Chapter twenty-second

20 1 0
                                    

31 grudnia 2012

Siedziałam z głową pełną myśli nad zdjęciami Cameron'a z jego sesji. Mój komputer aż zrobił się cały gorący. Fotografii było na prawdę sporo i każde było prawie takie samo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Cameron poprosił mnie o wybranie jednego najlepszego. Zostawił mnie z tym samą, on gdzieś sobie pojechał. No właśnie gdzieś pojechał. Ciekawe gdzie. Nie zastanawiają się dłużej chwyciłam za telefon leżący na szklanym stoliku. Wzięłam jeszcze łyk świeżo parzonej kawy i znowu oparłam plecy o stertę poduszek. Wykręciłam numer do Dallas'a, który z resztą znałam już na pamięć. Chłopak od razu odebrał. Pretensjonalnym tonem zapytałam się go gdzie i z kim jest.

- Kochanie, mówiłem Ci, że jestem u Jack'a i dekorujemy... - Cameron urwał zdanie, a ja usłyszałam jak coś ciężkiego spada na ziemię. Po chwili ciszy już wszystko było jasne.

- O kurwa Cameron jesteś cały?! - krzyknął z przerażeniem w głosie Jack.

- Taaa... żyje. Rachel, jesteś tam jeszcze?

- Cameron co tam się dzieje? Mam przyjechać?

- Nie słonko, mamy wszystko pod kontrolą. Wybrałaś zdjęcie?

- Tego jest za dużo, ale ma dwa, które najbardziej mi się podobają. - oznajmiłam z dumą w głosie.

- Wspaniale. Przyjadę za jakąś godzinę i pomożesz mi jeszcze napisać jakiś post.

- Co ty byś beze mnie Dallas zrobił, co? - w tle usłyszałam cichy śmiech. Chwilę później się rozłączyłam, wracając do poprzedniego zadania.

Ostatecznie wybrałam jedno zdjęcie. Moim zdaniem Cameron właśnie na nim prezentował się najlepiej.

Godzinę później

Tak jak powiedział Cameron, był równo godzinę później. Pomogłam napisać mu ten nieszczęsny wpis na facebook'a i razem poszliśmy do kuchni zrobić sałatkę na sylwestra u Jack'a. Do dwudziestej było jeszcze sporo czasu, więc postanowiliśmy wybrać się na małe zakupy. Alkoholowe zakupy. Cam od razu zaczął wydziwiać. On najchętniej wykupiłby cały sklep. Bardzo szybko sprowadziłam go na ziemię i sama zaczęłam wybierać trunki jakie byłyby najlepsze na taką imprezę. Jako była niedoszła alkoholiczka wiedziałam co smakuje najlepiej. Cameron ze zdziwieniem na twarzy przyglądał się butelkom, które wkładam do koszyka. Nigdy nie powiedziałam i nigdy nie powiem mu z czym zmagałam się nawet nie tak dawno temu. Miałabym wtedy dożywotni zakaz przechodzenia nawet koło stoiska z alkoholem. Szczerze mówiąc, to nawet nie brakowało mi tego w życiu. Zastąpiłam to nowym, ciekawszym zajęciem. Muzyka zawsze bardzo dużo dla mnie znaczyła i byłam z nią związana przez całe życie. Nawet kiedy po długiej przerwie wróciłam do grania na pianinie, dużo nie musiałam sobie przypominać. Wystarczyło, że pod palcami poczułam klawisze, a moje nogi opadły na pedały. Razem z Aaronem, przyjacielem Cameron'a, a teraz także moim, zaczęłam nagrywać covery. Jak się szybko okazało Aaron odkrył we mnie jeszcze jeden skrywany przez lata talent. Mianowicie okazało się, że potrafię śpiewać. Aaronowi zajęło to dużo czasu i zniszczył sobie z pewnością dużo nerwów na przekonywaniu mnie do śpiewania. Okazało się, że mój wspaniały chłopak też był w to zamieszany! Postanowili założyć sobie tają organizację i nagrać mnie, kiedy śpiewałam w garderobie! Byłam na nich na prawdę zła, ale szybko mi przeszło słysząc swój głos na nagraniu. Od tamtego momentu regularnie spotykam się z Aaronem w studio, co zaczyna denerwować już Cameron'a, bo jest o mnie cholernie zazdrosny. Biedaczek, sam tego chciał.

Po skończonych zakupach wróciliśmy do dom i od razu położyliśmy się spać.

7pm

- Cholera Cameron wstawaj! - zaczęłam wydzierać się na całe miasto.

- Co jest Rach? Czemu tak krzyczysz? - zapytał Cameron, przecierając oczy.

- Za godzinę zaczyna się impreza. Spóźnimy się. Zamówię nam taksówkę. - chwyciłam za telefon, kiedy Cameron wbiegł do łazienki, nawet nic nie mówiąc.

Do przyjazdu taksówki zostało niecałe pół godziny. Na całe szczęście, że miałam do założenia tylko czarną sukienkę, która dostałam od Cameron'a. Spakowałam wszystkie rzeczy i stanęłam w kuchni, przeglądając Instagram. Chwilę później z łazienki wyszedł mój chłopak w czarnych spodniach i białej koszuli. Jak zwykle wyglądał fantastycznie. Kiedy mnie zobaczył szybko do mnie podszedł i przyciągnął do siebie.

- Z jednej strony tak bardzo chciałby Cię widzieć tak ubraną codziennie. - wyszeptał mi do ucha. - A z drugiej strony nie.- zdziwiłam się i lekko się od niego odsunęłam, patrząc się mu prosto w oczy. - Zaraz będę musiał jechać po większy rozmiar spodnie, Rachel.

- Jesteś głupi Dallas. - zaczęliśmy się śmiać i odgarnęłam jego wiecznie opadające na twarz włosy. - Musisz je ściąć.

- Niby dlaczego? Przecież je lubisz.

- Przeszkadzają mi.

- W czym?

- W tym. - ujęłam Cameron'a twarz w moich dłoniach i złączyłam nasze usta. Chwila ta nie mogła oczywiście długo trwać, bo zadzwonił kierowca taksówki, że już czeka na nas na dole. Odkleiliśmy się niechętnie od siebie i zeszliśmy na dół.

9pm

Jak się później okazało przez całe miasto było ogromny korek.My musieliśmy dostać się na drugą stronę LA, więc przyjechaliśmy godzinę później. Wytłumaczyłam wszystko jeszcze trzeźwemu gospodarzowi domu i razem poszliśmy w stronę kuchni, gdzie znajdował się barek. Przywitałam się z wszystkimi, a Jack zrobił mi drinka.

Drink za drinkiem, shot za shot'em i tak z cywilizowanego sylwestra zrobiła się pijacka impreza. Nie żeby mi to przeszkadzało. Zawsze byłam imprezową dziewczyną. Z nas wszystkich najlepiej trzymał się Cameron. Parę osób zdążyło już zarzygać Jakc'owi pół domu. Grupka przyjaciół grała w butelkę, a reszta albo tańczyła, albo rozmawiała ze sobą. Ja nie należałam do żadnej z tych grupek. Stałam sobie sama na tarasie próbując choć trochę wytrzeźwieć i dojść do siebie. Nale ze środka domu usłyszałam krzyki, a chwilę później wszyscy wybiegli na zewnątrz. Cameron gdy mnie zauważył, od razu do mnie podszedł i złapał mnie od tyłu, kładąc swoje ciepłe ręce na moim brzuchu. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Gdy wybiła północ, wystrzeliły fajerwerki, zabrzmiały krzyki, wszyscy zaczęli pić szampana i składać sobie życzenie. Oprócz mnie i Cameron'a. My odsunęliśmy się na bok i ponownie zaczęliśmy się całować.

Co działo się dalej niestety nie pamiętam. Wątpię też w to, żeby ktokolwiek coś pamiętał. Gdybym miała porównać wszystkie inne dni do dnia dzisiejszego, nie musiałabym się długo nad tym zastanawiać. Definitywnie ten dzień zaliczał się do najlepszych dni w moim życiu. Dlaczego? Bo podobno jak zaczynasz nowy rok, to tak już zostaje, a ja zaczęłam go z najwspanialszą osobą w moim życiu.

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz