Chapter eleventh

28 1 0
                                    

- Jake! Jake, zaczekaj na mnie! - biegnę za chłopakiem w stronę kolejnej przerażającej mnie kolejki, zwanej rollercoaster. Jake, czeka na mnie chwilę, chwyta mnie za rękę i dalej idziemy już razem, nic nie mówiąc. Ponownie świetnie się bawimy. Zajadamy się watą cukrową i popcornem. Nagle Jake prowadzi mnie do jakiegoś pomieszczenia. Odsłania zasłonę i wchodzi pierwszy, a ja zaraz za nim. Całe pomieszczenie wypełniają lustra. Widzę, że Jake staje za mną. Czuję jego ciepłe dłonie na mojej talii. Odwracam się do tyłu, a Jake'a już nie ma. Ponownie spoglądam w lustro. I nic. Rozglądam się na boki. Nie ma go. Zaczynam panikować. Próbuję znaleźć wyjście, ale tego też tutaj brakuje.

26 marca 2012

9:00am

Budzę się przerażona i kompletnie zdezorientowana. Co to miało być?! Kolejny chory sen. Siadam na skraju łóżka i przecieram oczy dłonią. Nagle rozdzwania się mój telefon, przyprawiając mnie tym o zawał serca. Biorę go do ręki i widzę imię na punkcie którego zwariowałam ,,Jake". Szybko odbieram i przykładam urządzenie do ucha. Po drugiej stronie jest ciszą, więc pierwsza postanawiam się odezwać.

- Halo, kto mówi?

- Cześć Rachel. Młodszy brat Jake'a, Michael. Chciałem powiedzieć Ci, że dzisiaj o jedenastej jest pogrzeb. - słyszę jak głos chłopaka się załamuje, a później dodaje szybko. - Może masz ochotę później wpaść na obiad?

- Tak Michael. Przyjdę na pewno. Muszę już kończyć. Na razie. - dodaje szybko i się rozłączam, nie czekając nawet na pożegnanie chłopaka.

Rzucam się na łóżko i zaczynam płakać. To takie niesprawiedliwe być takim bezradnym. Leżę tak jeszcze chwilę i ponownie słyszę mój telefon. Tym razem to sms.

Cameron wysłał(a) Ci wiadomość: Dziękuję za wspaniały wieczór :))))

Nie ma za co Cammy :)))))))) to bardziej ja powinnam podziękować Ci za to, że chociaż na chwilę przestałam myśleć o pewnych sprawach.

Odkładam telefon na bok i wstaje z łóżka. Pierwszą rzeczą jaką robię jest zabranie kartki z piosenką dla Jake'a. Później idę wybrać w co się ubiorę. Wybieram klasyczną czarną, przylegającą do ciała sukienkę. Zazwyczaj nie chodzę w sukienkach, ale teraz jest ważna chwila. Ostatni raz zobaczę Jake'a. Szybkim krokiem przechodzę do łazienki, uczesać włosy. Mija czterdzieści minut i jestem gotowa. Zegar wskazuje godzinę dziesiątą. Piszę Annie list gdzie jestem i zostawiam go w kuchni, na blacie. Dziesiąta piętnaście, czas wyjeżdżać. Pół godziny później jestem już na cmentarzu. Parkuję samochód i idę w stronę kaplicy. Wchodząc do środka od razu da się wyczuć panującą tam atmosferę. Jest tylko parę osób. Najbliższa rodzina Jake'a. Witam się z jego rodzicami i bratem. Podchodzę do otwartej trumny chwiejnym krokiem. Jake jest strasznie blady. Ma wychudzoną twarz i widać mu kości policzkowe. Tak samo jak nadgarstki. Szybko wyciągam złożoną na cztery kawałki kartkę i niepostrzeżenie wkładam ją do kieszonki w marynarce Jake'a. Chwytam go za rękę i chwilę później puszczam. Odchodzę ze łzami w oczach i siadam na wyznaczonym mi miejscu. Później zaczynają schodzić się przyjaciele. Domyślam się, że wszyscy chłopacy grali z nim kiedyś w drużynie. Następnie przychodzą osoby z grupy wsparcia. Dziesięć minut później zamyka się trumna i wszyscy wychodzimy na dwór. Wieje zimny wiat i zbiera się na deszcz. Wszyscy płaczą. Nie ma się co dziwić Jake był wspaniały. Z chwilą, kiedy trumna schodzi coraz głębiej, ja przypominam sobie mój sen. I w końcu go zrozumiałam. Jake mnie opuścił. Nie wiem czy to możliwe, ale odczuwam, że Jake mnie w jakiś sposób odwiedza. Po pogrzebie kładę jedną czerwoną różę na świeżym grobie. Wszyscy już dawno odeszli, oprócz jego rodziców, Michaela i mnie. Mówię Michaelowi po cichu, że będę czekała na niego w moim samochodzie. Mam mi pokazać jak dojechać. Pięć minut później zjawia się chłopak i w ciszy opuszczamy cmentarz. Całą drogę właściwie pokonujemy w ciszy. Będąc już przy stole, mama Jake'a pokazuje mi album ze zdjęciami rodzinnymi. Staram się jej słuchać, ale nic do mnie dzisiaj nie dociera. Nawet wyłączyłam telefon. Kiedy spotkanie się kończy, dziękuję za obiad i wychodzę. Znowu w ciszy wracam do swojego domu. Patrzę na godzinę, piętnasta. Powinnam być dzisiaj na studiach. Założę się, że mam masę nieodebranych telefonów. W domu panuje zupełna cisza, która doprowadza mnie już do szału. Zdejmuje płaszcz i buty. Wchodzę po schodach i ściągam sukienkę. Włączam muzykę i kładę się spać. Nic nie jem. Nic nie piję. Jestem tylko ja, mój sen i muzyka. A co powinno być? Jake, studia i wspaniałe życie.
____________________________________

A więc oto jestem. Wróciłam. Nie wiem (znowu) na jak długo. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Nie tak miała wyglądać ta książka. Nic chyba na to nie mogę na razie poradzić. Nie chcę dużo mówić. Enjoy! Stay tuned! I'll come back SOOOOOON!!!

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz