Chapter twenty-fourth

13 2 0
                                    

13 stycznia 2013

Minęło już tyle czasu odkąd wyprowadziłam się z Londynu, a wciąż nie mam pomysłu na to co zrobić ze swoim życiem. Kate mówiła mi, że jeśli bym chciała, mogłaby pomóc mi dostać się do Juilliard School. Jest to moje największe marzenie, ale nie mogę zostawić Cameron'a. Po pierwsze jesteśmy razem, a po drugie zostałam jego menadżerką. Jego kariera powiększyła się tak bardzo, że sam już nie daje sobie rady. Czasami nawet mam wrażenie, że otwierając lodówkę wyskoczy stamtąd grupka fanek błagająca o autograf i zdjęcie. Na całe szczęście są to tylko moje chore przemyślenia.

Niechętnie budząc się, przetarłam jeszcze zaspane oczy. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na ekran telefonu, który chwilę później się zapalił. Obok dosyć późnej godziny zobaczyłam dzisiejszą datę. Trzynasty stycznia, moje urodziny. Mimowolnie się uśmiechnęłam i weszłam na Instagram, który zasypany był życzeniami skierowanymi do mnie. Zablokowałam i odłożyłam urządzenie na półkę nocną. Przeciągnęłam się, rozprostowując wszystkie moje kości. Chwilę później do moich nozdrzy dotarł zapach jedzenia. Pociągnęłam nosem. Usłyszałam kroki w moim kierunku i cichy śmiech. Chwilę później do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Cameron z drewnianą tacką na której stał stos naleśników z syropem klonowym, a na samej górze znajdowały się dwie świeczki przedstawiający mój obecny wiek. Cameron zaczął śpiewać mi sto lat, a później wybuchnęliśmy śmiechem. Postawił tackę z jedzeniem na stoliku i położył się na łóżku, przyciągając mnie do siebie. Pocałował mnie w policzek i powiedział.

- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochanie.

- Dziękuję Cammy. - odparłam szeroko się uśmiechając.

Zjedliśmy razem późne śniadanie. Cameron poszedł odnieść talerz, wracając do mnie z prezentem. Wręczył mi białą kopertę, a ja spojrzałam się na niego ze zdziwieniem.

- Otwórz. - polecił chłopak.

Zrobiłam tak jak powiedział i ujrzałam dwa bilety do wesołego miasteczka na dzisiaj.

- Cameron! Dziękuję! - ze szczęścia rzuciłam się na niego i zaczęłam go całować.

Chłopak zaczął się śmiać i posadził mnie na swoich kolanach, po czym złączył nasze usta.

Oderwałam się od niego niechętnie i poszłam się ubrać. Na dzisiejszy dzień postanowiłam ubrać dżinsowe krótkie spodenki i jakąś luźną bluzkę. Moje brązowe włosy spięłam w luźnego koka i wyszłam z garderoby. Cameron czekał już na mnie z kluczykami od samochodu w ręku. Razem wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do naszego czerwonego Ferrari.

Pół godziny później byliśmy już pod parkiem rozrywki. Widok zapierał dech w piersi. Był to mój pierwszy raz w takim miejscu. Pierwszą atrakcją na którą zaciągnął mnie Cameron był oczywiście rollercoater. Chłopak był strasznie podekscytowany. Natomiast o sobie nie mogłam powiedzieć tego samego. Ja bałam się cholernie mocno. Wsiedliśmy do jednego z wagoników. Kiedy ruszył i wjechaliśmy ze znaczną prędkością na jedną z górek, poczułam jak zawartość mojego żołądka szybko podnosi się do góry. Cameron spojrzał się na mnie i zapytał czy wszystko gra. Skłamałam i powiedziałam mu, że tak. Nie chciałam, żeby czuł się z jakiś sposób winny. Doceniałam każdy jego gest kierowany w moją stronę.

Po paru minutach wagonik się zatrzymał. Oznaczało to, że ta koszmarna atrakcja już się skończyła, a ja wiedziałam, że już nigdy więcej tutaj nie wrócę. Cameron pomógł mi wysiąść i odeszliśmy kawałek dalej. Próbowałam dojść do siebie, a wtedy Cam zadał jedno pytanie, które tylko pogorszyło sytuację.

- Podobało Ci się? - zapytał z dumą w głosie i uśmiechem na ustach. Zdążyłam się tylko schylić na dół i zwymiotowałam na nowe buty mojego chłopaka. Lepiej być nie mogło. Usłyszałam ciche westchnienie i poczułam, że Cameron mnie podnosi. - No to chyba czas do domu.

Parę minut później

Ze schowka w samochodzie wyciągnęłam paczkę chusteczek. Wytarłam usta i wzięłam łyka wody, żeby chociaż trochę zniwelować ten ohydny posmak w ustach. Nie pomogło za dużo. Cameron jechał bardzo powoli i najkrótszą trasą jaką tylko znał. Wolałam nie ryzykować i nie rozglądać się już na boki, więc wlepiłam wzrok w telefon. Oczywiście było już tam pełno artykułów na temat tego co stało się dzisiejszego dnia. Westchnęłam i poczułam wzrok Cameron'a na sobie.

- Co się stało? - w odpowiedzi postanowiłam przeczytać mu fragment artykułu.

- ,,Dzisiejszego dnia miał miejsce nieciekawy incydent. W jednym z Kalifornijskich parków rozrywki widziany był dzisiaj Cameron Dallas ze swoją dziewczyną. Zdjęcia pokazują, że bawili się dobrze do momentu kiedy Rachel nie zwymiotowała się swojemu chłopakowi, jak się możemy domyśleć, na nie najtańsze buty.''- przeczytałam z wyraźną niechęcią w głosie, zablokowałam urządzenie i spojrzałam się na Cameron'a wzrokiem zabójcy.

- No w sumie to nie były tanie. - powiedział z rozbawieniem w głosie, a ja teatralnie przewróciłam oczami. - Masz ochotę na jeszcze jakieś atrakcje?

- Na prawdę Cameron? Serio? Myślałam, że zwymiotowanie się na Twoje buty było najfajniejsze.

- Przepraszam Rachel. Ja na prawdę chciałem, żeby ten dzień był wyjątkowy.

- I był, Cameron. Bo spędziłam go z Tobą. - uśmiechnęłam się i złapałam Camerona za rękę.

- To może pojedziemy do kina? Co ty na to?

- Może być. Tylko nie na seans 4D. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.

Po niespełna pół godzinnej jeździe byliśmy już przed kinem na drugim końcu miasta. Cameron zaparkował samochód i udaliśmy się do środka. Tak ja sobie wyobrażałam, tak też było. Kino wyglądało wprost identycznie jak z amerykańskiego filmu. Co się dziwić, przecież jesteśmy w Kalifornii. W stolicy najlepszych produkcji filmowych. Na dworze robiło się już szaro, więc wszędzie zaczęły zapalać się światła, oddając tym całe piękno miasta. Jak zwykle stanęliśmy z Cameron'em przed największym wyborem w życiu. Wybór filmu. Cameron oczywiście stał murem za horrorem lub filmem o jakiejś niestworzonej fabule. Okropność. Ja natomiast byłam za czymś na czym mogłabym sobie trochę popłakać. Oburzony Cameron tym razem pozwolił mi wybrać. Domyślam się, że tylko z powodu moich urodzin. Tak czy inaczej mogłam cieszyć się tą chwilą i wybrałam najsmutniejszy dla mnie film ,,Gwiazd naszych wina". Usłyszałam ciche westchnienie i udałam się do kas z zamiarem kupna biletów. Cameron jednak mnie wyprzedził i powiedział, że to on dzisiaj za wszystko płaci. Chyba powinnam mieć urodziny codziennie. Podoba mi się to. Po zakupie wejściówek na salę, poszliśmy jeszcze po popcorn.

Dwie godziny później

Z sali kinowej wyszłam cała zaryczana z ręką Cameron'a na ramieniu. Nigdy nie podejrzewałam, że film będzie w stanie mnie tak wzruszyć.

- Hej Rachel, już dobrze. To tylko film. - pocieszał mnie Cameron.

- Cam, ale ja mogłam skończyć tak samo.

- Kochanie, nie wracaj do przeszłości. Liczy się teraz i tu. - pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do domu.

Może i ten dzień nie był wspaniały. Nie był taki jaki bym chciała. Nie spędziłam tych urodzin w zadowalający sposób. Jednak jest rzecz, a właściwie osoba przez którą dzisiejsze wydarzenie będę pamiętała do końca życia. Kocham Cię Cameron.

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz