Chapter second

81 4 0
                                    

Miesiąc później

Widzę pokój w kształcie kwadratu. Znajduje się tu tylko duże dwuosobowe łóżko, szafa i biurko z obrotowym krzesłem. Okno znajduje się na przeciwko łóżka, jest zasłonięte pomarańczową roletą, a na parapecie stoi zapalona lampka. Drzwi są po lewej stronie łóżka. Na płaskim materacu, prawie dotykającym ziemi, leży mała dziewczynka, szczelnie zakryta kołdrą. Na zewnątrz jest już ciemno, więc ona pewnie już śpi. Nagle zauważam, że ta mała dziewczynka zaczyna się trząść z zimna, pomimo tego, że jest przykryta i powinno być jej ciepło. Po około pięciu minutach ona zaczyna się dusić. Do pokoju wpadają jej przerażeni rodzice. Mama krzyczy ,,Rachel! Boże Rachel! Ona się dusi! Tom! Boże Tom! Podaj mi maskę z tlenem! Musimy jechać na pogotowie!'' I wtedy wszystko zrozumiałam. Ta mała dziewczynka była mną. Mała, chora Rachel. Gdy miałam trzynaście lat zachorowałam na astmę. Pamiętam to jak dzisiaj. Te duszności, ciągły kaszel, branie leków i niestety do teraz tak zostało, bo nie da się nigdy tego wyleczyć. Nagle czuję potworne palenie w klatce piersiowej. Ból nie do zniesienia. Jakby coś od środka mnie rozrywało. Obraz małej mnie i klęczącej nade mną matki stawał się coraz ciemniejszy. Cały czas się dusząc i nie mogąc złapać oddechu, zerwałam się do pozycji siedzącej. Drzwi od pokoju zawsze zostawiałam otwarte, więc Anna bez trudu mnie usłyszała i przybiegła do mojej sypialni.

- Boże Rachel! Co się dzieje?!

- Podaj mi... - urwałam w połowie zdania, a co działo się później już nie pamiętam.

Następnego dnia, rano

Obudziłam się, bo w oczy mocno raziło mnie poranne światło. Otworzyłam oczy i podparłam się na łokciach. Zobaczyłam, że nie jestem w domu tylko w szpitalu. Biedna Anna, musiała przeżywać horror wczoraj w nocy. Jednak nie to mnie teraz interesowało. Najbardziej chciałam się dowiedzieć co się ze mną stało. Lecz najpierw musiałam się pozbyć rurki pod nosem, która dostarczała mi tlen i tej ohydnej kroplówki. Widząc jak kropelka po kropelce spływa cienką rureczką od razu dostawałam mdłości i kręciło mi się w głowie. Nienawidziłam szpitali. Kiedy pozbyłam się już wąsów tlenowych, chciałam wstać, ale moje nogi skutecznie odciągały mnie od tego pomysłu. Czułam się jakby cały mój organizm niezgodnie funkcjonował z mózgiem. Zdenerwowana tym, że nie mogę nic zrobić, nacisnęłam na przycisk i zawołałam pielęgniarkę. Pojawiła się w oka mgnieniu. Co było oczywiście sarkazmem. Poruszała się tak wolno, że nawet ślepy by ją zauważył.

- O! Dzień dobry. W czym mogę Pani pomóc? - zapytała sympatycznie się uśmiechając.

- Chciałabym pójść do toalety, ale strasznie bolą mnie nogi. - dotknęłam moich nóg i lekko się skrzywiłam.

- Nie ma sprawy, już zakładam cewnik.

- NIE! - krzyknęłam głośniej niż potrafiłam.

- Ale... - stanęła zszokowana.

- NIE! - ponownie zaprotestowałam.

- Dobrze w takim razie przywiozę wózek.

- Dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie.

- Tak?

- Co mi się stało i kiedy tu trafiłam?

- Lekarz wkrótce wszystko Pani wyjaśni.

- Pewnie przywiozła mnie taka dziewczyna. Gdzie ona jest?

- Mówiła, że musi załatwić parę spraw i do Pani przyjedzie. Za to w poczekalni jest Pani chłopak.

- Chłopak? Ah... tak... były chłopak.

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz