknęłam, zamykając drzwi i siadając na kanapę - Właściwie, sama nie wiem, co teraz czuję. 

- To... Dlaczego nie przyszłaś na lekcje? - zapytał, bawiąc się palcami.

- Sam widzisz, w jakim jestem stanie - wzruszyłam ramionami. 

- Ktoś ci coś zrobił? - dociekał i podał mi kubek z jasnobrązowym napojem.

- Warren - zaczęłam - To bardzo miłe z twojej strony, że tu przyszedłeś, przyniosłeś mi kakao i tak dalej. - spojrzałam na kubek, a chłopak uśmiechnął się - Ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Chcę pobyć sama. Oswoić się z myślami. 

- Tak, pewnie - powiedział i zabrał swój kubek z biurka - Ale jakbyś chciała porozmawiać, to... Zawsze do usług.

- Wiem. Dziękuję - powiedziałam, siląc się na uśmiech.

- Mogę przyjść po lekcjach, jak chcesz - zaproponował.

- Nie trzeba, poradzę sobie - odparłam, po czym chłopak wyszedł. Zostałam sama.

Tylko ja... I moje kakao.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam po długiej przerwie!

 Mogę powiedzieć, że ta przerwa się opłacała - dostałam się do drugiego etapu konkursu z polskiego, yaaaay! ^^  

Znowu się nie wysiliłam z rozdziałem, przepraszam :c

Mimo to, mam nadzieję, że się spodobało, a jeśli tak, to wiecie, co zrobić ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Przepraszam, musiałam to wkleić xD

Myślę, że już nie będę robić takich przerw, ale wena zaczęła mnie opuszczać, podobnie jak czas wolny ;-;

Poza tym: Dziękuję z całego serduszka za 1600 wyświetleń i 175 gwiazdek! Kiedy zaczynałam tę książkę, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek tyle dobiję :D

Jeśli będzie dobrze, to następny rozdział już za tydzień!

Xoxo

Life is... so unfair. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz