Rozdział czternasty

1K 125 2
                                    

Przed moimi oczami rozgrywała się zdecydowanie nietypowa scena, zgoła inna od czarnych wyobrażeń, jakie zasnuwały moje myśli. Byłam pewna, że zastanę jedną wielką rzeź: rannego Kota, porzuconego gdzieś z boku, bez Miraculum,może nawet już martwego.  Projektanta powiadamiającego o zwycięstwie Władcę Ciem,  z czarnym pierścieniem zaciskanym w dłoni niczym trofeum, jednocześnie znęcającego się nad Chloe, za to co mu zrobiła w jakiś okrutny sposób ( chociażby niszcząc jej fryzurę). Zaś naokoło tłum przerażonych ludzi, nad którymi kontrolę przejęły ich własne ubrania, zmuszeni do oglądania rozgrywającego się na ich oczach koszmaru.

Widok był...dużo bardziej szokujący. Na początku nawet rozważyłam, czy po drodze nie nawdychałam się jakichś trujących oparów powodujących halucynacje, ponieważ logiczniejszego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji nie potrafiłam znaleźć.

Na szczycie schodów, niczym królowa świata, z dumną miną, w bohaterskiej pozie stała Chloe. Z owej pozy nic, a nic  nie odejmował jej nawet fakt braku jednego buta na bosej nodze, która wyglądała na skręconą, rozmazany makijaż oraz rozwalona fryzura. No cóż, taki dar, którego swoją drogą również w pewien sposób zazdrościłam blondynce. Za nią, na posadzce leżał mój współpracownik, ledwo zipiący, ale jednak i to nadal z pierścieniem. Pod ścianą dostrzegłam segregator, w którym najpewniej ukryta była akuma. Jego właściciel najpewniej rzucił nim w ścianę, gdyż pozostało wgniecenie. Złoczyńca siedział w kącie z naburmuszoną miną, niczym ukarane dziecko, kuląc nogi. Słysząc hałas spojrzał w jego kierunku, zaś dostrzegłszy mnie podjął próbę wstania, jednak przeszkodził mu wrzask niebieskookiej, szczycącej się donośnym, aczkolwiek dość skrzekliwym głosem:

-Siad!- wielkolud natychmiast jej posłuchał, w wyniku czego aż podłoga się zatrzęsła. Ledwo utrzymałam równowagę, w ostatniej chwili przytrzymując się framugi. Moimi myślami zawładnęło jedno pytanie: Co tu się dzieje?  Stałam jak zamieniona w kamień, z odebraną przez zszokowanie zdolnością jasnego myślenia. Strzelałam oczami na prawo i lewo, szukając jakichkolwiek wskazówek, ze szczęką opuszczoną praktycznie do samej ziemi. Córka burmistrza chyba chciała do mnie podbiec, ale gdy tylko zrobiła pierwszy krok, na jej twarzy pojawił się grymas bólu, więc zamiast tego krzyknęła, energicznie machając ręką, oparta drugą o złotą balustradę:

-Biedronko, Biedronko! Chodź tu szybko!- wyrwana z oszołomienia popędziłam w jej kierunku, mając nadzieję na szybki przypływ informacji. Z bliska Bourgeois wydawała się zupełnie inna od dziewczyny jaką znałam ze szkoły. Zarumienione od emocji policzki, szczery uśmiech rozpościerający się od ucha do ucha, tworząc zmarszczki pod oczami. Niesforne kosmyki jasnych włosów, które wymknęły się z koka okalały twarz naznaczoną śladami czarnego tuszu. Pewnie płakała, a wraz ze łzami spłynęła spora część makijażu, ukazując ukryte pod nim piegi.  Zwykle wypielęgnowane paznokcie połamały się, zaś suknia lekko zniszczyła. Mimo to niebieskooka sprawiała wrażenie niezwykle szczęśliwej, na co najlepszym dowodem był fakt, iż rzuciła mi się na szyję, zaciskając w uścisku. Tylko po tym jak kurczowo mnie obejmowała, trzęsącymi się rękoma poznałam, że przeżyła niezły szok.

-To było straszne! Tak się bałam. Dobrze, że już jesteś. Doprowadź to wszystko do porządku-ostanie zdanie wypowiedziała rozkazującym tonem, a wszystko na jednym wydechu. Choć tyle razy mi dowalała ten jeden nie umiałam się na nią gniewać, nawet jeżeli doprowadziła do całej akcji. Sprawiała wrażenie bezbronnego dziecka zagubionego we mgle. Dlaczego wcześniej tego nie zauważałam?

-Ale co się stało?- zapytałam łagodnie, delikatnie odsuwając od siebie fankę, żeby móc utrzymać kontakt wzrokowy podczas rozmowy. Dziewczyna w skrócie opowiedziała mi całą historię, nadal opierając dłonie na moich ramionach. Na początku nie byłam pewna czy jej wierzyć, bo ta cała odwaga nie pasowała mi do Chloe, którą znałam, ale kiedy wyznała, że posłużyła się manipulacją oraz grą na emocjach nie miałam już żadnych obiekcji co do jej słów. Wyszło też na jaw, że tamtym blondynem, z którego winy wówczas wybiegłam z przyjęcia wcale nie był Adrien, a jakiś przypadkowy gość z jakim rozmawiał partner córki burmistrza. Czułam jakby wielki kamień spadł mi z serca. Choć z drugiej strony jak mogłam pomylić ukochanego z kimś innym? Pewnie byłam zbyt zaślepiona emocjami i gdybym przypatrzyła się dłużej na pewno dostrzegłabym różnice, odwodzące od mylnego przekonania. W końcu, co jak co, ale plecy młodego Agresta znałam prawie na pamięć, po wielu godzinach lekcji podczas których nie spuszczałam z nich wzroku. Niebieskooka w końcu zakończyła opowieść głębokim wdechem. Nic dziwnego, odniosłam wrażenie jakby nie zrobiła tego ani razu podczas całego monologu.

-Dobrze się spisałaś – zwykle podobne słowa skierowane do tej konkretnej nastolatki przeszłyby z trudem przez moje usta, jednak tym razem zdołałam naprawdę wykrzesać z siebie trochę ciepłych uczuć dla siedemnastolatki. Byłam pewna, iż nie zniknął one tak szybko. Gdyby nie siedemnastolatka wszystko byłoby  stracone już  w momencie mojego przybycia. Na tę pochwałę twarz nastolatki rozjaśnił uśmiech, zaś w kącikach oczu pojawiły się łzy, najprawdopodobniej szczęścia. Nawet nie sądziłam, że jest zdolna do czegoś zbliżonego chociażby do odczuwania szczęścia, czy już tym bardziej płakania z tego powodu! Osobiście nigdy jeszcze tak nie zareagowałam.

-Akuma znajduje się w tym segregatorze. Jestem tego pewna, bo Damien nie rozstawał się z nim przez cały wieczór – pokazała dłonią na ogromny, czarny przedmiot leżący pod ścianą, jednocześnie puszczając mnie, żeby ponownie złapać balustradę. Już chciałam iść i zniszczyć przedmiot, by zakończyć tę sprawę oraz zająć się Kotem, na jakiego bałam się  nawet spojrzeć, ale wtem za moimi plecami rozległ się nieludzki ryk. Wiedziałam, że to Projektant chce mnie powstrzymać (i tak długo wytrzymał, jednak pewnie myśl o utracie mocy nie pozwoliła mu dłużej siedzieć w miejscu), więc nie zwlekając pobiegłam co sił w nogach. Córka burmistrza próbowała uspokoić sługę Władcy Ciem lecz  najwyraźniej już jej nie słuchał. A miała dość przekonujące argumenty, opierające się głównie na szantażu. Podniosłam z ziemi niezwykle ciężki segregator, dokładnie w momencie gdy do moich uszu dotarł krzyk przerażenia blondynki. Odwróciłam się. Olbrzym trzymał ją zaciśniętą swojej łapie, gdzieś na wysokości oczu. Dziewczyna bezskutecznie próbowała się wyrwać, nawołując mnie:

-Biedronko, Biedronko! Pomocy!- twarz córki burmistrza wyrażała przerażenie.

Rozdarłam trzymany w dłoniach przedmiot. Z jednej połówki wyleciał czarno-fioletowy motyl. Zaczął frunąć w kierunku sufitu, chcąc przede mną uciec do swojego pana. Upuściłam to co miałam w dłoniach, by chwycić za jo-jo, złapałam w nie akumę i odmieniłam w zwykłego, białego motylka. Wszystko wracało do normy.

Nareszcie.


Miraculum 1- Szklany kwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz