-Ten pokój jest już taki pusty. - usłyszałem smutny głos mojej mamy stojącej w drzwiach i przyglądającej się jak chowam ostanie rzeczy to walizki. - Jak możesz zostawić tu swoją rodzicielkę na pastwę losu? Najpierw Natalie a teraz ty. - Próbowała się uśmiechać, jednak w jej oczach było widać smutek i troskę. Miała rację. Gdy moja starsza siostra poleciała do Sydney, w domu wydawało się być tak cicho i pusto. A teraz gdy wyprowadzę się i ja, w mieszkaniu zostaną tylko rodzice.
- Mamo, sama mówiłaś, że czas dorosnąć. W całym mieście się śmiali, jaki to ze mnie kujonek, że szkoda każdej gitary, którą dotknę.. Byłem tu nielubiany, niechciany. Męczyło mnie samotne siedzenie w domu. Chciałem się stąd wydostać, a informacja, że dostałem się tam na moje wymarzone studia, tylko mnie zachęca do wyjazdu. Poza tym dobrze wiesz, że nie zostawiam cię na pastwę losu, zostajesz tu z tatą. Ja tylko chcę spełniać marzenia. Przecież będę do was dzwonił, wysyłał wam listy i odwiedzał. Nie zostawiłbym tak po prostu najważniejszych dla mnie ludzi. Kocham was i nie mam zamiaru przestać. - Nie chcę ich tu zostawiać, jednak stresowanie się przed każdym wyjściem z domu, że znowu zostanę pobity, wzięło nade mną górę. Może w USA poznam jakichś ludzi, a nie tylko okropne potwory zamknięte w ludzkich ciałach.
- No wiem, wiem. Ja się po prostu martwię Bradley. Masz dopiero dziewiętnaście lat, boję się, że sobie nie poradzisz. A powrót do domu za dwa dni nie będzie taki prosty. Obiecaj mi tylko, że znajdziesz tam sobie jakiegoś prawdziwego przyjaciela, który ci pomoże, który zadba o ciebie gdy coś ci się stanie. - Tak, gdyby to było takie proste. Może gdybym nie był tak nieśmiały i zamknięty w sobie łatwiej nawiązywał bym kontakt. Nie chcę jej martwić. Chcę, żeby żyła tu z tatą szczęśliwie i nie przejmowała się cały czas mną.
- Obiecuje mamo, znajdę sobie, paczkę przyjaciół, wspaniałą dziewczynę i będę o wiele szczęśliwszy niż tutaj. - Sam nie wierzyłem w to co mówię. Nigdy nie miałem przyjaciela, nigdy nie miałem dziewczyny. Przywyczaiłem się już do samotności, jednak chciałem coś zmienić. Chciałem, żeby oprócz mojego szczęścia, było je widać na twarzach rodziców. Postaram się rozpocząć nowe życie.
Mama nic nie mówiąc, uśmiechnęła się delikatnie, przytuliła mnie, co od razu odwzajemniłem. Po chwili zniknęła za drzwiami. Była taka kochana. Wiem, że będzie przeżywać moją nieobecność, ale wiem też, że mój tata odpowiednio o nią zadba.
Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju. Wszystkie szfki były puste, łóżko w kącie wydawało się teraz takie duże i zachęcające, żebym sie na nie położył. Moje nogi wędrowały w jego stronę, ale wiedziałem że nie mogę już spać. Jeszcze mam dużo rzeczy do zrobienia. Sięgnąłem po moją gitarę, przejechałem raz palcami po strunach. Tak bardzo kochałem grać i śpiewać, jednak wszyscy ludzie śmiejący się ze mnie wpłynęli na moją nieśmiałość, przez co wstydzę się grać przed ludźmi, no chyba, że w internecie, ale niewiele osób o tym wie. Schowałem gitarę do nowego pokrowca. Wrzuciłem tam też książeczkę z chwytami i zeszyt z moimi dziełami. Tak, uwielbiam pisać piosenki, ale o tym również nikt nie wie. Nawet rodzice. Nie chcę żeby się dowiedzieli, mam niską samoocenę i boję się, że zostanę wyśmiany. Odłożyłem schowaną już gitarę na torbę obok walizki i zastanawiałem się co jeszcze muszę zapakować. Stwierdziłem, że czas na bagaż podręczny. W końcu samolot mam już jutro. Chwyciłem czarną torbę, i włożyłem do niej kolejno: picie i jakieś przekąski, bo jedzenie w samolotach jest bardzo drogie, a musze oszczędzać dopóki nie znajdę tam jakiejś pracy. Do torby trafiła też jakaś przypadkowa książka detektywistyczna, cienki zeszyt i długopis na wypadek gdyby przyszedł mi do głowy jakiś sensowny tekst, power bank i ipod. Na biurku położyłem jeszcze kartkę z rzeczmi, o których nie mogę jutro zapomnieć i zszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie płatki z mlekiem i ruszyłem w stronę salonu, gdzie rodzice oglądali jakiś serial.
- Taki duży a dalej je płatki w kształcie piesków. - Zaśmiał się tata. No nic nie poradzę, że one smakują najlepiej. Zaśmiałem się cicho, pakując do ust kolejną porcję mojej kolacji.
- Nie rozśmieszaj go Derek, jeszcze się udusi przed wyjazdem. - Powiedziała mu wesoło mama.
-Faktycznie, od razu mi lepiej. - zaśmiałem się. Miło mi się z nimi rozmawia. Są tacy weseli.
Po godzinie przyjemnej rozmowy z rodzicami, poszedłem do łazienki w celu wzięcia prysznica. Zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem w lustro. Zobaczyłem moją bardzo delikatną twarz. Mały, zadarty lekko nos, wąskie, różowe usta i duże brązowe oczy, na które opadały moje kasztanowe loczki. Zacząłem się rozbierać nadal patrząc w lustro. Nie lubiłem swojego ciała. Nie dość, że jestem niski, to mam jeszcze mało męską sylwetkę. No trudno. Wszedłem pod prysznic i poczułem na swoim ciele ciepły strumień wody. Cały czas myślałem o jutrzejszym locie.
Po skończonym prysznicu, poszedłem do swojego pokoju z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Ubrałem na siebie leżące na biurku bokserki i szarą koszulkę. Ręcznik rozwiesiłem do wyschnięcia i wślizgnąłem się pod kołdrę. Chwyciłem jeszcze swój telefon w celu ogarnięcia facebooka, instagrama i tweetera. Po kilkunastu minutach odłożyłem telefon i spojrzałem na zegarek. 00:43. Za osiem godzin mam samolot. Troszkę się stresuję, ale muszę się wyspać.--*--
Rano obudził mnie tata mówiący że za godzinę musimy wychodzić. Poszedłem do łazienki załatwić swoje potrzeby. Wróciłem do pokoju i ubrałem się na drogę. Założyłem czarne rurki z dziurami, czarną koszulkę z logo Arctic Monkeys i na to za dużą o dwa rozmiary koszulę flanelową w czarnoczerwoną kratę. Spojrzałem na lustro w pokoju, wygladałem dziś całkiem znośnie. Nawet moje włosy nie latały po całej twarzy. Chwyciłem walizkę i gitarę, i zszedłem na dół kładąc je przy drzwiach. W kuchni zobaczyłem moich rodziców jedzących tosty. Uśmiech mimowolnie wszedł mi na usta. Ruszyłem w ich stronę, kradnąc z talerza jednego tosta.
- I jak? Zestresowany? - spytała mama z uśmiechem na twarzy. W przeciwieństwie do wczoraj, nie wyczytałem z jej oczu smutku.
- No trochę tak. W końcu nigdy w życiu nie leciałem samolotem. Co ja w ogóle się samolotem martwię? Ja nigdy sam nie mieszkałem haha. No zobaczymy, jakoś muszę przeżyć.
- Oj kochanie, pewnie, że dasz sobie radę. Jesteś zdolnym i mądrym chłpakiem. Wszystko pójdzie gładko jak po maśle. A teraz jedz tosty, bo za chwilę wychodzimy. Ja idę się pomalować a tata zniesie ci wszystkie rzeczy na dół. - uśmiechnięta podreptała do łazienki. W zasadzie nie wiem po co mama się maluje. Jest piękną kobietą nawet bez makijażu. Kocham ją. Nie wiem jak sobie bez niej poradzę.Po chwili zobaczyłem jak tata znosi moją torbę po schodach. Lekko się uśmiechnąłem i mijając go pognałem na górę. Spojrzałem na kartkę, na której zapisane były informacje o których mam pamiętać. Schowałem potrzebne rzeczy do torby, wziąłem moje okulary przeciwsłoneczne, telefon i słuchawki. Rozejrzałem się ostatni raz po pokoju i wiem jedno. Będę za tym tęsknił.
Wszedłem do holu, gdzie zobaczyłem czekających na mnie mamę i tatę. Założyłem na nogi czarne vansy i spojrzałem na tatę posyłając mu uśmiech.- No to co? Ruszamy? - Powiedział chyba rozumiejąc mój uśmiech.
- Ruszamy! - Odparłem otwierając drzwi. Gdy zapakowaliśmy wszystko do auta spojrzałem ostatni raz na nasz, a w zasadzie już moich rodziców dom. Tata odpalił silnik i ruszył w stronę lotniska.
--*--
Na lotnisku był straszny tłum. Bardzo się stresowałem. Rodzice chyba też. Po chwili ostatnich rozmów usłyszeliśmy komunikat: "Pasażerowie lotu 246 Londyn-Nowy Jork proszeni są o wejście na pokład samolotu." . Przeknąłem głośno ślinę i z przerażeniem spojrzałem na rodziców. Podszedłem do taty i zamknąłem jego ciało w uścisku. Następnie przytuliłem mamę i poczułem jej łzy spływające po moim policzku.
- Będzie dobrze. Tak się cieszę, że będziesz już szczęśliwy. - wyszeptała mi do ucha. Spojrzałem w jej piękne oczy i pocałowałem w czoło.
Chwyciłem swój plecak i ruszyłem w stronę samolotu, jednak po kilku krokach odwróciłem się i powiedziałem krótkie: "Kocham was" na co oni serdecznie się uśmiechnęli i pomachali rękoma. Poczułem łzy zbierające się w moich oczach i wszedłem na pokład samolotu.
***
Pijetka
CZYTASZ
High Hopes |Tradley| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionZmęczony Londyńskim życiem dziewiętnastolatek imieniem Bradley, przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie chce rozpocząć życie od nowa. Jak potoczą się jego losy? Czy pozna tam kogoś wyjątkowego? A może zrezygnowany wróci w swoje rodzinne progi? __...