Chapter twenty-seventh

13 1 0
                                    

1 marca 2013

Tak więc przetrwałam pierwszy tydzień w Nowym Jorku. Nie jest nawet tak źle jak mogłoby się wydawać. Oczywiście są momenty, kiedy mam ochotę się spakować i wrócić do LA. Aaron na pewno by się bardzo ucieszył, ale nie mogę. Teraz tutaj jest moje życie. Co do Cameron'a, to nie wiem co się z nim dzieje i szczerze powiedziawszy nawet nie chcę wiedzieć. Najdziwniejsze jest to, że z dniem, kiedy zerwałam z Cameron'em, wróciły sny z Jake'iem. Rozmawiamy codziennie. Kate i Christian oprowadzili mnie chyba po każdej uliczce w mieście. I dzisiaj właśnie umówiona jestem z Jeff'em. Spotykamy się w tej samej restauracji, w której tydzień temu na niego wpadłam. Powiedział, że będzie po mnie o osiemnastej. Polubiłam go, ale raczej nic z tego nie będzie. Na pewno nie tak szybko.

Dzisiejszy dzień, w sumie jak kolejny spędzałam sama. Kate na uczelni do wieczora, a Christian w pracy. No tak, bo normalni ludzie pracują, a nie jak ja dostają pieniądze za nic nierobienie. Na zegarze wybiła dopiero dziesiąta, więc miałam jeszcze dużo czasu. Pierwszą rzeczą, którą oczywiście postanowiłam zrobić, było sprawdzenie telefonu. Weszłam na Twittera, nic ciekawego, Snapcht, też nic specjalnego, za to Instagram bardzo mnie zaciekawił. Zapomniałam od obserwować jednego profilu, który bardzo rzadko dodawał zdjęcia ze mną i Cameron'em. Zobaczyłam zdjęcie jego i jakiejś dziewczyny, zapewne fanki i na dole krótki opis ,,I need that''. Weszłam więc na profil Cameron'a i zobaczyłam dokładnie to samo.

Zamknęłam aplikację i odłożyłam telefon na szafkę, głośno przy tym wzdychając

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zamknęłam aplikację i odłożyłam telefon na szafkę, głośno przy tym wzdychając. Postanowiłam nie myśleć już o tym zdjęciu i poszłam się ubrać. Z garderoby wyciągnęłam czarne rurki i zwykłą białą bluzkę. W korytarzu chwyciłam za moją kurtkę, ubrałam buty i wyszłam na dwór z nadzieją, że złapie jakąś taksówkę przed zamarznięciem. Na całe szczęście z jednej właśnie ktoś wysiadał. Szybko pobiegłam w tamtą stronę i zamykając drzwi podałam nazwę galerii do której zamierzałam pojechać. Jak za każdym razem ulice Nowego Jorku były zatłoczone. Przez pasy przechodziło tysiące pieszych, a kolejne tysiące osób prowadzące samochody denerwowało się za kierownicami. Tęskno mi było za LA nie tylko z powodu przyjaciół. Tęskniłam też za pogodą i pustymi drogami. Z mojego mieszkania do najbliższej galerii, było tylko dziesięć minut jazdy, natomiast ja stałam już w korku jakieś czterdzieści. Postanowiłam, że nie będę dalej marnowała czasu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z auta. I nagle ni stąd ni zowąd zaczął padać śnieg z deszczem. Fantastycznie co nie? Ten dzień dopiero się zaczął, a ja już miałam go po dziurki w nosie. Motywowałam się tym, że do miejsca docelowego zostało już tylko kilkaset metrów. Zacisnęłam zęby i po paru minutach byłam już w ciepłym miejscu. Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałam była gorąca kawa. Zaczęłam więc szukać Starbucks'a. Dla ułatwienia sobie życia, zerknęłam na plan sklepów. Wystarczyło pójść prosto i skręcić w lewo. Nic bardziej prostszego, a jednak. Ja potrafię zgubić się nawet na prostej drodze. Czasami zastanawiam się jakim cudem przeżyłam tyle lat. Rozejrzałam się szybko po galerii i w końcu znalazłam moją ulubioną kawiarnię. Zamówiłam duże latte i czekoladowe ciastko. Odebrałam zamówienie i usiadłam przy stoliku, grzebiąc coś w telefonie. Spojrzałam przelotnie na godzinę i zobaczyłam, że dochodzi już trzynasta. Godzina karmienia. Czas więc na pożywny obiad w McDonald's. Szybko dokończyłam kawę i zabrałam ciastko kierując się na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się restauracje. Kolejki nie były duże i po niecałych pięciu minutach znowu siedziałam przy stoliku, zajadając się niezdrowym jedzeniem.

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz