Rozdział pierwszy

3.2K 218 28
                                    

To na górze to tylko krótka, śliczna animacja. Nie ma nic wspólnego z rozdziałem, a melodia już zupełnie z nim nie współgra, dlatego...oglądamy przed albo po.

Pov. Marinette

   Odgłos krótkich sygnałów, oznaczające, że zostało mi tylko kilka minut cennego czasu, rozdarł panującą wokół, pełną napięcia, ciszę. Z niepokojem wpatrywałam się w Czarnego Kota. Blask jasnego księżyca, zdobiącego nocne niebo pod postacią perłowobiałego okręgu, łagodnie oświetlał jego złote kosmyki, jak zwykle rozczochrane i otaczające chwilowo pochyloną twarz jasną aureolą. Zielone tęczówki, odcieniem przypominające świeżą, wiosenną trawę, z uwagą wpatrywały się w powierzchnię dachu jednego z paryskich domów, jakby na świecie nie istniało nic ciekawszego. Ręce chłopak zaplótł z tyłu i wykręcał sobie palce, wyraźnie zdenerwowany. Zaczęłam się niecierpliwić, a moja stopa uderzała rytmicznie o dachówki, pośpieszając blondyna.

– Wykrztuś to w końcu. Zostały mi trzy minuty – powiedziałam z wyrzutem, pokazując na swoje kolczyki. Wrześniowe noce nie należały do najcieplejszych, więc gęsia skórka już od pewnego czasu pokrywała całe moje ciało. Jedynym o czym marzyłam było łóżko oraz ciepła pierzyna i kilku godzin snu przed pójściem do matni, zwanej szkołą. Jednak coś czułam, że jeśli chłopak dalej będzie odpowiadał tak opornie, nie prędko zdołam urzeczywistnić swoją wizję. Rozmówca podniósł na mnie kocie oczy, w których ukazała się niepewność, tak rzadko u niego spotykana. Rozczuliło mnie to trochę. Serce przez sekundę lub dwie zabiło szybciej, jednak już dawno nauczyłam się to ignorować. Tak samo jak lekkie drżenie rąk, które przypisywałam chłodnemu powietrzu otaczającemu nas niczym płaszcz już od momentu rozpoczęcia pościgu za złoczyńcą, właśnie wracającego do domu zamówioną przez nas taksówką.

–Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?- zapytał super bohater nieśmiało, robiąc pełną wahania minę. Skoro stracił nawet swoje, jak sądziłam, nieskończone pokłady samozadowolenia, zapewne miał mi do powiedzenia coś złego. Zaniepokojenie gwałtownie wzrosło, zaś stopa zaprzestała szaleńczego wystukiwania rytmu.

–Oczywiście, że tak –zapewniłam, jednocześnie próbując odgadnąć, do czego zmierza. Czyżby został ranny? A może przez przypadek skrzywdził jakiegoś cywila, walcząc z przeciwnikiem i teraz miał do siebie pretensje? Czy może jednak chodziło o problemy na drugiej linii? Jakieś konflikty rodzinne? Bicie, dręczenie, choroba?! No nie, zdenerwowałam się jeszcze mocniej!

–Więc chyba powinniśmy się widywać nie tylko...służbowo-powiedział cicho.

   Usłyszałam jego Miraculum, dające znać o bliskim powrocie do normalnych postaci. Podczas, gdy na kolczykach nadal zostały mi trzy punkciki, Kitty Cat miał ich już tylko dwa.

   Zdecydowanie za mało czasu, żeby porządnie go opieprzyć za kolejną próbę przekonania mnie do wyjawienia sobie tajnych tożsamości!

   Ten nastolatek stosował niezliczoną liczbę chwytów, jakby nie rozumiał podstawowych zasad bycia strażnikiem Paryża. Za każdym razem musiałam powtarzać starą śpiewkę, jaką zapewne na wstępie usłyszał od swojego Kwami. I tak nigdy nie docierało.... Podejrzewałam, iż przyjdzie mi to tłumaczyć aż do śmierci, która mogła nadejść zaskakująco szybko, bo w takim tempie mogłam dostać przez niego zawału serca, jeszcze przed trzydziestką.

   Westchnęłam cierpiętniczo, a razem z jękiem z moich ust uciekło wszelkie napięcie, spowodowane wcześniejszą powagą sytuacji.

–Po raz setny tłumaczę ci, że nie możemy wiedzieć kim je...- tłumaczyłam zirytowana, jak małemu dziecku.

Miraculum 1- Szklany kwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz