Rozdział XVI, cz. 2/2 (KONIEC)

670 61 26
                                    

Ten rozdział pisałam przy "Sad Song". Może jakoś to podniesie emocje podczas czytania, możecie sobie włączyć. Piosenka jest w mediach.

***

Piątek, 18 października 2013, godz. 23:56, dormitorium

Chłopak żądał docenienia. Znalazł miłość, do której nie chciał się przyznać. Ale ona mu nie wystarczyła. Nie chciał jej. Chciał być doceniony. Poczuć się wyższy. Nie wiedział, że miłość da mu większe korzyści. Nie wiedział, bo jej nie znał. Nikt mu nie pokazał, jak miłość jest ważna w życiu. Pokazał tylko, że liczą się pieniądze. Nawet jego matka wolała swoje zwierzęta, niż jego. 

Wtargnął niepostrzeżenie do pokoju dziewczyny. Spała już. Wyglądała słodko, gdy spała. Chłopak uśmiechnął się mimowolnie, jednak zaraz skarcił się w myślach. 

"Ona cię nie kocha. Ty nie kochasz jej. Zajmij się robotą."

Nie zamierzał jej budzić i zmusić do wyjścia. Po współpracy z Jeffersonem została mu kilka pamiątek, w tym ta, której zaraz użyje.

Strzykawka wypełniona środkiem odurzającym. Raz próbował wstrzyknąć środek Rachel, jednak dał za dużą dawkę i dziewczyna zmarła. Teraz nie chciał spieprzyć tego wszystkiego. Musiał być doceniony. To dawało mu największą satysfakcję. Miał idealnie wymierzoną dawkę.

Jefferson byłby dumny.

Przysuwał się delikatnie ze strzykawką, kiedy coś powiedziało mu, że nie powinien. Jednak on się tym nie przejął, chociaż jedna mała część jego serca wyraźnie zakazywała mu krzywdzić Max.

Nagle ona otworzyła oczy i krzyknęła z przerażenia.

- Zamknij się! Wbiję ci to w szyję z całą przyjemnością, suko. - syknął chłopak i mocno przytrzymał dziewczynę, aby się nie ruszała.

- Nathan...? - To były ostatnie słowa Max. Po nich poczuła mocne ukłucie w szyję, po czym zupełnie straciła świadomość.

Chłopak wybrał numer swojego dilera. 

- Tak, możecie ją zabrać. Sprawa załatwiona.

Sobota, 19 października, 01:42, kryjówka Franka

- Gdzie ja jestem...? - Dziewczyna niepewnie otworzyła oczy. Światło lampy skierowanej na nią paliło ją w oczy. Chciała zasłonić oczy dłonią, ale nie mogła nią ruszyć. Była przywiązana skórzanymi paskami do jakiegoś fotela. Naokoło niej było mnóstwo drzew.

- O nie... - zdołała jedynie wydusić, po czym ponownie zamknęła oczy.

- No proszę, nasza księżniczka się obudziła... - zaśmiał się Frank i odsunął lampę sprzed twarzy Max. Dziewczyna otworzyła oczy.

- Czego ode mnie chcesz? - warknęła.

- Tego, czego twoja przyjaciółka mi nie zapłaciła. - Mężczyzna odsłonił wszystkie zęby w uśmiechu.

- Co? Skąd o tym wiesz? - zdziwiła się dziewczyna.

- Nie wiesz wiele o swojej mocy.

Max zrobiło się niedobrze. On wiedział o jej mocy. Tylko skąd?

- Przypominam to sobie. Ty o tym nie wiesz, ale wkrótce wszyscy sobie przypomną każdy twój wybór. Każde twoje słowo i manipulację. Każdy ruch. 

Z każdym słowem mężczyzny, Max coraz bardziej kuliła się w środku. Z każdym słowem zaczynały płynąć jej coraz mocniejsze łzy. 

- ...i właśnie dlatego... - ciągnął dalej mężczyzna, ale do Max docierały tylko urywki.

Life is... so unfair. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz