Rozdział VI

762 79 25
                                    

Max's POV

10 października, 2016

"Jesteś moją bohaterką, Max."

Zapisałam to wielkimi literami, tak jakbym nie wierzyła, że ktoś mógł tak o mnie powiedzieć. Bo przecież nie zrobiłam nic wielkiego. Czy szczera pocieszająca rozmowa to wyczyn na miarę bohatera?

Ja tylko zrobiłam to, co każdy mógł uczynić. Ale po co się wychylać, lepiej siedzieć w swoim kącie i śmiać się...
Czasem nie rozumiem ludzi.

Po napisaniu ostatniego słowa ktoś zapukał do drzwi. Był to... Warren. Dawno go nie widziałam.

- Hej, Max. Przyszedłem po mojego pendrive'a. - podrapał się po karku.

- Wejdź, Warren. - powiedziałam.
Chłopak wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się.

- Na biurku. - rzuciłam lakonicznie.

Warren zabrał swój mały skarb i usiadł na kanapie.

- Więc... Jak tam? - zapytał, patrząc na mnie wyczekująco.  Westchnęłam.

- Trzy dni temu zmarła moja najlepsza przyjaciółka, nie wiem czy pamiętasz. - rzekłam sarkastycznie.

Warren zmieszał się i odchrząknął nerwowo.

- Przepraszam... Wybacz. - rzucił smutno, obracając głowę w moją stronę.

- Nieważne. Zmieńmy temat. - powiedziałam cicho. Łzy napływały mi do oczu, ale z całych sił je powstrzymywałam.

- Dobrze, to... - Brunet poprawił się na kanapie - Dostałaś pewnie link od Victorii, prawda?

- Chyba cała szkoła go dostała. Biedna Kate. - pokręciłam głową - Gdybym nie przyszła jej pocieszyć, może znowu chciałaby rzucić się z dachu. - Dopiero po chwili dotarło do mnie, co ja właśnie powiedziałam.

- Znowu? Co? - zdziwił się Warren. Cóż, nie dziwię mu się.

- No... - zaczęłam, ale w tym momencie zadzwonił mój telefon.

- Przepraszam. - powiedziałam i podeszłam do szafki, na której leżała moja komórka.

- To... Ja już będę leciał. - Warren wydawał się dość zmieszany i zaskoczony. Kiwnęłam tylko głową. Chłopak opuścił pomieszczenie, a ja spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer. Postanowiłam nie odbierać.

Trochę głupio potraktowałam Warrena. Zawsze był dla mnie taki miły, pomagał we wszystkim. Myślę, że już czas mu powiedzieć, ale się boję jego reakcji.

Kurczę, już łatwiej byłoby mu powiedzieć "jestem w ciąży". Serio.

Ech, muszę się ogarnąć, bo plotę od rzeczy.

Wybiegłam z pokoju, brunet właśnie wychodził.

- Warren! - krzyknęłam. Chłopak odwrócił głowę i się uśmiechnął.

- Tak? - podszedł do mnie.

- Muszę ci o czymś powiedzieć.

- Okej, mów.

Life is... so unfair. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz