Rozdział V

826 87 10
                                    

Kate's POV

Wpatrywałam się przerażonym wzrokiem w ekran mojego laptopa. Poczułam, jak nieprzyjemny gorący pot oblewa moje ciało. Czułam się, jakby ktoś przywiercił mnie do krzesła, na którym siedziałam. Nie umiałam się poruszyć, więc po prostu siedziałam jak sparaliżowana, z szeroko otwartymi ustami, wpatrując się w film. Pewnie z perspektywy drugiej osoby wyglądałoby to co najmniej komicznie. 

Oczy zaszły mi łzami, postacie z filmiku rozmazały się i widziałam tylko ruszające się kolorowe plamy. W gardle rosła mi wielka gula. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Nie, nie płakać. Żałośnie ryczeć i szlochać. Opanowały mnie spazmy. W końcu drżącą dłonią zatrzasnęłam laptopa. Dźwięki dobiegające jeszcze przed chwilą z komputera zostały zastąpione przez mój płacz. W tym stanie wręcz słyszałam szyderczy śmiech Victorii zza ściany. 

Założę się, że nie byłam pierwszą, której wysłała ten okropny link. Dlaczego mi to zrobiła? Dlaczego było w niej tyle nienawiści do mnie?

W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Świetnie. Może to Victoria mnie usłyszała i przyszła zrobić mi - kupce rozpaczy i nieszczęścia - zdjęcie. Albo pośmiać się. Albo jedno i drugie.

- Kate? Jesteś tam? - usłyszałam Max. Miała zaniepokojony głos. Może słyszała, jak płaczę. Albo dostała link do filmu, tak jak cały akademik. Już widziałam, jak obrzucają mnie papierkami i wyszydzają. A co jeśli ona też przyszła tylko po to, aby mnie wyśmiać? Nie, to nie w jej stylu.

- Jestem. Możesz wejść. - powiedziałam cicho i pociągnęłam nosem.

Max od razu po wejściu do pomieszczenia mocno mnie przytuliła. Trochę mnie to zaskoczyło, ale w pozytywnym sensie. O ile cokolwiek w moim życiu może jeszcze być pozytywne. Dziewczyna klęknęła przede mną i popatrzyła na mnie ciepło.

- Dostałam link. - Tyle wystarczyło, aby znów wywołać u mnie atak płaczu. Wiedziałam, że ta blond jędza wysłała to każdemu.

- Proszę cię, nie płacz. Przepraszam. - Max znowu mnie przytuliła. To było takie miłe z jej strony. Jako jedyna przyszła mnie pocieszyć.

- Nie masz za co. - powiedziałam smutno. - Przecież to nie twoja wina, że istnieją takie... - urwałam - Takie nienawistne osoby jak Victoria Chase.

- Wiem, Kate. - westchnęła Max. - Mogłam cię wcześniej na to przygotować. - rzuciła cicho, raczej do siebie, jednak ja też to słyszałam.

- Mogłaś mnie wcześniej przygotować? O czym ty mówisz? Wiedziałaś o tym? - krzyknęłam. Nie wierzyłam własnym uszom.

- Przecież ci mówiłam. - zirytowała się dziewczyna, ale widząc moją smutną minę uspokoiła ton. - Pamiętasz? Mówiłam ci o cofaniu czasu i tak dalej...

Coś zaczynało mi świtać. Tak, rozmawiałyśmy, kiedy Max miała koszmar. Już wtedy chciałam powiedzieć jej o problemach z Alice, ale kiedy podzieliła się ze mną swoją magiczną tajemnicą, zrozumiałam, że mój kłopot z królikiem był, w porównaniu do jej sprawy, co najwyżej błahostką.

- Wspominałaś coś... O tym, że chciałam popełnić samobójstwo. Ale myślałam, że chodzi ci o Jeffersona.

- Wiedziałaś, że robił ci zdjęcia? Kiedy z tobą rozmawiałam... Ech, nieważne... Mówiłaś, że nie pamiętasz.

- Pamiętam, ale... Nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział, nawet ty. - westchnęłam - Jeśli w ogóle z tobą o tym rozmawiałam, bo tego już sobie naprawdę nie przypominam.

- Nieważne, zapomnij. - mruknęła - Ale wracając... Przykro mi, że musiałaś to widzieć. - położyła mi dłoń na ramieniu.

- Mogłam się tego spodziewać. Nie powinnam była tam iść.

Life is... so unfair. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz